Piłkarze Motoru zagrali najlepsze zawody od kilku tygodni. Marne to jednak pocieszenie, bo Arka wywiozła z Lublina komplet punktów.
Od początku spotkania o dziwo większą ochotę do gry przejawiali miejscowi. Motor zyskał optyczną przewagę i długimi fragmentami "siedział” na rywalach. Już w 7 min groźnie z dystansu uderzał Kamil Stachyra, ale nie trafił w bramkę. W 14 min w jeszcze lepszej sytuacji znalazł się Daniel Koczon. Najlepszy strzelec Motoru stanął oko w oko z Andrzejem Bledzewskim, ale kąt był zbyt ostry, a do tego Koczona naciskał rywal, więc w tym pojedynku górą był doświadczony bramkarz Arki.
Realizacja Łukasz Minkiewicz
W kolejnych fragmentach więcej okazji bramkowych ponownie było po stronie lublinian. Akcjom "żółto-biało-niebieskich” brakowało jednak kropki nad i. W 41 min bliski szczęścia był Paweł Maziarz, ale jego dobitka okazała się niecelna. Co nie udało się piłkarzom Kuźmy, tuż przed przerwą zrobili gracze Arki. Bartosz Ława dośrodkował z rzutu rożnego, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Grzegorz Niciński i ku zdumieniu publiczności wpakował piłkę do siatki. Gol jak zwykle z niczego. Goście, jak na zespół, który grał z nożem na gardle, prezentował się słabo. Mimo głośnych nazwisk i serii ośmiu meczów z rzędu bez porażki Arka miało sporo problemów z przedostaniem się w pole karne Motoru.
Po zmianie stron miejscowi przycisnęli jeszcze bardziej, a zawodnicy Roberta Jończyka wyszli na murawę z mocnym postanowieniem obrony skromnego prowadzenia. W 57 min niewiele pomylił się Przemysław Żmuda, a kilka chwil później groźnie uderzał Koczon. Wreszcie po godzinie gry "Motorowcy” dopięli swego. Maziarz zagrał na 18 m do Rafała Króla, a ten idealnie przymierzył z dystansu doprowadzając do remisu.
Arka znowu była krok dalej od I ligi. Lublinianie za długo się jednak nie cieszyli. Bartosz Karwan, jak na byłego reprezentanta Polski przystało, sfinalizował kontrę przyjezdnych trafieniem do siatki obok bezradnego Przemysława Mierzwy. Od tego momentu sytuacji pod obiema bramkami było jak na lekarstwo. Najlepszą zmarnował niespodziewany rezerwowy Marcin Syroka. Etatowy kapitan Motoru potężnie uderzał z dystansu, ale na posterunku znowu był Bledzewski. Ostatnią okazję do zmiany rezultatu miał jeszcze Żmuda, ale z rzutu wolnego trafił tylko w mur.
Ostatecznie więc lublinianie przegrali po raz szósty z rzędu, ale przerwali chociaż passę ponad 500 minut bez gola. Mimo zwycięstwa zwłaszcza jeden z zawodników z Gdyni będzie chciał, jak najszybciej zapomnieć o sobotnim spotkaniu. Mowa o Marcinie Chmieście, który od półtora roku nie trafił do siatki w oficjalnym meczu. Dodatkowo były snajper Sportingu Braga w pojedynku z Motorem wyróżnił się jedynie dwoma brutalnymi faulami, za które słusznie wyleciał z boiska.
Motor Lublin - Arka Gdynia 1:2 (0:1)
0:1 - Niciński (45), 1:1 - R. Król (61), 1:2 - Karwan (66)
SKŁADY
Motor: Mierzwa - Falisiewicz, Ptaszyński, Kiciński, Maciejewski - R. Król (82 Syroka), Żmuda, Maziarz - Stachyra (60 K. Król), Popławski (82 Kowalczyk), Koczon.
Arka: Bledzewski - Sokołowski, Weinar, Łabędzki, Baster (80 Kowalski) - Karwan, Ulanowski, Ława, Moskalewicz, Bazler (60 Chmiest) - Niciński (90 Kalousek).
Żółte kartki: Kowalczyk, Maziarz (M) - Łabędzki, Baster, Chmiest, Ulanowski, Ława, Niciński (A).
Czerwona kartka: Chmiest (90 - za drugą żółtą). Sędziował: Jacek Zygmunt (Jarosław). Widzów: 2500 .