Już nie liczę ile włożyłem w mojego nissana. Pewnie kupiłbym sobie mieszkanie pod miastem.
W lubelskich zawodach zorganizowanych przez Polską Federację Driftingu wzięło udział 53 zawodników. To jest więcej niż w rajdzie Elmot, który ruszył wczoraj. - Do Lublina na I eliminację przyjechało 53 zawodników. To bardzo dużo.
Załadowane przez: Dziennik Wschodni. Realizacja Łukasz Minkiewicz
Do sobotnich finałów zakwalifikowała się 30 jeźdźców. Wygrał Bartosz Stolarski z Warszawy - wyjaśnia szczegółowo Magda Budek, event manager w Polskiej Federacji Driftingu. - Pierwszą eliminację oglądało ponad 2800 kibiców. Taka frekwencja nas mile zaskoczyła - dodaje Budek.
90 na \"budziku”
- Nie było łatwo. Trasa była trudna, techniczna i szybka. Naprawdę duże słowa uznania - mówi Bartosz Stolarski. - Drift to kwintesencja jazdy. Jest szybkość i jazda bokiem. Akurat podczas I eliminacji jeździliśmy 60, 70 na godzinę, bo padał rzęsisty deszcz. Gdyby było sucho, myślę, że i "90” pojawiłaby się na "budziku”. A to w przypadku driftu jest bardzo szybko. Zwykły śmiertelnik po takiej przejażdżce ma dość. Ale do tego sportu trzeba być nienormalnym - dodaje Stolarski, który w ten sport bawi się już trzy lata.
Będzie akademia
Lubelska impreza, współorganizowana przez Automobilklub Wschodni, zebrała same pochwały za organizację. - Mimo ogromnej wody lejącej się z nieba, wszystko działało - komputery, elektroniczny pomiar czasu. Tor do jazdy był ustawiony perfekcyjnie - dodaje Stolarski.
- Patrząc po Kronie toru, na której stały tysiące kibiców, wiemy jedno: ten sport ma przyszłość. Prawdopodobnie otworzymy na Torze Lublin Akademię Driftu - mówi Kuba Jankowski z Automobilklubu Lubelskiego. Kolejna eliminacja Toyo Drift Cup za rok. To nie znaczy jednak, że w tzw. międzyczasie na Torze Lublin nie pojawią się auta sunące bokiem.