Początek ligi zbliża się wielkimi krokami, a sprawy transferów w Górniku utknęły w martwym punkcie.
O tym, że I liga to wielkie wyzwanie, nie trzeba nikogo przekonywać. Sezonu nie da się opędzić gołą jedenastką. Tym bardziej jeśli chce się walczyć o wyższe cele. Do tego potrzeba dwóch wyrównanych składów, a Górnik w tej chwili ich nie ma. Dlatego uzupełnień wymaga każda formacja.
Łęczyński klub od kilku sezonów urządza na swoim terenie transferowy jarmark. Jedni przyjeżdżają, inni ruszają w odwrotnym kierunku. Bogusław Kaczmarek i Dariusz Kubicki uwielbiali ruch w interesie. A Krzysztof Chrobak (częściowo z konieczności, po karnej degradacji) także przetestował niezliczoną ilość zawodników.
Wielu piłkarzom dziękowano w klubie bez powodu, bo jak mawiał "Bobo”: postęp wymaga ofiar (dziś już wiadomo, że tym postępem był powrót do trzeciej ligi). Dlatego wielu zawodników wyrzucano z Górnika bez logicznego uzasadnienia. Tylko po to, aby zrobić miejsce swoim.
A w łęczyńskim zespole grało wielu dobrych futbolistów. Co udowadniali po raz kolejny, po powrocie z emigracji. Najpierw Jacek Zieliński sięgnął po Mirosława Budkę, a później Kaczmarek po Sławomira Nazaruka. Jednak największy comeback nastąpił za kadencji Chrobaka.
W Górniku ponownie znaleźli się, w różnych okolicznościach: Veljko Nikitović, Dawid Sołdecki, Paweł Bugała, Janusz Surdykowski, Jakub Wierzchowski, Kamil Stachyra oraz Jakub Grzegorzewski. Każdy z nich jest, lub mógłby być, silnym punktem zespołu. Podobnie jak Grzegorz Skwara, Ireneusz Kościelniak czy Artur Bożyk, których tylko "przymierzano” do drużyny.
Korzystając z wcześniejszych dobrych doświadczeń, kolejnym piłkarzem, który powinien trafić do Górnika, jest Piotr Bronowicki. "Skuter”, ze względu na zaciąg hiszpański, w tym na pozycję prawego obrońcy, będzie miał minimalne szanse na grę w Legii. Sam tego nie ukrywa, podobnie jak chęci powrotu do Łęcznej.
- Przecież jestem wychowankiem tego klubu - mówi Piotrek. - Na początku okresu przygotowawczego były małe przymiarki, ale nic z nich nie wyszło. To były tylko luźne i krótkie rozmowy, nic konkretnego. Później wszystko ucichło. Na razie jestem w Warszawie, okno transferowe będzie jeszcze otwarte i zachowuję spokój. Ale gdyby napłynęła oferta z Górnika, to mógłbym wrócić na stare śmieci. Przede wszystkim zależy mi na graniu.
A młodszy z braci Bronowickich, podobnie jak starszy Grzegorz, znany jest z charakteru, waleczności i uniwersalności. Może grać w obronie i pomocy, na środku i na boku. W Górniku mówią, że temat nie jest jeszcze zamknięty. Więc jeśli to prawda, czas przejść do konkretnych działań. I skończyć z tymi testami.