Jest śledztwo dotyczące rzekomych nadużyć w Centrum Spotkania Kultur. Miało dojść m.in. do poświadczenia nieprawdy i oszustwa. – To stek bzdur – ripostują adresaci zarzutów. Zapowiadają pozwy i mówią o odszkodowaniach.
Śledztwo to pokłosie kontroli zarządzonej przez Marka Krakowskiego. W marcu z poparciem PiS zajął fotel dyrektora CSK. Zastąpił na tym stanowisku Piotra Franaszka (PO). Nowy szef zlecił audyt, który miał pokazać, w jakim stanie przejął instytucję. Krakowski mówił o tym podczas głośnej konferencji prasowej w maju. Pod adresem poprzednika i jego podwładnych padły oskarżenia o liczne nieprawidłowości. O swoich podejrzeniach nowe władze CSK zawiadomiły śledczych. Sprawa trafiła z Lublina do Prokuratury Rejonowej w Łukowie. Tam postanowiono, że są podstawy do wszczęcia śledztwa.
– Postępowanie toczy się w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Nikomu nie postawiono więc żadnych zarzutów – zastrzega Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Analizujemy zebrany materiał. Musimy również przesłuchać blisko 20 świadków.
Śledztwo ma kilka wątków. Pierwszy dotyczy poświadczenia nieprawdy oraz oszustwa. Chodzi o fakturę na holowanie, serwis i wymianę części w samochodzie należącym do CSK. Opiewała ona na ponad 6500 zł. Faktycznie jednak wspomniane usługi miały dotyczyć prywatnego samochodu dawnego szefa CSK. Na celowniku śledczych jest m.in. firma motoryzacyjna, która miała poświadczyć nieprawdę w fakturze za naprawę samochodu.
– W mojej ocenie jest to gra polityczna. Raz, czy dwa razy naprawialiśmy samochód z CSK w Lublinie. Od kilku lat serwisuję także prywatne auto pana Franaszka – mówi Dziennikowi Jarosław Kasperek, właściciel firmy Kas Car. A Franaszek dodaje: – To polityczna manipulacja i stek bzdur. Do tej pory nikt nie prosił mnie o żadne wyjaśnienia. Do naprawy trafił na pewno samochód służbowy. Miał pięćset tysięcy kilometrów przebiegu był kilka razy naprawiany w różnych warsztatach a upoważnionych do jazdy nim było z 10 osób w instytucji. Prawdopodobnie ktoś błędnie opisał fakturę. – mówi. Dodaje, że sam pozwał Krakowskiego o zniesławienie. Pierwsza rozprawa ma się odbyć jeszcze w październiku.
– Przerażające dla mnie jest to, że nowe władze zamiast skupić się na rozwoju i przedstawieniu swojego pomysłu na CSK i program, zajmują się tylko tym, żeby zdyskredytować mnie i osoby, które tworzyły tę instytucję praktycznie od zera. Nawet jestem wycinany z filmów i druków. Metody jak z głębokiego PRL – mówi Franaszek. W prywatnym akcje oskarżenia zarzuca mu m.in. pomówienie oraz bezpodstawne ferowanie wyroków podczas majowej konferencji prasowej.
Prokuratura Rejonowa w Łukowie bada kilka wątków dotyczących rzekomych nieprawidłowości w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie.
Jeden z nich dotyczy współpracy CSK z firmą Medialny24, która odpowiadała za przygotowanie i ekspozycję bilboardów reklamowych dla centrum. Spółka ta jest kontrolowana przez firmę Piotra Kowalczyka (PSL), byłego przewodniczącego Rady Miasta Lublin.
Wątpliwości śledczych wzbudziła faktura za kwiecień, opiewająca na ponad 10 tys. zł. Z ustaleń kontrolujących wynika, że zamówione wówczas usługi nie zostały wykonane.
Przedstawiciele spółki odpierają te zarzuty. Jak wyjaśniają, co miesiąc otrzymywali od CSK materiały do ekspozycji na konkretny miesiąc. Następnie przygotowywali próbne wydruki, zatwierdzane potem przez zleceniodawcę. Fotografie gotowych tablic były później przesyłane do CSK jako dowód wykonania usługi. Tak też miało być w kwietniu.
– Ponieważ CSK nie zgłosiło żadnej uwagi do sposobu czy jakości albo zakresu wykonanej usługi, 25 kwietnia przesłaliśmy prośbę o podpisanie raportu z wykonania usługi, a 26 kwietnia wystawiliśmy fakturę. Z chwilą przesłania do CSK prośby o podpisanie protokołu i doręczenia faktury, rozpoczęły się problemy – wyjaśnia Aleksandra Szyszko, rzecznik prasowy spółki Medialny24.
Problemem – jak utrzymuje – była nieobecność osoby upoważnionej do podpisania protokołu. Jednocześnie Marek Krakowski nie wskazał zastępcy. Finalnie jednak w połowie czerwca protokół został podpisany, co powinno zamknąć sprawę – utrzymuje spółka. – CSK nigdy nie kwestionowało wykonania tej usługi, a jedynie wskazywało na wewnętrzne własne problemy kadrowe, a więc problemy leżące wyłącznie po stronie CSK – dodaje Aleksandra Szyszko.
W odpowiedzi na nasze pytania firma przedstawiła szczegółową dokumentację z wykonania i ekspozycji plakatów dla CSK. – W związku ze złożeniem nieprawdziwego oskarżenia, w poniedziałek złożone zostanie zawiadomienie do organów ścigania o popełnieniu przestępstwa przez osobę oskarżającą, polegającego na fałszywym zawiadomieniu o przestępstwie, którego nie było – zapowiada Szyszko.
– Firma przed wystawieniem faktury powinna przedłożyć przewidziane w umowie dowody na to, że usługa została należycie wykonana – mówi tymczasem Marek Krakowski. – Takich dowodów nie otrzymałem, więc stwierdziłem, że wystawiona faktura może być próbą wyłudzenia pieniędzy. Niech rozstrzygnie to prokuratura – kwituje były dyrektor CSK.
Sprawa może jednak zakończyć się procesem.
– Ponieważ fałszywe zawiadomienie naraża spółkę na utratę dobrego imienia u kontrahentów, po ustaleniu osoby, która zawiadomiła prokuraturę, złożymy także pozew o naruszenie dóbr osobistych, w którym będziemy domagać się przeprosin i wpłaty 100.000 zł na cel charytatywny.
Prokuratorskie śledztwo dotyczy również kradzieży fotela kinowego, wartego ponad 4700 zł.
– Nie zawłaszczyłem żadnego fotela. Według mojej wiedzy znajduje się on w Centrum Spotkania Kultur – mówi Piotr Franaszek.