Fedor Cernych (z piłką) rządził na boisku w Lublinie
Rozmowa z Fedorem Cernychem, napastnikiem Jagiellonii Białystok, a w przeszłości zawodnikiem Górnika Łęczna
- Zaskakująco łatwo ograliście Górnika…
– Może z trybun to tak wyglądało, ale na boisku było dużo walki. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, zwłaszcza że ostatnio nie wiodło się nam najlepiej. W sobotę zagraliśmy już na swoim poziomie i mogliśmy zdobyć jeszcze więcej bramek. Jedynym niebezpiecznym momentem był początek drugiej połowy, kiedy Górnik mocniej zaatakował. Myślę, że sprawę ostatecznie rozwiązała czerwona kartka dla Łukasza Tymińskiego. Łęczna straciła wówczas swoje atrybuty, a my mieliśmy na boisku nieco więcej miejsca.
- Nie cieszył się pan po zdobyciu gola. To z szacunku do klubu z Łęcznej?
– Tak. Mam duży sentyment do Górnika, bo to jest klub, który mnie wychował i zaczął kształtować jako piłkarza. Zostawiłem tutaj wielu znajomych. Przeżyłem w tym klubie piękne chwile, a manifestowanie radości z gola byłoby z mojej strony złym zachowaniem.
- Smutno było grać przy tak małej liczbie kibiców?
– Tak. Szkoda, że tak niewielu kibiców dopingowało Górnika z trybun. Atmosfera przypominała sparing. Pamiętam, że w Łęcznej fani potrafili zrobić duży hałas.
- Michał Probierz chwalił pana na pomeczowej konferencji prasowej. Jest pan zadowolony ze swojej formy?
– Na pewno cieszą mnie cztery bramki zdobyte w tym sezonie. Mam nadzieję, że utrzymam swoją skuteczność jeszcze przez wiele dni.
Fot. Maciej Kaczanowski