Miniona runda była próbą cierpliwości dla kibiców w Dorohusku.
Ta data to debiut Witalija Zbyrni. W ostatnich dwóch meczach Ukrainiec strzelił cztery bramki, a do tego dołożył jeszcze trafienie w spotkaniu pucharowym.
- Witalija poznałem kilka tygodni temu na... parkingu przy przejściu granicznym. Zaczęliśmy rozmawiać o futbolu. Powiedział mi, że chciałby pograć u nas. Zaprosiłem go na trening, aby zaprezentował swoje umiejętności. Szybko przekonał nas do siebie - opowiada Krzysztof Wójcik, prezes Granicy.
26-letni napastnik na swój debiut musiał czekać półtora miesiąca, gdyż Ukraiński Związek Piłki Nożnej nie przesyłał odpowiednich dokumentów do PZPN. - Związek, nie mogąc doczekać się na papiery, zezwolił Witalijowi zagrać w naszych barwach w dwóch ostatnich kolejkach - opowiada Krzysztof Ruszkiewicz, trener Granicy.
- Szkoda, że tak długo musieliśmy czekać, bo pewnie mielibyśmy o wiele więcej punktów - nie może odżałować Wójcik. Należy przyznać rację prezesowi przygranicznego klubu, bo gdyby nie zwycięstwa w dwóch ostatnich spotkaniach, Granica byłaby teraz, zamiast na ósmym, na przedostatnim miejscu w tabeli.
Zbyrnia występował w przeszłości we lwowskich klubach.
Jednak w ostatnich czterech latach wziął rozbrat z futbolem i grywał tylko amatorsko. - Cieszę się, że udało nam się go pozyskać. Witalij świetnie wkomponował się w zespół, choć, na razie niewiele rozumie po polsku - dodaje Ruszkiewicz.
Dobra forma Zbyrni, który obecnie przebywa w swoim domu na Ukrainie, z pewnością zainteresuje kluby z wyższych lig. - Jeżeli ktoś się do nas zgłosi i będzie chciał go pozyskać, to nie będziemy mu blokować rozwoju kariery. Mam nadzieję jednak, że na wiosnę zostanie u nas - powiedział Wójcik.
Jak udało nam się dowiedzieć z nieoficjalnych źródeł, w Dorohusku mają już ewentualnych następców Zbyrni. Są to oczywiście Ukraińcy. Jeden z nich jest pomocnikiem, a drugi napastnikiem. Obaj występowali wcześniej w ligach regionalnych swojej ojczyzny.