Wszystko przez ciągnące się jak włoski makaron negocjacje z Krzysztofem Chrobakiem w sprawie wcześniejszego rozwiązania kontraktu. Mimo to "ratownik” Tadeusz Łapa wyszedł obronną ręką z sobotniego debiutu. A pomocną dłoń wyciągnął arbiter z Suwałk, który jako jedyny na stadionie widział przewinienie w 44 minucie.
Tadeusza Łapa nie zawahał się podjąć kilku zaskakujących decyzji, na które nie było stać jego poprzednika. Przede wszystkim Górnik wyszedł na boisko usposobiony ofensywnie, z dwoma napastnikami - Grzegorzem Szymankiem oraz Jakubem Grzegorzewski.
Ten drugi zasłużył nawet na miano bohatera, zdobywając dwa gole. Tym samym popularny "Gonzo” potwierdził, że wcześniejsze odsuwanie go od składu było strzałem w kolano. Na bokach wyszli natomiast, również zorientowani na atak - Sławomir Nazaruk z Prejucem Nakoulmą. Natomiast na ławce wylądowali Rafał Niżnik i Marcin Truszkowski. - Nie pomyliłem się ze składem - przyznał później szkoleniowiec.
Spotkanie rozpoczęło się od niecelnego uderzenia Szymanka, choć sytuacja była naprawdę dogodna. W rewanżu bliski powodzenia był eks-łęcznianin Marcin Rogowski. W 22 min Nakoulma walnął brzydko w halę, a pięć minut później Nazaruk kopnął ładnie tuż nad poprzeczką. Górnik prowadził grę, częściej utrzymywał się przy piłce, jednak na kolejne podbramkowe emocje trzeba było trochę poczekać.
A zafundował je Cezary Smoleński z Suwałk. Najpierw nie dostrzegł faulu Filipe na Szymanku, ale w 44 min postanowił się "zrehabilitować”, dyktując rzut karny. Za co? Tego z trybun, ani nawet na kamerze Telewizji Lublin nie było widać. Podobno przytrzymywany był Grzegorzewski. Nie pomogły protesty. Sam poszkodowany uderzył celnie, w górny róg. Drugą karą dla opolan, za uzasadnione protesty, była czerwona kartka dla Madrina Piegzika.
Po zmianie stron, walcząca w osłabieniu Odra, była róworzędnym, a może nawet lepszym zespołem. W środku pola dominował dobry znajomy Tomasz Copik, przerywający akcje Górnika i inicjujący swojej drużyny. To właśnie podanie "Copy” uruchomiło na prawym skrzydle Marcina Rogowskiego, który popisał się mocnym i precyzyjnym dośrodkowaniem.
Dlatego Marcin Józefowicz nie miał kłopotów, aby pokonać głową Jakuba Wierzchowskiego. Było to o tyle łatwiejsze, że siły zostały wyrównane siedem minut wcześniej, po drugiej żółtej kartce dla Wojciecha Musuły. No i po raz kolejny najsłabszą stroną "zielono-czarnych” była defensywa, popełniająca mnóstwo prostych i niewymuszonych błędów.
- Widać, że chłopaki są zajechani - powiedział o byłych kolegach Rogowski. A jeden z obecnych graczy dodał: Wszystko podporządkowane było wydolności, więc teraz brakuje nam szybkości, dynamiki i zwrotności.
Na szczęście pozostał jeszcze upór i ambicja. Dzięki temu w 83 min Grzegorzewski przytomną główką zakończył akcję, dobijając piłkę po strzale Niżnika. To jednak nie załamało Odry, która w końcówce poderwała się jeszcze do zrywu. W 88 min bliscy powodzenia byli Copik i Charles Nwaogu, a już po regulaminowym czasie pod bramkę ruszył nawet Marcin Feć.
Ale to nie goście, tylko łęcznianie stworzyli sobie wymarzoną okazję. Po szybkiej kontrze Grzegorzewski popędził z piłką przez pół boiska, lecz jego pojedynek z golkiperem zakończył się porażką. Wszystko mogło zakończyć się straszną zemstą, bo ostatnim akordem meczu był strzał z linii pola karnego Marka Tracza, po którym piłka przeszła obok słupka.
Górnik Łęczna - Odra Opole 2:1 (1:0)
Górnik: Wierzchowski - Toczyk, Nikitović, Karwan, Musuła - Nakoulma (73 Bugała), Bartoszewicz, Sołdecki (58 Niżnik), Nazaruk - Szymanek (66 Truszkowski), Grzegorzewski.
Odra: Feć - Filipe, Ganowicz, Surowiak, Sama Ba - Rogowski (73 Nwaogu), Copik, Tracz, Piegzik - Józefowicz (90 Jaskólski), Monasterski (38 Filipowicz).
Czerwone kartki: Piegzik (O) 45+1 za dyskusje z arbotrem; Musuła (G) w 62 min za dwie żółte kartki.
Żółte kartki: Tomczyk, Musuła, Truszkowski - Ganowicz, Rogowski, Copik, Tracz.
Sędziował: Cezary Smoleński z Suwałk. Widzów: 1500.
OPINIE TRENERÓW
- Nic nie rozumiem z tego meczu, a przez moment miałem nawet wrażenie, że odżyły demony. To chyba najlepszy komentarz. W piłce pracuję już 30 lat i to w różnych momentach, także tych najgorszych, widziałem niejedno. To co wyprawiał pan w czarnym garniturze... Ale nie podejrzewam go o tendencyjność, on po prostu lepiej nie umie, takie umiejętności. Jesteśmy zbulwersowani. Próbowałem nawet rozmawiać z sędziami, ale co to daje. On wtedy zakłada maskę niewinności i nic już do niego nie dociera. Udaje, że nie wie o co chodzi. A przecież to był karny z kapelusza. I potem jeszcze kartka. Madrin nie wyzwał go od najgorszych, tylko powiedział, że tak frajerskiego karnego to już dawno nie widział. W dodatku mówił to do kolegi z drużyny, a nie bezpośrednio do arbitra. Zbulwersowała mnie też sytuacja, w której Tomek Copik otrzymał żółty kartonik. On słynie z tego, że lubi rzucić się do ataku, szarpnąć, zaszarżować. I nawet jeśli nie było tam faulu, to również nie może być ukarany. Na Boga ojca, z tego co wiem, leżącemu zawodnikowi nie można pokazać kartki. A on był na noszach.
Tadeusz Łapa (Górnik)
- Jestem trochę zawiedziony, pomimo zwycięstwa, bo zespół, który ma tak doświadczonych zawodników, grających w dodatku w przewadze, oddaje rywalowi pole. Do tego idiotyczne błędy. Na przykład ten, kiedy dwóch graczy idzie do jednego i kończy się to żółtą kartką. Chciałem wzmocnić lewą stronę, ale zmiana, której dokonałem nie była udana. Z tej stront straciliśmy gola. Dobrze, że w ostatniej chwili udało się wcisnąć. Jednak i przeciwnik miał takie sytuacje, że kilka razy nogi mi się ugięły. Trochę się pogubiliśmy, za dużo było przestojów. Rywale nas wyprzedzali. Może brakowało sił... Na boisko wszedł Rafał Niżnik, ale nie było zawodnika, który pozbierałby to do kupy. Odra pokazała niezłą piłkę, to poukładany zespół.