Dlatego przed wyjazdem do Stalowej Woli mogło wydawać się, iż "zielono-czarni” ponownie zaczną osiągać wyniki na miarę przedsezonowych oczekiwań. Jednak, kto tam pomyślał, w sobotę dostał obuchem w łeb. W spotkaniu ze Stalą zespół Krzysztofa Chrobaka skompromitował się, sięgając dna. Bo na takie określenie zasługuje porażka 0:4. Choć dodać należy, że jej rozmiary mogły być nawet jeszcze wyższe...
Na początku goście prezentowali się całkiem nieźle, utrzymując się przy piłce i posiadając optyczną. Nieszczęście łęcznian zaczęło w 25 min, kiedy Jakub Wierzchowski dał się zaskoczyć po dalekim strzale z rzutu wolnego Krzysztofa Treli. W dodatku przy próbie interwencji bramkarz górników pechowo uderzył głową w słupek. W efekcie konieczna była pomoc medyczna i golkipera z murawy zabrała karetka pogotowia. Niezbędna była też zmiana, dlatego między słupki wszedł Krzysztof Żukowski. I choć trudno mieć do niego pretensje o dalsze bramkowe straty, to jednak w jego poczynaniach brakowało pewności. Podobnie jak u pozostałych zawodników, dużo bardziej doświadczonych.
Po objęciu prowadzenia Stal zaczęła grać mądrze taktycznie. Cofnęła się na własną połowę i czekała na kontrataki. W zespole miejscowych bardzo dobrze prezentował się między innymi Jakub Ławecki, który latem nie znalazł uznania w oczach szkoleniowców z Łęcznej...
I kiedy tuż po przerwie Abel Salami wykorzystał bierną postawę obrońców, stało się jasne, kto będzie zwycięzcą. Dla Górnika ten mecz już się kończył. Nic nie wniosły zmiany, przyjezdni nie byli w stanie wypracować sobie stuprocentowej sytuacji.
W przeciwieństwie do "Stalówki”, która miała ich kilka. Ale Żukowski wygrał pojedynki z Trelą oraz Salamim. W końcu piłkarze Władysława Łacha dopięli swego. W 60 min Salami podał piętą futbolówkę do Treli, a ten z ostrego kąta strzelił celnie pod poprzeczkę. Wynik ustalił Ławecki, który kopnął płasko i celnie z około 20 m.
Jedyny strzał w tej części Górnik oddał już w doliczonym czasie. Były gracz Stali Prejuce Nakoulma przymierzył zza pola karnego, ale Tomasz Wietecha zdołał przenieść piłkę nad poprzeczką.
Stal Stalowa Wola - Górnik Łęczna 4:0 (1:0)
1:0 - Trela (25, z rzutu wolnego), 2:0 - Salami (48), 3:0 - Trela (60), 4:0 - Ławecki (70)
SKŁADY
Stal: Wietecha - Wieprzęć, Piszczek, Maciorowski, Lebioda - Ławecki (82 Karcz), Bartkowiak (76 Jeżewski), Krawiec, Trela - Salami, Adamczyk (46 Walat).
Górnik: Wierzchowski (30 Żukowski) - Tomczyk, Nikitović, Karwan, Musuła - Nazaruk, Niżnik, Bugała, Kazimierczak (60 Nakoulma) - Surdykowski (70 Michalak), Szamanek.
Czerwona kartka: Tomczyk (w 78 min, za drugą żółtą). Żółte kartki: Bartkowiak, Salami (S) oraz Tomczyk, Nikitović, Musuła (G). Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 2000.
W OPINII TRENERÓW
Sami sobie zafundowaliśmy ten koszmar. O ile jeszcze w pierwszej połowie, można było mieć jakieś nadzieje, to w drugiej... Błędy w obronie, kłopoty ze stałymi fragmentami gry, problemy ze stwarzaniem okazji strzeleckich. Ostatnie pół godziny, to nasz blamaż. W tej chwili arzeniem jest jak najszybciej zapomnieć o tym meczu i to, żeby już więcej takiego nie rozegrać.
Władysław Łach (Stal
)
Mieliśmy podyktować Górnikowi twardą oraz nieustępliwe warunki, i tak zrobiliśmy. Graliśmy dobrze taktycznie, udało nam się zneutralizować groźnych zawodników rywali. Mecz od początku do końca układał się po naszej myśli. Do Łęcznej mam duży sentyment, przecież pracowałem tam przez trzy lata i zostawiłem wielu przyjaciół. Dlatego o wielkiej satysfakcji nie może być mowy.