W sprzedaży są ziemniaki, które po ugotowaniu na dobrą sprawę nie nadają się do jedzenia. Nic dziwnego. Nikt rolnika nie przekonuje do wprowadzenia lepszych odmian, nie sprawdza zawartości azotanów, a producenci często nie przestrzegają wymogów dotyczących nawożenia czy stosowania środków ochrony.
Być może dlatego jesienią rolnicy indywidualni dzwonią do mieszkań i sprzedają po worku, po dwa ziemniaków. Z ich niewielkich obszarowo upraw plonów starczy na potrzeby własne i na zaopatrzenie kilku domów w mieście. Albo na sprzedaż na miejscowym targu.
– Jeśli idzie o sprzedaż w sieciach handlowych czy też na targowiskach, wciąż może się zdarzyć, że kupimy towar niedobry – mówi W. Rysak. – Nie ma konkretnych kryteriów jakościowych, a odbiorca się na tym z reguły nie zna. Nikt rolnika nie przekonuje do określonej produkcji, nie sprawdza się np. zawartości azotanów w ziemniakach, rolnicy często nie przestrzegają wymogów dotyczących nawożenia czy stosowania środków ochrony.
Dlatego kupujemy ziemniaki, które po ugotowaniu na dobrą sprawę nie nadają się do jedzenia. Rynek detaliczny z reguły zna dwa "rodzaje” ziemniaków – żółte albo białe. – W interesie rolnika powinno być, żeby dobrze sprzedać dobry towar – W. Rysak nie ma wątpliwości, że do kogoś, u kogo raz się kupiło zły towar, drugi raz się nie pójdzie. Jednak ten zły towar jest niestety u wielu…
– Kiedyś spółdzielnie ogrodnicze organizowały zaopatrzenie i dokonywały selekcji – zauważa W. Rysak. – Teraz nikt nad tym nie panuje. Jedynie firmy produkujące np. frytki czy chipsy stawiają wymagania i sprawdzają jakość. A dziś zdarza się nawet, że ziemniaki pakowane do marketów ładnie wyglądają ale do niczego się nie nadają. U nas rolnik chce całą produkcję sprzedać, na świecie liczy się z tym, że część produkcji trzeba będzie np. przeznaczyć na paszę.
O wartości kulinarnej decyduje przede wszystkim smak, odporność na ciemnienie miąższu, oraz konsystencja bulw. Ważna jest także związana zazwyczaj z odmianą i sposobem uprawy przydatność kulinarna. Duże firmy przetwórcze mają ponadto specyficzne wymagania dotyczące np. kształtu bulw, zawartości cukrów redukujących, jednolitości barwy miąższu, czy wchłaniania tłuszczu w procesie smażenia. Konsumenci z reguły nie potrafią powiedzieć, jakie chcą kupić, rolnicy nie oferują zbyt dużego wyboru.