Każdy, kto przepowiadał szybki koniec klubu, powinien być jednak po ostatniej ligowej kolejce przynajmniej odrobinę zdziwiony. Orlęta po zwycięstwie nad Spartakusem Szarowola niespodziewanie objęły fotel lidera III ligi. Co więcej, patrząc na najbliższy terminarz jest szansa, że podopieczni Marka Majki szybko pierwszego miejsca nie oddadzą.
W kolejnych meczach rywalami zespołu Majki będą kolejno: Stal Kraśnik, Karpaty Krosno, Izolator Boguchwała i Tomasovia. Czyli rywale przynajmniej teoretycznie słabsi. - Nie możemy popadać w euforię, mimo że jesteśmy liderami. Na pewno wygrana ze Spartakusem i nasza pozycja w tabeli podbuduje piłkarzy, ale wolę nie wybiegać daleko w przyszłość - mówi trener Orląt.
Po niedawnych zawirowaniach w klubie piłkarze dali jasny sygnał, że na klub z Radzynia nadal warto stawiać. W końcu zawodnicy przystali na główny warunek nowego prezesa Spółdzielni Mleczarskiej Spomlek i obecnie pracują po osiem godzin dziennie. Ale i tak prezentują najrówniejszą formę ze wszystkich zespołów naszego regionu. Poza wpadką w Rzeszowie, gdzie Damian Panek i spółka przegrali 0:3, radzynianie mają na koncie pięć zwycięstw.
- Nie ma co ukrywać, że pierwsze miejsce bardzo nas cieszy. Pokazaliśmy, że pomimo całego zamieszania potrafimy grać w piłkę. Czy martwimy się o naszą przyszłość? Nie, nie mamy powodów do narzekań, a dodatkowo prezesi zapewniają, że będzie dobrze - mówi pomocnik Rafał Borysiuk.
Za najbardziej udaną inwestycję w letnim okienku transferowym, po sześciu kolejkach, bez wątpienia uznać trzeba sprowadzenie z Motoru Lublin Piotra Wilawera. - Szukał klubu, a jakoś nikt nie był zainteresowany jego usługami. Potrenował trochę z nami i szybko zdecydowaliśmy, że go bierzemy. I nie możemy żałować. Nie dość, że jest młodzieżowcem, to jeszcze okazał się silnym punktem drużyny. Zobaczymy jednak, jak będzie sobie radził w następnych meczach - dodał opiekun Orląt.
Ale oprócz zysków, są też straty. Liderowi nie pomogą już na pewno Michał Budzyński i Mateusz Bojarczuk. Pierwszy dogadał się z Motorem, a drugi chciałby wrócić do Tomasovii. Bojarczuk przez najbliższe miesiące będzie odbywał praktyki w Tomaszowie Lubelskim i dlatego pojawił się pomysł, aby wziął go pod swoje skrzydła trener Zbigniew Kuczyński. Powrót jednak wchodzi w grę dopiero od następnej rundy.