Podopieczni Przemysława Łuszczewskiego mieli wspaniałą okazję, aby zakończyć ćwierćfinałową rywalizację z AGH Kraków już w sobotę. Niestety, w hali MOSiR przegrali po dogrywce 76:85.
Gracze z Lublina mieli w końcówce regulaminowego czasu gry szansę, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Spudłowali jednak dwa ostatnie rzuty, a także stracili piłkę i do wyłonienia zwycięzcy potrzebne było dodatkowe pięć minut. W dogrywce krakowianie byli wyraźnie lepsi, zwłaszcza, że lublinianie musieli radzić sobie bez swoich liderów. Mateusz Wiśniewski, Bartłomiej Karolak i Rafał Król przekroczyli limit fauli i musieli opuścić boisko. W ten sposób krakowianie wyrównali stan rywalizacji, a trzeci, decydujący mecz, odbędzie się dzisiaj w Krakowie.
Jego faworytem wydaje się być AGH, która w Lublinie zaprezentowała się jako bardzo dojrzały zespół. Liderem drużyny jest Tomasz Zych, który blisko dziesięć lat temu grał w ekstraklasie w barwach Unii Tarnów. Świetnie uzupełnia go Bartosz Wróbel, który również ma na swoim koncie występy w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Goście nie są jednak na straconej pozycji. Kilkanaście dni temu, w meczu inauguracyjnym ćwierćfinałową rywalizację, pokonali na wyjeździe krakowian 72:68. Aby jednak myśleć o triumfie w stolicy Małopolski podopieczni Przemysława Łuszczewskiego muszą lepiej wykonywać rzuty osobiste. W sobotę zmarnowali aż piętnaście takich prób. – To jest niedopuszczalne we własnej hali. Kibice dopisali, wszystko było jak trzeba. Nie wiem, czego zabrakło. Mieliśmy dwa rzuty na decydujące o wygranej na cztery sekundy przed końcem, potem mieliśmy dobitkę – przyznał na oficjalnej stronie AZS UMCS Rafał Król, lider lublinian.
Dzisiejszy mecz rozpocznie się o godz. 18.30