Na jego pogrzebie pojawiło się kilka tysięcy osób: członków rodziny, przyjaciół oraz fanów jego twórczości. Romuald Lipko zapisał się w historii polskiej muzyki złotymi zgłoskami. Najlepiej wiedzą o tym ci, którzy go poznali i z nim współpracowali.
Kompozytor, kolega, mentor
Marek Raduli (muzyk, gitarzysta, m.in. Budki Suflera czy Bajmu)
- Bez wątpienia Romuald Lipko był niepowtarzalnym artystą. Historia naszego kraju jest z nim już nierozerwalnie związana. Ja traktuję to tak, jakby on ciągle był z nami. Legendarny muzyk i kompozytor. Wybitny, bo zostawił po sobie wiele przebojów. Był muzykiem jeszcze z poprzedniej epoki. Posługiwał się piórem w taki sposób, który już dzisiaj wychodzi z użycia. Ja sam jestem z tamtej epoki i doceniam jego podejście do estetyki muzycznej. Był miłośnikiem tzw. białej muzyki. Jednym z jego ulubionych zespołów była ABBA. Niewielu ludzi o tym wie, ale on mówił, że to jest wzorzec dobrego smaku i dobrej europejskiej muzyki. Myślę o nim też jako o człowieku, który w pewnym okresie mojego życia był dla mnie takim starszym kolegą, wręcz o pierwiastku ojcowskim. Jest między nami tylko 9 lat różnicy: w pewnym okresie to jest dużo, ale potem te granice się zacierają. Romuald to człowiek o głębokim doświadczeniu, dużej wewnętrznej wiedzy i lider z opracowaną koncepcją na zespół.
Grzegorz Wilk (piosenkarz, autor tekstów)
- Nie kojarzę Romka jedynie jako kompozytora znanych hitów. To jest oczywista oczywistość. Ja go znałem z takiej rubasznej strony, jako osobę z ogromnym poczuciem humoru. Od razu widzę ten jego uśmieszek i słyszę jego komentarz do zaistniałej rzeczywistości. Nie jest to dla mnie postać marsowa, monumentalna, wprost przeciwnie: bardzo ciepła, przyjacielska, dowcipna i otwarta. Romek to był mistrz błyskotliwej riposty. Każde jego zdanie to był strzał w „dziesiątkę”. Zawsze miał swoją opinię na każdy temat i bardzo sprawnie posługiwał się słowem. Biorąc pod uwagę, że jest to bardzo ciężka „broń”, to nigdy nie omieszkał jej użyć, jeśli było trzeba.
Urszula (piosenkarka, autorka tekstów)
- Romuald Lipko był znakomitym muzykiem, kompozytorem i moim bardzo dobrym kolegą. Na pewno zawsze mogłam na nim polegać. Pomógł mi zaistnieć w świadomości wielu słuchaczy. Do dzisiaj ludzie słuchają wielkich przebojów, które napisał. Był taką moją bratnią duszą.
Był bardzo ciepłym człowiekiem
Piotr Bogutyn (lubelski gitarzysta, członek Budki Suflera)
- Poznałem go przy okazji nagrania jednej z jego kompozycji dla takiej młodej wokalistki, którą chciał wziąć pod swoje skrzydła. Przyszedłem do studia nagrań, on się przedstawił i powiedział, że mamy bardzo ładną rzecz do nagrania. To było dla mnie miłe wydarzenie, bo Romuald był wtedy osobą, którą ja znałem z płyt, które puszczał mi mój ojciec. Okazało się, że po dziesięciu sekundach był już moim kolegą. Potem zawsze coś dla niego robiłem, chociaż to nie była stała współpraca. Jeśli potrzebował nagrać gitarę, to zawsze dzwonił z tym do mnie. Często wyjeżdżaliśmy razem do Bielsko Białej, tam Piotr Kominek ma studio nagrań. Świetnie wspominam te wyjazdy.
Izabela Trojanowska (piosenkarka, aktorka)
- Romuald Lipko chodził do tego samego gimnazjum w Lublinie co mój mąż. Kiedy chciałam przearanżować piosenkę „Liczy się tylko czas”, to pomyślałam, że najlepiej nagram ją na rockowo u Romka z zespołem Budka Suflera. Pomógł mi w tym mój mąż Marek Trojanowski. Pojechaliśmy do Radia Lublin, gdzie mieli akurat próbę i tam rozmawialiśmy z nim. Spodobała mu się ta piosenka i zrobiliśmy jej wersję rockową. Potem zaproponował mi nagranie płyty długogrającej, która stała się moją najlepszą („Iza” z 1980 roku - przyp. aut.).
Wiktor Jachacz (szef redakcji muzycznej Radia Lublin)
- Pierwszy raz Budkę Suflera widziałem jeszcze w czasach, kiedy na perkusji grał Ryszard Siwiec. To było na początku lat 70. Pamiętam, że był taki koncert przed Zamkiem Lubelskim. Później chodziłem na koncerty Budki Suflera jeszcze w czasach, gdy Romek grał na gitarze basowej. Tak bliżej poznałem go na początku lat 90., kiedy rozpocząłem pracę w Radiu Lublin. Przychodził tutaj do nas i nagrywał płyty, więc bardzo często pojawiał się w radiu. Był bardzo ciepłym człowiekiem, takim stonowanym, nie wybuchowym.
Najważniejsza była Budka Suflera
Piotr Bogutyn
- Pamiętam taką sytuację z koncertu, kiedy spotkaliśmy się na próbie akustycznej. Romek siadł do instrumentu, jakaś sprzyjająca okoliczność skłoniła go do tego, żeby zagrać kilka dźwięków. Wszyscy się wtedy zatrzymali, a Romek coś nucił sobie pod nosem i grał na fortepianie. Czasami tak to wyglądało, że stworzył coś sobie na scenie, wyciągał telefon i włączał nagrywanie. Po chwili odwracał się i mówił: „Mam nową piosenkę”. Zawsze to były świetne melodie.
Izabela Trojanowska
- Nazywałam go wśród przyjaciół „Beethovenem rocka polskiej muzyki”. On nie korzystał tylko z możliwości, które dają instrumenty klawiszowe, gdy robił aranże, ale korzystał też z orkiestry symfonicznej. Tak jak zresztą zrobił na mojej płycie: tam są prawdziwe instrumenty, wielkie ściany dźwięku. Kiedy ja nagrywałam swoją płytę, to nie bez znaczenia była też obecność w studiu Janka Borysewicza (gitarzysta i współzałożyciel Lady Pank - przyp. aut.). Jego wspaniałe solówki przeszły do historii.
Wiktor Jachacz
- Budka zawsze potrafiła grać muzykę, która była „na czasie”. Zachodnia muzyka rockowa zaczęła umierać w połowie lat 70. Black Sabbath wydali płytę „Sabotage”, Led Zeppelin „Physical Graffiti”, a Deep Purple „Stormbringer”. To były płyty słabsze od poprzednich. Budka Suflera, nagrywając pierwszą i drugą płytę (“Cień wielkiej góry” i “Przechodniem byłem między wami” - przyp. aut.), wystartowała w Polsce z muzyką rockową i to były bardzo znaczące “longplaye”. Moim zdaniem to są płyty na światowym poziomie. Później, gdy na topie była grupa The Police, gdy zaczęła atakować nowa fala, to Romek potrafił zawsze znaleźć brzmienia, które pasowały do tego, co było tworzone na zachodzie Europy.
Fabryka wielkich hitów
Marek Raduli
- Zawierał w tych swoich nutach, przede wszystkim świadomość tego, w jakich klimatach pewne elementy powinny pasować do artysty, dla którego pisał. W wielu wypadkach było też tak, że jego twórczość była po prostu uniwersalna. W dużej mierze od aranżacji zależało to, jak te utwory będą wyglądać. Jego melodyka jest charakterystyczna, jego przebiegi harmoniczne połączone z melodią są dość charakterystyczne i to mają ci nieliczni. Rozpoznaje się przecież twórczość Janka Borysewicza, Marka Jackowskiego i Romualda Lipki.
Tomasz Kowalewicz (szef redakcji muzycznej Radia Centrum)
- W wymiarze komerycjnym najbardziej oddającym potęgę Budki faktem byłby rok 1997. I choć był to właśnie ten moment odejścia od muzyki rockowej, to jednak nie można przejść obojętnie obok faktu, że zespół jednocześnie sprzedał ponad milion egzemplarzy płyty „Nic nie boli, tak jak życie”. Mówimy tylko o oficjalnych wynikach. To jest jedyny polski zespół, który sprzedał tak ogromną liczbę płyt. Z kolei wcześniejsze wydawnictwa można uznać za kamienie milowe w polskim rocku. Skoro po 46 latach płytę „Cień wielkiej góry” wciąż podaje się jako przykład muzyki, która się nie zestarzała, naprawdę coś to musi znaczyć. Zaryzykuję stwierdzenie, że dzięki Budce Polacy jeszcze bardziej pokochali muzykę rockową.
Urszula
- Romek był bardzo wszechstronnym muzykiem i kompozytorem. Komponował dla wielu różnych osobowości i to jest bardzo ciekawe. Był jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym, który miał aż tak szerokie spektrum kompozycji. Potrafił wyczuć artystę, dla którego pisał. W swojej twórczości nie bał się różnorodności.
Lubił swoją pracę
Grzegorz Wilk
- Romek miał głowę pełną pomysłów i nigdy się ich nie bał. Wiadomo, niektóre piosenki czasem są podobne do siebie. Ale tak to jest: każdy z kompozytorów ma jakiś swój sznyt, jakieś cechy rozpoznawcze. Jego piosenki charakteryzowały się dużą melodyką. Lubił też, kiedy część muzyczna, czyli cała aranżacja, była spójna z linią wokalną i z tekstem. Cały czas skupiał się na tekście, bo chciał, żeby wszystko było jasne i zrozumiałe, żeby te piosenki nie były „takie sobie”. Miały być tylko dobre, na inne szkoda mu było czasu.
Tomasz Kowalewicz
- Jeśli ktoś chciałby wyrazić w liczbach wkład Romualda Lipki w rozwój muzyki popularnej, to chyba najprostszym rozwiązaniem byłoby wypisanie wszystkich przebojów, które stworzył przez lata swojej działalności. Niektórzy byliby zaskoczeni, że to właśnie on jest autorem danych kompozycji. Jest kojarzony przede wszystkim z Budką Suflera, ale napisał też wiele kompozycji dla Anny Jantar, Zdzisławy Sośnickiej czy Ireny Santor. Tworzył też dla Maryli Rodowicz. Nawet kilka dni przed śmiercią skomponował piosenkę na 100. rocznicę urodzin Jana Pawła II. Zaśpiewali ją m.in. Kasia Moś, Dorota Osińska, Wojtek Cugowski i Marek Piekarczyk.
Izabela Trojanowska
- Autorem tekstów był Andrzej Mogielnicki i myślę, że to on bardziej współpracował z wokalistami. Pilnował, żeby puenty, które były z konieczności często ukryte ze względu na cenzurę, wybrzmiały. Romek zajmował się tą stroną muzyczną: chciał, żeby było czysto, rytmicznie i aby głos brzmiał idealnie. To był człowiek, który dbał o każdy detal swoich kompozycji. Romek był przede wszystkim bardzo ciepłym człowiekiem i przyjacielem nas wszystkich.
Tytuły znane na pamięć
Marek Raduli
- Z tych wszystkich hitów, trudno jest nie wspomnieć, że piękną kompozycją jest piosenka „Dmuchawce, latawce, wiatr”. Bardzo lubiłem twórczość Romualda, która była bardziej liryczna. Miał on na swój użytek, jak to nazwałem, nuty, które ważą. Jego doświadczenie przekładało się na ciężar gatunkowy i w takich numerach jak „Aleja gwiazd”, słychać, że to jest po prostu konkret. „Takie tango”, wielki hit Budki z lat 90., było utworem bardzo zgrabnym i poukładanym. Uważam, że Romuald miał inne, ciekawsze kompozycje, ale jednak to ta piosenka przeszła do historii jako jeden z największych przebojów Budki Suflera.
Izabela Trojanowska
- Mam wiele ulubionych kompozycji, których autorem był Romek. Trudno jednak w takim morzu piosenek wyłowić kilka, bo to by była krzywda dla reszty. Wszystkie te utwory, pomimo, że jest to rock czy nawet pop, są szlachetne. To wyróżnia Romka. Bardzo lubię piosenkę „Jestem twoim grzechem” ze swojej płyty i „Komu więcej, komu mniej”. Tej drugiej piosenki nigdy nie lansowaliśmy, więc nie śpiewałam jej na koncertach. Takiego kompozytora na pewno już nie będzie.
Urszula
- Zawsze kończymy koncerty utworem „Dmuchawce, latawce, wiatr”, zawsze są też „Malinowy król”, „Luz-blues...”, bo jakby mogło ich zabraknąć. To są takie sztandarowe piosenki, które najbardziej kojarzą się słuchaczom ze mną. I właśnie, kiedy mówi się o Urszuli i Budce Suflera, to do głowy przychodzą te właśnie piosenki.