Rozmowa z Dariuszem Gawłem, prezesem AZS UMCS Lublin
- W skali całego kraju niewiele jest szkół wyższych, które dostrzegają potencjał sportu jako nośnika promocyjnego. Tym większe podziękowania należą się władzom naszej uczelni. Bo one to widzą i chcą kontynuować promocję Uniwersytetu poprzez sport.
• Kończący się rok był dla was pełen sukcesów. Które z osiągnięć było dla prezesa klubu szczególnym powodem do satysfakcji?
- Bez wątpienia największym sukcesem roku 2014 było najwyższe w historii, piąte miejsce naszych zawodników w Timex Ekstraklasie Ligi Lekkoatletycznej, a warto podkreślić, że w tym roku niestety nie reprezentowała nas Anita Włodarczyk.
• Ten rok był przełomowy, bo po latach przerwy ponownie wprowadziliście halowy zespół do najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Taki był cel postawiony przez Rektora UMCS prof. Stanisława Michałowskiego. Chcieliśmy nawiązać do pięknych tradycji AZS Lublin. Jednocześnie wraz z awansem sportowym, wskoczyliśmy także na wyższy poziom organizacyjny.
• Zetknęliście się z nowymi realiami, co sprawiło wam największe trudności?
- Ciężko wskazać jedną, konkretną rzecz, bo praktycznie wszystko było dla nas nowe. Na szczęście zatrudniliśmy Krzysztofa Szewczyka, świetnego szkoleniowca, fachowca z ogromną wiedzą i doświadczeniem, z czego korzystamy. To w dużej mierze dzięki niemu ten przeskok okazał się bezbolesny. AZS UMCS jest specyficzną organizacją. Kilka osób pracuje na wyniki wielu zespołów, podczas gdy inne kluby zatrudniają wiele osób pracujących na rzecz jednego zespołu. Ale dajemy sobie radę i nikt nie narzeka.
• Udało się wam znaleźć sponsora strategicznego, a to na tak ciężkim rynku jak lubelski jest wielką sztuką.
- Nie mam porównania, jak wygląda to w innych województwach, ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że to długi proces, wymagający olbrzymiego zaangażowania. Cieszę się że dobry klimat do pozyskania sponsora stworzyli prezydent Lublina pan Krzysztof Żuk oraz rektor UMCS prof. Stanisław Michałowski. Bardzo dziękuję im za to, bo bez ich wsparcia, ciężko byłoby nawiązać taką współpracę. Niezwykle cieszę się, że Fabryka Cukierków Pszczółka S.A. dołączyła do naszej sportowej rodziny, do takich firm, jak Galeria Olimp, Perła Browary Lubelskie, Deweloper LUK Jacek Wysokiński, czy Stalma S.A., które wspierają nas od lat. Cieszę się, że prezes zarządu Krajowej Spółki Cukrowej pan Marek Dereziński, a także prezes zarządu Fabryki Cukierków Pszczółka, pan Marek Spuz vel Szpos nam zaufali. Wierzę, że współpraca ta jest korzystna dla obydwu stron, co potwierdzają badania marketingowe oraz analiza wygenerowanego przez nas ekwiwalentu medialnego.
• Mówiąc o koszykarkach trzeba ocenić tę pierwszą, debiutancką rundę zdecydowanie na plus. Osiągnęliście marketingowy sukces, ściągając kibiców na trybuny, a i wynik sportowy nie budzi zastrzeżeń.
- Zacznę może od kwestii marketingowych. Zapełnienie hali MOSiR było dla nas niezwykle istotne. Wyszliśmy z założenia, że nasze mecze, nie tylko koszykarek, były, są i chcemy by były zawsze darmowe. W tym celu zorganizowaliśmy akcję rozdawania koszulek na meczu inaugurującym sezon Tauron Basket Ligi Kobiet pomiędzy AZS UMCS a Energą Toruń. Koszulki te są karnetem na cały sezon 2014/2015. Co do poziomu sportowego i szans na play-off, to najważniejsze mecze jeszcze przed nami, ale zdobyliśmy już niezwykle cenne doświadczenie i z każdym meczem powinno być tylko lepiej.
• Dobrze trafiliście z amerykańskimi koszykarkami. Żadna z nich nie okazała się może gwiazdą ligi, ale wszystkie zostały z marszu mocnymi punktami zespołu.
- My wybraliśmy trenera, a trener miał wolną rękę w doborze zawodniczek. Wszelkie gratulacje należą się jemu.
• Jesteście "Arsenalem koszykówki". Gdyby nie kontuzje, które męczyły was regularnie w tej pierwszej rundzie, prawdopodobnie bylibyście w ligowej tabeli nieco wyżej.
- Taki jest sport i trzeba się z tym pogodzić. Urazy mogę przydarzyć się każdemu, nie ma reguły. Zresztą, jeśli spojrzeć trzy lata wstecz, nic poważnego nam się nie przytrafiało. Jedynie drobne podkręcenia. Najważniejsze, że to nie są urazy przeciążeniowe, ale przypadkowe, mechaniczne, spowodowane dużym zaangażowaniem na treningach.
• W Nowym Roku powinniście być jeszcze silniejsi. Podobno w zespole zostaną zarówno Angel Robinson, jak i Dara Taylor, które do tej pory nie miały możliwości grania ze sobą.
- Angel dołączyła do nas po kontuzji Dary i okazała się bardzo dużym wzmocnieniem. W tej chwili mamy z nią już kontrakt podpisany do końca sezonu. Natomiast Taylor zagrała do tej pory w trzech meczach, a dwa z nich wygraliśmy. Później doznała kontuzji i wyjechała leczyć się do Stanów Zjednoczonych. Z informacji, jakie posiadamy, wynika, że rehabilitacja przebywa planowo i na początku stycznia Dara ma być do dyspozycji trenera.
• Słyszałem też, że szykujecie hit transferowy na pozycję podkoszowej...
- Hit? Nie stać nas na zawodniczki z uznanymi nazwiskami. Jesteśmy beniaminkiem, niezbyt bogatym. Poruszamy się w ramach realnego budżetu, dlatego nie ściągniemy do Lublina żadnej gwiazdy. Celujemy w ciekawe, młode zawodniczki po uniwersytecie w Stanach Zjednoczonych, które będą chciały pokazać się w Europie.
• Miałem na myśli raczej hit w naszych lubelskich realiach, czyli zawodniczkę, mającą za sobą występy w WNBA.
- W tej chwili mogę powiedzieć tylko tyle, że z grona kilkunastu koszykarek trener wyselekcjonował trzy, z którymi prowadzimy rozmowy, ale nic nie zostało jeszcze podpisane.
• Nowa podkoszowa może być gotowa już na pierwsze spotkanie w nowym roku z Artego Bydgoszcz?
- Takie jest założenie. Wszystkie Amerykanki mają przylecieć 2 stycznia do Warszawy.
• Pozyskanie piątej zagranicznej zawodniczki nie wpędzi was w finansowe tarapaty?
- Mamy określony budżet i nie możemy go przekroczyć. Dyscyplina finansowa jest najważniejsza. Przed rozpoczęciem sezonu założyliśmy sobie też pewną rezerwę, z której niestety musieliśmy szybko skorzystać, gdy okazało się, że mamy problem na pozycji obwodowej, dlatego pozyskaliśmy Lelję Bejtić. Pozyskanie nowej podkoszowej takim obciążeniem nie będzie, bo ta trafi do nas w miejsce Chelsea Poppens, która 12 stycznia w Stanach Zjednoczonych przejdzie artroskopię kolana. Ponieważ już wcześniej miała problemy zdrowotne, jej kontrakt był tak skonstruowany, że w razie kolejnej kontuzji, może zostać natychmiast rozwiązany. To kolejny cenny pomysł trenera Szewczyka.
• Kończąc temat koszykarek, jakie miejsce na zakończenie sezonu zadowoli prezesa?
- Nauczyłem się, że w sporcie bardzo ważna jest pokora. Ósme miejsce, czyli gra w play-off i walka w pierwszej rundzie z takim przeciwnikiem jak Wisła Kraków, Energa Toruń czy Artego Bydgoszcz to byłaby wspaniała sprawa i niezła gratka dla lubelskiej publiczności.
• Wprowadziliście zespół koszykarski do ekstraklasy, ale niektórzy zarzucają wam, że zaniedbujecie inne drużyny.
- Dziękuję za to pytanie. Jak tylko został wybrany nowy zarząd, wprowadziliśmy rozdzielność finansową, osobne budżety i oddzielne subkonta dla każdego z zespołów. Wcześniej tego nie było. Poza tym przygotowaliśmy bardzo wiele inicjatyw marketingowych, promujących wszystkie zespoły w jednakowym stopniu, klip promocyjny sport uniwersytecki czy flash mob. Jeżeli organizowaliśmy akcje promocyjne, chociażby sesję zdjęciowe, to każdy zespół ligowy w nim uczestniczył. Nikt nie powinien czuć się pokrzywdzony. Wprowadzony System Identyfikacji Wizualnej dotyczy wszystkich drużyn AZS UMCS, również tych uniwersyteckich.
• Macie w planach jakieś nowe akcje marketingowe?
- To pytanie do Tomka Lewtaka, który zajmuje się w naszym klubie takimi rzeczami. W styczniu planujemy kontynuować akcję "Stop Zwolnieniom z WF” oraz odwiedzać współpracujące z nami szkoły podstawowe, w których, dzięki wsparciu Wydziału Sportu i Turystyki Urzędu Miasta, utworzyliśmy klasy profilowane z koszykówki dziewcząt i piłki ręcznej chłopców. To zadanie dla naszych zawodników ligowych, w akcję włączyła się również Fabryka Cukierków Pszczółka.
• Futsaliści nie mają za sobą udanej jesieni. Odnoszę wrażenie, że brakuje im trochę stabilizacji. Trzy ostatnie sezony to dwóch nowych trenerów.
- Organizacja, jaką jest AZS UMCS, charakteryzuje się bardzo dużą dynamiką. Kwestia ta dotyczy zresztą większości AZS w Polsce. W zespołach piłki ręcznej mężczyzn, czy koszykówki mężczyzn 100 procent składu to nasi studenci, w innych sekcjach ligowych procent ten również jest wysoki. Stawiamy na naszych żaków, którzy po zakończeniu studiów często opuszczają Lublin, a w ich miejsce przychodzą następni. Ciężko jest o stabilizację. Proszę pamiętać, że dla nas głównym celem jest przygotowanie się do Akademickich Mistrzostw Polski, rozgrywki ligowe mają w tym tylko pomóc, więc jedna czy dwie porażki nie są dramatem. My chcemy wygrywać, ale nie musimy. Fakt, faktem, że ostatnio z różnych przyczyn doszło do kilku zmian na stanowiskach szkoleniowców. Postawiliśmy na młodych i ambitnych, ale jednocześnie dobrze przygotowanych merytorycznie trenerów i wierzymy, że to przyniesie rezultaty. Jeśli chodzi natomiast o samych futsalistów, to chłopcom brakuje trochę szczęścia. Trenerowi Arturowi Gadzickiemu plany również pokrzyżowały kontuzje. Ale wierzę w ten zespół. Na wiosnę przysporzą nam wiele radości.
• Spore rezerwy ma też zespół piłkarek ręcznych. Czy współpraca z MKS Selgros układa się w stu procentach tak, jak sobie zakładaliście?
- Moim zdaniem tak. Zespół jest w przebudowie, latem odeszło kilka zawodniczek, kilka innych dołączyło. Potrzeba czasu, ale stawiamy głównie na nasze studentki i to jest najważniejsze. Jeżeli chodzi o współpracę z MKS Selgros to dziewczyny z Superligi, które jeżdżą na mecze pierwszej ligi są dla nas oczywiście olbrzymim wzmocnieniem. W drugą stronę niestety to tak nie działa, bo nasze młode zawodniczki potrzebują jeszcze sporo czasu, żeby być gotowe do występów na wyższym poziomie.
• Znakomicie po awansie do drugiej ligi spisują się natomiast koszykarze. Chcecie nawiązać do świetnych tradycji męskiej drużyny AZS UMCS?
- Doskonale pamiętam czasy, kiedy AZS grał w ekstraklasie i nawiązanie do tego byłoby wspaniałą sprawą. W chwili obecnej nasz zespół stać na walkę o wysokie miejsca w drugiej lidze, zobaczymy co przyniesie przyszły sezon. Na wszystko potrzeba czasu. Musimy jednak pamiętać, że męska koszykówka kosztuje więcej niż żeńska, a nasz budżet nie jest z gumy. Póki co cieszą nasze świetne występy.
• Bierzecie pod uwagę nawiązanie współpracy z Wikaną-Startem Lublin i stworzenie zaplecza dla czerwono-czarnych czy wolicie pozostać niezależnym tworem?
- Podejmując wszelkie decyzje będziemy kierować się dobrem naszych zawodników. Choćby z samego szacunku do chłopaków, którzy tak znakomicie radzą sobie w tegorocznych rozgrywkach, do końca sezonu wszystko zostanie bez zmian. Później siądziemy razem z trenerem Przemkiem Łuszczewskim i zastanowimy się, co będzie najlepsze dla naszej drużyny. Jednak takiego pomysłu nie ma, tym bardziej nie są prowadzone ze Startem żadne rozmowy.
• Macie w sumie 9 ligowych drużyn. Chcecie jeszcze powiększyć tę liczbę czy raczej ustabilizować obecny stan posiadania?
- Mierzymy siły na zamiary. Teraz stawiamy na rozwój jakościowy. Chcemy zabezpieczyć jak najwyższe budżety, z których w przyszłym sezonie będą mogli korzystać nasi trenerzy. W chwili obecnej nie ma takich pomysłów, ale zobaczymy co przyniesie rok 2015.