W Lublinie epidemia. We wschodniej części miasta nie można przenosić uli i owadów. – To najgroźniejsza choroba, która dotyka owady, bo bakterie zgnilca amerykańskiego mogą przetrwać kilkanaście lat – alarmują weterynarze.
Hodowca po tym jak dowiedział się, że jego owady zaatakowała tak groźna choroba spalił ule. – Bakteria ginie w bardzo wysokiej temperaturze. Przy tej chorobie postępowanie jest radykalne, należy spalić całą rodzinę pszczół – dodaje.
W związku z chorobą Powiatowy Lekarz Weterynarii wydał rozporządzenie w sprawie zwalczania zgnilca amerykańskiego w Lublinie.
– Za obszar zagrożony uznano obszar obejmujący część miasta Lublin oraz część gminy Wólka obejmujący obszar zbliżony do okręgu o promieniu 3 km od ogniska choroby – tłumaczy dr Tomasz Brzana. – Na obszarze zapowietrzonym i zagrożonym chorobą, zakazano do odwołania przenoszenia uli i pszczół, produktów pszczelich i narzędzi używanych do pracy w pasiece. – Choroba jest przenoszona w powietrzu, bakterie mogą wytworzyć przetrwalnik, który jest groźny przez piętnaście lat. W tym czasie, jeśli pszczoła będzie miała z nim kontakt, może się zarazić – wyjaśnia Karolina Kaniowska z Powiatowego Zakładu Weterynarii w Lublinie.
W Lublinie jest 23 zarejestrowanych hodowców pszczół.
– W najbliższym czasie planujemy kontrolę hodowli, czekamy, aż będzie chłodniej. Lekarze weterynarii zobaczą, w jakim stanie są trzymane pszczoły i czy nie są zarażone jakąś chorobą – mówi dr Brzana.
Ostatni raz chorobę zgnilca amerykańskiego, która nie jest groźna dla ludzi, zanotowano 3 lata temu.