Przed zakładem Kampol Fruit w Rykach zebrała się kilkudziesięcioosobowa grupa producentów rolnych, która oczekuje zapłaty za oddane firmie owoce i warzywa. Zadłużona na setki milionów zł spółka zapłacić nie chce. Doradca restrukturyzacyjny proponuje dostawcom zaledwie połowę należności. Rolnicy liczą na pomoc rządu i wzięcie ich pod skrzydła Krajowej Grupy Spożywczej.
Jedna z największych chłodni w kraju, dawny rycki Hortex, obecnie Kampol Fruit, ma poważne kłopoty finansowe. Zadłużenie przedsiębiorstwa zarejesteowanego w Białej Rawskiej liczone jest w setkach milionów złotych. Wśród wierzycieli spółki znajdują się banki, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, fiskus, a także rolnicy - dostawcy warzyw i owoców z kilku województw. Od października przedsiębiorstwo znajduje się na etapie przygotowania do restrukturyzacji. Gdy rolnicy poznali propozycję układową, wyszli na ulicę.
„Furman, oddaj kasę”
Zgodnie z treścią projektu układu, za dostarczony towar spółka ma im wypłacić zaledwie połowę należności. Tę płatność chce jednocześnie rozłożyć na 30 comiesięcznych rat. Przy czym rolnikom nikt nie daje im gwarancji, że zobaczą jakiekolwiek pieniądze, jeśli Kampol ogłosi upadłość. Tymczasem pozostali wierzyciele, w tym instytucje państwowe oraz banki mają otrzymać pełen zwrot wierzytelności, co spycha rolników niejako na koniec „kolejki”.
W poniedziałek około stu producentów pojawiło się przed bramą zakładu przy ul. Przemysłowej w Rykach, by głośno zaprotestować przeciwko takiemu układowi. „Nie dla układu, oddaj 100 procent”, „ministrze - ratuj rolnictwo”, „to dla nas być albo nie być”, „premierze Morawiecki, prosimy o pomoc!” - to hasła, jakie znalazły się na transparentach.
Pojawiły się także apele o interwencję Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa i wykupienie spółki z prywatnych rąk, a także krótkie, ale treściwe „Furman, oddaj kasę” skierowane w kierunku Piotra Furmańskiego, prezesa zadłużonego przedsiębiorstwa.
Spółce przygląda się prokuratura
Wrze także w mediach społecznościowych. - Restrukturyzacja spółek polega na kradzieży pieniędzy rolników w białych rękawiczkach. Przy pomocy sądu i zgodnie z prawem! - napisał na swoim twitterze Paweł Jaruga, dostawca czarnej i czerwonej porzeczki z Klementowic w powiecie puławskim, jeden z poszkodowanych rolników. Spółka zalega wobec niego ok. 250 tys. zł.
Niektórzy zniecierpliwieni producenci, nie czekając na wynik głosowania w sprawie przyjęcia układu, po tym, jak nie dostali na czas pieniędzy, zawiadomili prokuraturę. - W grudniu wpłynęły do nas dwa zawiadomienie dotyczące nieopłaconych faktur przez wskazaną spółkę od mieszkańców gminy Kurów. Wszczęliśmy w tej sprawie postępowanie - mówi Grzegorz Kwit, szef Prokuratury Rejonowej w Puławach.
Liczą na pomoc państwa
Jednym z autorów zawiadomienia jest wspomniany Piotr Jaruga.
- W lipcu dział handlowy Kampolu wydzwaniał do nas prosząc o towar. Zapewniano wtedy, że firma nie ma żadnych problemów i będzie płaciła na czas. Niestety, gdy oddałem owoce, Kampol przestał odbierać telefony. Jestem przekonany o tym, że celowo ukrywano przed nami prawdę - ocenia poszkodowany. - Nie wierzę w to, że zobaczymy nawet złotówkę, jeśli nikt nam nie pomoże - dodaje. Rolnik ma nadzieję, że ich losem zainteresuje się rząd, a rycki zakład trafi pod skrzydła Krajowej Grupy Spożywczej.
- Interwencja państwa to byłoby najlepsze rozwiązanie. Jeśli nie dostaniemy pieniędzy za nasz towar, wielu rolników straci finansową płynność. To będzie ich koniec. Bardzo poważne skutki dla całego województwa miałby także upadek Kampolu, który posiada duże zakłady w Rykach i Milejowie. Wierzę w to, że do tego nie dojdzie. Jeśli będzie trzeba zorganizujemy kolejny protest, tym razem pod Sejmem w Warszawie - zapowiada Ireneusz Janczak, producent pomidorów z Lublina, któremu Kampol zalega 210 tys. zł. - To jest po prostu kradzież - ocenia nasz rozmówca.
Równi i równiejsi?
Mimo tego, że łączna suma zaległości spółki wobec rolników wynosi prawie 80 mln zł, to wierzytelności samych banków, mają sięgać nawet 150 mln zł, a kolejne miliony to zobowiązania wobec państwowych instytucji, takich jak ZUS, czy Urząd Skarbowy. Przy czym wierzytelności tych ostatnich podmiotów mają zabezpieczenie w hipotece. Dług wobec rolników pokrycia w majątku spółki nie ma, co znów stawia w ich trudniejszym położeniu. Producenci obawiają się, że zostaną przegłosowani przez pozostałych wieczycieli, a układ, na mocy którego bezpowrotnie stracą połowę należności, zostanie przyjęty. W tej sytuacji zapowiadają jego zaskarżenie do sądu. - My tego tak nie zostawimy - podkreśla Ireneusz Janczak.
Finał tej historii jeszcze przed nami. O tym, jaki los czeka rycki zakład będzie zależało od woli wierzycieli, zarządu spółki (nie udało nam się z nim skontaktować) Sądu Rejonowego w Świdniku, który prowadzi postępowanie restrukturyzacyjne, a także być może - władz centralnych.