Ponad 9 tys. rolników z Lubelszczyzny dostało z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji decyzje o unieważnieniu dopłat bezpośrednich za 2009 i 2010 rok. Powód? Rozbieżności pomiędzy powierzchnią upraw zadeklarowanych przez plantatorów, a pomiarem własnym ARiMR.
Wojciechowski ma ponad 40 ha pola. Co roku dostaje ok. 16 tys. zł dopłat. – Nikogo nie chciałem wprowadzać w błąd.Wypełniając dokumenty opierałem się na aktach notarialnych – podkreśla rolnik.
W podobnej sytuacji jest w naszym województwie prawie 9 tys. gospodarzy. Sprawą zainteresował się już zamojski poseł PiS. – Rolnicy nie kryją swojego zaskoczenia, ale też obaw. Boją się, że będą musieli zwrócić część pieniędzy – mówi Sławomir Zawiślak. Poseł poprosił już agencję o wyjaśnienie powodów tych decyzji.
O co chodzi? We wnioskach o dopłaty plantatorzy deklarują powierzchnię zasiewów. Dane spisują z dokumentów, którymi dysponują wydziały geodezji w starostwach powiatowych. Tymczasem – według ARiMR – należy wpisywać faktyczną powierzchnię uprawy bez rowów, dróg, siedlisk, czy miejsc, gdzie rośliny nie powschodziły.
– Rolnik składający wniosek powinien podać powierzchnię konkretnych upraw, a nie działek ewidencyjnych – mówi Marek Skomorowski, zastępca dyrektora Lubelskiego Oddziału Regionalnego ARiMR.
Według wicedyrektora lubelskiej ARiMR, cyfrowe ortofotomapy są najdokładniejsze. Innego zdania są rolnicy. Według nich, nowoczesny sprzęt też się myli, bo na przykład nie uwzględnia miejsc zacienionych.
Nie wiadomo jeszcze, ilu rolników z Lubelskiego będzie musiało zwrócić pieniądze. – W przypadku, gdy nienależnie pobrana kwota jest mniejsza niż równowartość 100 euro, rolnik nie jest zobowiązany do jej zwrotu – tłumaczy Skomorowski.
Z reguły pomiary gminnych geodetów i Agencji różnią się o kilka czy kilkanaście arów. Do zwrotu kwalifikują się te dotacje, gdzie różnica wynosi więcej niż pół hektara. Dlatego, prawdopodobnie pieniądze będą musieli zwrócić tylko nieliczni.