Sadownicy z naszego regionu tracą cierpliwość, są coraz bardziej zdesperowani z powodu sytuacji na rynku. Pod wodzą związkowców szykują się do kolejnego protestu w Warszawie. Szeregi formuje też Unia Warzywno-Ziemniaczana. Z kolei Inicjatywa Młodzi dla Sadownictwa organizuje strajk ostrzegawczy przed jedną z przetwórni
– Trzeba się zorganizować i blokować główne drogi, mogą być ronda – zachęca w mediach społecznościowych jeden z rolników z okolic Opola Lubelskiego. To właśnie w na Facebooku, w grupie „Lubelski Związek Maliniarzy LZM”, rolnicy organizowali się na pikietę w Kraśniku, w dniu uroczystości odsłonięcie pomnika smoleńskiego, w której brał udział premier Mateusz Morawiecki. Należy do niej ponad 2 tys. osób. – Zatrzymać tranzyt przez Polskę, a nie ulicę Wiejską. Może zacząłby działać region grójecki, chyba że jest im tak dobrze, że nie muszą. Trzeba wybrać kilka miejsc w Polsce do blokowania rond takich, jak w Kołbieli (jeżeli ktoś przejeżdżał, to wie o co chodzi może to być piątek) i zapowiedzieć rządzącym–obiecującym, że jeżeli nie będzie działań z ich strony, to będziemy robić tak co miesiąc – grzmią rolnicy.
Jednak blokad dróg żadna z organizacji rolniczych póki co oficjalnie nie zapowiada. – Biuro naszego związku miało zgłosić już w piątek manifestację w środę lub czwartek w Warszawie – zapowiada pochodzący z naszego regionu Krzysztof Cybulak, sekretarz Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. – Od pierwszego spotkania w Bobach (powiat kraśnicki-red.) minęło półtora miesiąca. Czy coś od tego czasu się zmieniło? Coś ruszyło do przodu? Ja byłem na rozmowach w Warszawie sześć, a może i siedem razy, i nic z tego.
Zdaniem związkowca mimo obietnic ws. umowy kontraktacyjnej, żadne konkretne decyzje nie zapadły. – Nie ma z kim rozmawiać – rozkłada ręce Cybulak. – I co my mamy zrobić? Był pomysł, by pójść pod zakłady i blokować, ale czas nie jest na to dobry. Porzeczka się skończyła, wiśnia skończy się lada chwila. Tydzień, dwa będzie przerwy, żeby ruszyć z jabłkiem, bo zakłady muszą zmienić profil produkcji. I dodaje: – Wcześniej niewpuszczenie towarów do zakładu miałoby jakiś sens, ale nie w tej chwili.
– Jest nadprodukcja. To jest główna przyczyna tego, że jest jak jest. Wszystkiego jest za dużo – uważa Józef Kowalik, prezes Związku Sadowników RP oddziału w Radzyniu Podlaskim. – U mnie wisi na drzewie z 10 ton wiśni. W ogóle ich nie rwałem. Ludziom chciałem płacić 70 groszy za kg, ale nie było chętnych. Mnie by 25 groszy zostało, więc przecież to jest bez sensu. U mojego szwagra na drzewach wisi co najmniej 25 ton wiśni, porzeczka z 3 hektarów w ogóle nie była ruszana. Takich plantacji jest wiele.
Na 5 sierpnia zjazd rolników w Orzeżynie (województwo łódzkie) planuje Michał Kołodziejczak, przewodniczący i założyciel Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw (Unia Warzywno-Ziemniaczana), który organizuje rolnicze protesty w całej Polsce, ostatnio m.in. w Dawidach k. Parczewa.
– Na tym spotkaniu się okaże, co robimy dalej – mówi Michał Kołodziejczak. – Myślę, że cierpliwość ludzi się już kończy. Muszą przyjść radykalne działania. I oby tylko na blokowaniu dróg się skończyło.
Dwa dni wcześniej strajk ostrzegawczy pod hasłem „Ratujmy polskie sadownictwo!” organizuje Inicjatywa Młodzi dla Sadownictwa. Protest zaplanowano w miejscowości Kozietuły Nowe (województwo mazowieckie) przed przetwórnią owoców.
„3 sierpnia 2018 to Nasz Dzień - dzień Polskiego Sadownictwa, w którym pokażemy naszą jedność i determinację. Nie poddamy się bez walki, nie pozwolimy, by ciężka praca wielu pokoleń została zmarnowana!” – zapowiadają inicjatorzy strajku.