Przywłaszczenie lodówki i fotela, wyłudzenia, niejasne umowy na promocję w lokalnym portalu, czy działanie na szkodę instytucji zarzuca pełniący obowiązki dyrektora Centrum Spotkania Kultur w Lublinie Marek Krakowski poprzedniemu szefowi instytucji. Piotr Franaszek zarzuty odpiera i zamierza skierować sprawę do sądu
W czwartek Krakowski przedstawił wyniki audytu prawnego, którego przeprowadzenie zlecił tydzień po tym, jak w połowie marca został powołany na stanowisko p.o. dyrektora CSK. – Chcieliśmy zbadać, na ile rzeczy, które formalno-prawnie funkcjonują w Centrum Spotkania Kultur było zgodne z wewnętrznymi procedurami – wyjaśnia Krakowski. I przytacza wnioski z kontroli mówiące o nieprawidłowościach, które według jego słów wkrótce zostaną zgłoszone do prokuratury.
– Nagminną rzeczą w umowach było niedookreślanie kwot, które z pieniędzy publicznych CSK ma wydawać. Szereg umów nie posiadał kontrasygnaty głównej księgowej. Żeby wiedzieć, w jaki sposób funkcjonowała instytucja, trzeba zrozumieć sposób działania ówczesnej dyrekcji. Tutaj chciałbym krótko zobrazować, jak rozwijał się prywatny folwark, w którym brał udział ówczesny dyrektor Piotr Franaszek – mówi Krakowski.
Następnie zarzucił poprzednikowi przywłaszczenie lodówki i fotela kinowego o wartości ok. 8 tys. zł, czy wynajmowanie przez 55 dni niezwiązanej z CSK osobie jednego ze znajdujących się w nim pokoi hotelowych, co miało narazić instytucję na stratę w wysokości 6,6 tys. zł. Kolejny z zarzutów dotyczył zlecenia naprawy i holowania służbowego renault traffic. Koszt tych usług wyniósł 6,5 tys. zł. Jednak zdaniem obecnego dyrektora i jego zastępcy ds. zarządzania infrastrukturą techniczną Grzegorza Samojluka, auto w tym czasie było sprawne i stało na wewnętrznym parkingu. – Zgromadzona dokumentacja wskazuje jednoznacznie, że dokonano naprawy zupełnie innego pojazdu – precyzuje Samojluk.
W audycie pojawiły się też wątpliwości związane z umowami marketingowymi. Dwie z nich, opiewające na łączną kwotę 180 tys. zł, na początku tego roku zawarto ze spółką Medialny24, należącą do byłego przewodniczącego lubelskiej Rady Miasta Piotra Kowalczyka (PSL). Pierwsza dotyczyła reklamy na billboardach, a druga prowadzenia kampanii informacyjnej w portalu lubelski.pl (również należącym do Kowalczyka) wraz z serwisem foto i wideo. – Z tego drugiego tytułu CSK zobowiązało się do płacenia 3,5 tys. zł netto miesięcznie, co naszym zdaniem jest absolutnie nieuzasadnione i rodzi podejrzenie wyprowadzania pieniędzy – punktuje Krakowski. Zaznacza, że trwa ustalanie, czy umowy mogą zostać zerwane. Jednocześnie – po pytaniach od dziennikarzy – informuje, że centrum rozpoczęło współpracę z agencją reklamy VIP. Ma ona zajmować się reklamowaniem CSK w branżowych mediach, m.in. RMF Classic czy TVP Kultura. Koszt tych usług to według obecnego dyrektora 4-5 tys. zł miesięcznie.
Poprzednikowi zarzuca także m.in. wynegocjowanie niekorzystnego układu zbiorowego ze związkami zawodowymi, którego warunki mogłyby wygenerować stratę nawet 400 tys. zł. Miały one zakładać m.in. zapewnienie każdemu pracownikowi służbowego telefonu, nagrody jubileuszowe po pięciu latach pracy czy sześciomiesięczne wypowiedzenia. Ostatecznie układ nie wszedł w życie.
Co na to Piotr Franaszek? Przeczytaj całe oświadczenie byłego dyrektora
– Jestem zdruzgotany. Pan Krakowski już na wstępie swojej pracy wykazał się niekompetencją i zaczął podejmować wobec pracowników działania na granicy prawa. Teraz próbuje szukać szkalujących mnie faktów. W tej chwili to ja rozważę skierowanie sprawy do sądu za publiczne szkalowanie mojego imienia – mówi nam były dyrektor CSK. I zaprzecza zarzutom wskazanym przez swojego następcę.
Jak twierdzi, wspomniane lodówka i fotel były na wyposażeniu jego gabinetu, ale nie były własnością instytucji. Wyjaśnia, że pokoje gościnne były udostępniane współpracującym z centrum artystom i menadżerom, żeby ograniczyć koszty związane z wynajmem miejsc w hotelach. Zapewnia też, że wspomniana naprawa dotyczyła służbowego auta, ale na fakturze mogła pojawić się nieścisłość w opisie. Deklaruje ponadto, że podważane umowy marketingowe zostały przeprowadzone po rozeznaniu rynku, a ich warunki były korzystne i pozwalały m.in. na ograniczenie innych wydatków.
- Deklarowałem, że jeśli pojawią się jakieś wątpliwości, jestem do dyspozycji i wszystko wyjaśnię. Dyrektor Krakowski nigdy mnie o nic nie zapytał, szukając bezpodstawnych zarzutów – podsumowuje Franaszek.
- Nie mogłem tego zrobić, bo pan Franaszek nie jest pracownikiem CSK. Nie mam na niego żadnego formalnego przełożenia – odpowiada Krakowski.