Tym razem podopieczni Jacka Paszkiewicza jedno "oczko” wywalczyli w Mielcu, po bezbramkowym remisie z tamtejszą Stalą. Bliżej wygranej byli jednak goście. Mateusz Szałankiewicz wyprowadził nawet szarowolan na prowadzenie, ale boczny arbiter dopatrzył się pozycji spalonej i gola nie uznał.
- Punkt zawsze cieszy, ale jednak powinniśmy wyjeżdżać z Mielca z kompletem "oczek”. W drugiej połowie całkowicie zdominowaliśmy rywali, szkoda, że nie udało się trafić do siatki.
Cieszy też fakt, że moi zawodnicy mimo trzech gier w tygodniu spokojnie wytrzymują kondycyjnie. Trzeba też dodać, że mieliśmy swoje problemy, bo wybraliśmy się do Mielca bez Jacka Iwanickiego, Jarosława Pawelca i Piotra Orzechowskiego. Czy był spalony przy golu Szałankiewicza? Moim zdaniem raczej nie, sędzia zdecydował jednak inaczej - mówi trener Paszkiewicz.
W końcówce doszło do jeszcze jednej kontrowersyjnej sytuacji. Gracze Spartakusa wychodzili dokładnie w 93 minucie z groźną kontrą, ale boczny sędzia przerwał akcję, bo dopatrzył się pozycji spalonej Paszkiewicza.
- Emocje wzięły górę i chłopcy nie wytrzymali, dlatego podeszli do arbitra i powiedzieli mu parę słów. Później okazało się jednak, że byłem na pozycji spalonej. Zobaczyliśmy wszystko na wideo. W związku z tym przeprosiłem po meczu sędziów. Często dochodzi jednak do takich sytuacji i nie ma sensu ich wyolbrzymiać - dodaje grający szkoleniowiec Spartakusa.
Kamil Droździel i spółka nie przegrali od trzech kolejek, ale nadal nie mają na swoim koncie żadnego zwycięstwa. Szansa na trzy punkty w najbliższej serii gier, kiedy Spartakus będzie podejmował u siebie Łade Biłgoraj.
Stal Mielec - Spartakus Szarowola 0:0
Spatakus: Waśkiewicz - Grela, Roczon, Dowhoszyja, Beza (72 Sowa), Habian, Cieslik, Mielniczuk, Mruk (55 Szałankiewicz), Świderek (46 Paszkiewicz), Droździel.
Żółte kartki: Podstolak (Stal) - Paszkiewicz (Spartakus). Sędziował: Robert Krężałek (Krosno). Widzów: 200.