ROZMOWA z Aleksandrą Mirosław z Klubu Wspinaczkowego Kotłownia Lublin
- Jak samopoczucie po ogłoszeniu decyzji o przesunięciu Igrzysk Olimpijskich w Tokio na przyszły rok?
– Bywało zmienne. Teraz jest już dużo lepiej, bo zapadła decyzja. Każdy sportowiec wie teraz, na czym stoi i do czego zmierza. W końcu nie żyjemy w takiej niepewności.
- Ciężko sobie wyobrazić, żeby decyzja była inna…
– Patrząc na to, co się dzieje, to była to – moim zdaniem – jedyna słuszna decyzja. Na pewno bardzo trudna dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i dla sportowców. Myślę, że większość osób, które się już zakwalifikowały na igrzyska, miały tę datę zakreśloną w kalendarzu. To była słuszna decyzja, patrząc też na to, jak poszczególne kraje reagowały. Kadry narodowe Kanady, Wielkiej Brytanii i Australii zadeklarowały, że nie wezmą udziału w igrzyskach. Gdyby decyzja MKOl nie zapadła w środę, to kolejne kraje by tak postąpiły.
- Jesteś w o tyle dobrej sytuacji, że uzyskałaś już kwalifikację olimpijską.
– Tak. Jeżeli chodzi o wspinanie, to start na igrzyskach ma pewnych 15 kobiet i tyle samo mężczyzn. Natomiast po 5 miejsc nadal jest wolnych. Są to 4 miejsca z mistrzostw kontynentów, które się nie odbyły: Afryki, Australii, Azji i Europy oraz „dzika karta”, która jest przyznawana przez komisję trójstronną. To ostatnie miejsce miało być ogłoszone w maju, ale podejrzewam, że to również się opóźni.
- Kiedy po raz ostatni startowałaś w zawodach?
– W tym roku jeszcze nie startowałam. Ostatnie zawody, na jakich byłam, to China Open na początku listopada. Teraz miałam wystartować na Mistrzostwach Europy, które się nie odbyły. Przesunięto je na czerwiec. Na razie to jest oficjalna wersja i prawdopodobnie będzie to mój pierwszy start.
- Nie jest dla ciebie problemem taka kilkumiesięczna przerwa od startów?
– Staram się tego nie rozważać jako problem. Przez ostatnie dwa sezony, czyli od 2018 roku, gdy wróciłam do sportu, bardzo mocno selekcjonuję te występy. Pamiętam, że pierwszy start – właśnie w tamtym sezonie – miałam po roku przerwy. Przygotowuję się na tyle, na ile jestem w stanie. Będę robiła swoje, ale nie miałam problemów, kiedy po długiej przerwie brałam udział w zawodach.
- Co z twoimi planami treningowymi? Będą duże korekty?
– Nie zliczę, ile już korekt było w tym sezonie. Wszystko zmienia się z dnia na dzień – to, co mieliśmy na początku tygodnia, a to, co było na końcu tygodnia, to jest po prostu przepaść. W tym momencie trenowanie jest mocno utrudnione. Część treningów odbywała się w domu, część na dworze w formie treningów biegowych. Jeszcze do środy miałam możliwość trenowania na ścianie klubowej. Mimo że była ona zamknięta, to miałam o tyle komfortowo, że byłam tam sama. Po zaostrzeniu się ograniczeń musimy to zmieniać.