Rozmowa z Alesią Mihdaliovą, rozgrywającą MKS Selgros Lublin
- Czy jest pani zadowolona ze swojego występu?
– Nie do końca. Cieszę się przede wszystkim z faktu, że trener mi zaufał i wystawił mnie do pierwszego rzutu karnego. Wykorzystałam go i to pomogło mi w dalszej części meczu. Zaufanie trenera jest dla mnie bardzo istotne. Było z mojej strony za dużo niecelnych rzutów, ale przecież ktoś musiał próbować pokonać Adriannę Płaczek. Nie wolno zapominać o Weronice Gawlik, która świetnie broniła i dała nam dużo spokoju. Każda z nas dołożyła swoją cegiełkę do tego sukcesu.
- Pani dorobek bramkowy jednak musi cieszyć...
– Nawet nie wiem, ile zdobyłam bramek. Nigdy tego nie liczę i nie zwracam na to uwagi.
- W końcówce pierwszej połowy przydarzył wam się przestój, który mógł was nawet kosztować utratę prowadzenia. Co było jego przyczyną?
– Na szczęście nie dałyśmy Pogoni wyjść na prowadzenie. Myślę, że nasza gorsza dyspozycja w tym fragmencie meczu była spowodowana zmęczeniem. Każda z nas walczyła z maksymalnym zaangażowaniem zarówno w obronie, jak i w ataku. Ja też oddawałam ostatnie rzuty będąc strasznie zmęczoną. Na szczęście w przerwie usłyszeliśmy kilka celnych rad i na drugą połowę wyszłyśmy ze znacznie chłodniejszymi głowami.