Fot. Maciej Kaczanowski
Zielono-czarni są w poważnym kryzysie. Przegrali już cztery razy z rzędu, a ze względu na ciężki kalendarz o przerwanie złej passy nie będzie łatwo
Sytuacja Górnika Łęczna robi się coraz trudniejsza. Klub od momentu powrotu do ekstraklasy miewał różne momenty, ale w takich tarapatach nie był jeszcze ani razu. Nawet pod koniec fazy zasadniczej minionych rozgrywek, gdy nie potrafił wygrać ośmiu kolejnych meczów. Wówczas także odniósł cztery porażki z rzędu, ale miał kapitał w postaci dorobku punktowego z poprzednich spotkań. W tym sezonie od początku nie zachwycał, więc gdy przydarzyła się gorsza passa, spadł na samo dno ligowej tabeli.
Po 17 kolejkach zielono-czarni mają na koncie zaledwie 14 punktów. Nie mogą pochwalić się skuteczną ofensywą (17 strzelonych goli to najsłabszy wynik w lidze), a i w defensywie nie wiedzie im się ostatnio najlepiej. Jeszcze niedawno to była ich siła. W 13 spotkaniach stracili zaledwie 15 goli. W ostatnich czterech aż 13. Nic dziwnego, że trener Andrzej Rybarski zdecydował się na zmiany w składzie, dał szansę wielu nominalnym rezerwowym. To nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów. Górnik, jak przegrywał, tak przegrywa. Ostatnio 0:4 z Ruchem Chorzów i 0:3 z Lechią Gdańsk.
– Przegraliśmy z bardzo dobrą drużyną i gratuluję jej zwycięstwa. To zespół, który może wywalczyć mistrzostwo Polski. Jeśli chodzi o mój zespół, to w stosunku do spotkania z Ruchem była to drużyna ambitna i walcząca. Lechia jednak skrzętnie wykorzystała nasze błędy. Natomiast jeśli chodzi o zmiany, jeśli się nie wygrywa meczów trzeba dokonywać w składzie rotacji – stwierdził szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej.
Wśród odstawionych znaleźli się m.in. bramkarz Sergiusz Prusak, pomocnik Grzegorz Piesio i obrońca Leandro. Z całej trójki jedynie ten ostatni zasiadł na ławce rezerwowych. – Uznałem, że Serek po takiej serii porażek powinien odpocząć. Musi też zredukować emocje – wyjaśnił Rybarski. Zastępujący go Wojciech Małecki zebrał niezłe recenzje, ale nie uchronił zespołu przed porażką.
Mimo kiepskiej dyspozycji, działacze zachowują spokój i nie myślą o zmianach w sztabie szkoleniowym. – Górnik Łęczna nie zmienia trenerów często. Wierzymy, że wyjdziemy z tego kryzysu silniejsi i bardziej zjednoczeni, bo takie sytuacje wzmacniają tożsamość całej organizacji – powiedział nam przed kilkoma dniami prezes Artur Kapelko. Porażka z Lechią nic nie zmienia. Rybarski w dalszym ciągu może cieszyć się zaufaniem zarządu.
Zadaniem szkoleniowca jest odbudowa morale drużyny i ugranie jak największej liczby punktów do końca roku. Łatwo nie będzie, bo terminarz nie jest sprzymierzeńcem Górników. W niedzielę mecz z pragnącą się odbudować Cracovią, później starcie z rewelacyjna Termaliką, a na koniec wyjazd do imponującego w ostatnich tygodniach formą mistrza Polski. Na łęcznian nikt nie stawia i to może być ich atutem. A Rybarski już raz, przejmując zespół pod koniec minionego sezonu po Juriju Szatałowie, udowodnił, że radzi sobie w kryzysowych sytuacjach. Wszystko wciąż jest w nogach piłkarzy. Żeby wydostać się ze strefy spadkowej, wystarczy jedno zwycięstwo. Bo strata do 14 Wisły Płock to zaledwie trzy „oczka”.