Hetman pożegnał się z własną publicznością zwycięstwem nad Avią
Zdaje się, że oba zespoły maja już serdecznie dość tego sezonu, bo z boiska momentami wiało nudą, jakby stawką spotkania nie były punkty lecz babciny wypiek, w dodatku dwa tygodnie po opuszczenia piekarnika. Dość miał również arbiter, któremu zdarzało się... gubić gwizdek. - Rzeczywiście słabo, zamiast w piłkę zagraliśmy w szachy - podsumował trener Przemysław Cecherz.
Przez 30 minut na boisku działo się naprawdę niewiele. Warte odnotowania są dwie sytuacje, które wypracowali sobie przyjezdni. W 13 min szansy na bramkę nie wykorzystał powracający na stadion w Zamościu Maciej Kleszcz. Później refleks Jakuba Skrzypca sprawdził, uderzając mocno z narożnika pola karnego, Sebastian Orzędowski. To z grubsza były wszystkie klarowne sytuacje bramkowe jakimi w ciągu pierwszych 45 minut mogli pochwalić się w Zamościu "żółto-niebiescy”.
Szkoda że i Hetman przez ponad dwa kwadranse starał się nie rozsypać soli.
Decydujący okazał się stały fragment gry. W 32 min Dawid Bartos posłał 40 metrowy cross, który na krótkim słupku zamknął bramkostrzelny stoper Wojciech Wolański. W kolejnej akcji Kamila Ryłkę efektowny, lecz niecelnym wolejem, starał się zaskoczyć Prejuce Nakoulma. Dwie minuty później swojego golkipera wybawił z opresji najlepszy w szeregach przyjezdnych Maciej Kleszcz.
Drugą odsłonę mogli lepiej rozpocząć świdniczanie. Wojciech Białek wypuścił w uliczkę Konrada Nowaka, ale napastnika Avii w ostatniej chwili zdołał zablokować wślizgiem Serge Kiema. To był jednak łabędzi śpiew gości. Hetman zdominował środek pola i zmusił rywali do grania długą piłką. Po jednym z takich wykopów piłka wróciła jak bumerang na połowę "żółto-niebieskich”, najwyższy na boisku Mateusz Pielach przegrał pojedynek główkowy, do futbolówki dopadł Prejuce Nakoulma, ograł obrońców i pokonał Ryłkę. - Nie popełniamy błędów, hodujemy wielbłądy. Co z tego że ładnie przesuwamy się po boisku, skoro w decydujących momentach zdarza się takie coś - kręcił głową niezadowolony Maciej Kleszcz.
Hetman Zamość - Avia Świdnik 2:0 (1:0)
1:0 - Wolański (31), 2:0 - Nakoulma (61).
SKŁADY
Hetman: Skrzypiec - Sękowski, Wolański, Wachowicz, Chałas - Kiema, Bartos, Migalewski - Piotrowicz (87 Kasperek) Nakoulma (78 Osuch), Polniak (55 Turczyn).
Avia: Ryłka - Paluszek, Pielach, Paździor, Kleszcz, Gralewski, Orzędowski, Chmielnicki, Rusiecki (82 Chmura), Nowak (71 Boniaszczuk), Białek (85 Boniecki).
Żółte kartki: Wachowicz (H) - Gralewski, Rusiecki (A).
Sędziował: Paweł Jenda (Siedlce). Widzów: 1500.
Przepraszam, czy tu płacą?
– Zdecydowaliśmy się na taki sposób protestu. Nie otrzymujemy wynagrodzeń. Z gry w piłkę utrzymujemy swoje rodziny. Wciąż słyszymy tylko kolejne ostateczne daty i obietnice. Terminy były już trzy razy przekładane. Wydajemy ostatnie zaskórniaki i chodzimy do klubu po prośbie. Zbieramy po sto, po pięćdziesiąt złotych. Żeby zapłacić rachunek, albo na ratę. Z czego mamy żyć i spłacać kredyty? – zadają pytania gracze Hetmana.
Wszyscy zawodnicy z kadry trenera Przemysława Cecherza mówią zgodnym tonem: Klub zalega nam z dwumiesięczną wypłatą. Premii nie widzieliśmy wcale, ale i tak słyszymy, że jest zbyt wysoka. Nie wiadomo, śmiać się czy płakać. Napiszcie o tym. Niech ludzie się dowiedzą – apelują piłkarze. – Zrobiliśmy dobry wynik, ale szkoda byłoby to zmarnować. Czekamy na pieniądze, bo nie mamy innego wyjścia. Trudno skoncentrować się na piłce. Przecież ten temat powraca codziennie jak bumerang. To główny temat naszych rozmów w szatni. Kilku chłopakom kończą się kontrakty. Nikt z nimi nie rozmawiał – mówi w imieniu drużyny jej kapitan Andrzej Wachowicz.
O tym, że w Hetmanie nie dzieje się najlepiej słychać od dawna. W Zamościu dokładnie przerabia się wariant pustej kasy a’la Motor Lublin. Aż dziw bierze, że piłkarze do końca nie spuścili z tonu i mieli w sobie chęć do walki o drugą lokatę. – Robi się coraz gorzej. Wystarczy popatrzeć czym jeździmy na mecze. Zaczynaliśmy od klimatyzowanych pojazdów, a do Małogoszcza wyruszyliśmy wysłużonym Autosanem. Ledwo wyprostowaliśmy nogi. Odwiedzają nas właściciele mieszkań, które wynajmuje dla nas klub, okazuje się, że nie są opłacane od dwóch miesięcy. Obiady na stołówce też skasowane. Z czym do tej drugiej ligi? – mówi jeden z piłkarzy.
Trener Przemysław Cecherz gorąco liczy, że jego drużyna nie pójdzie w rozsypkę. – Chciałbym jeszcze dodatkowo trzech-czterech ludzi do wzmocnienia – marzy się szkoleniowcowi. Zanim w ogóle dojdzie do rozmów transferowych z zamościanami padnie pytanie: Przepraszam, czy tu płacą?