(fot. Kamil Kozioł)
Wiktor Szadkowski i Michał Soczyński wygrali przed czasem swoje walki w trakcie Bitwy o Gniew II organizowanej przez Queensberry Polska
Pierwszy w ringu pojawił się Szadkowski, który zmierzył się z Erykiem Ciesłowskim. Dla srebrnego medalisty mistrzostw Polski był to debiut w grypie Quensberry Polska. Młody lubinianin ma olbrzymie doświadczenie z ringów amatorskich. Walczył też na gołe pięści, a w 2019 r. stoczył nawet walkę zawodową. W Świebodzinie pokonał wówczas Michała Walczaka. W piątkowy wieczór dołożył do swojego rekordu drugi triumf. Różnica umiejętności między nim, a znacznie bardziej obytym w zawodowym ringu rywalem była olbrzymia. Szadkowski zaprezentował się jak rasowy profesjonalista i od pierwszych minut zepchnął przeciwnika do rozpaczliwej defensywy. Praktycznie każdy jego cios rozbił na rywalu olbrzymie wrażenie. Ciesłowski wytrzymał w ringu niespełna cztery minuty, bo na początku drugiej rundy został znokautowany jednym z ciosów sierpowych. Sędzia widząc, że jest potężnie zamroczony nie zastanawiał się nawet chwili i przerwał pojedynek. – Byłem gotowy na walkę na dystansie czterech rund. Udało się jednak zakończyć ją zdecydowanie szybciej, więc bardzo się z tego cieszę. Zdaję sobie sprawę, że w kolejnych pojedynkach poprzeczka będzie rosła. Jestem jednak gotowy i w przyszłości chcę walczyć o mistrzowskie pasy – zapowiedział w wywiadzie tuż po walce Wiktor Szadkowski.
Jeszcze szybciej swój pojedynek zakończył Michał Soczyński, drugi z przedstawicieli Starej Szkoły Boksu Lublin w Gniewie. Pochodzący z Dorohuska pięściarz zmierzył się z Michałem Czykielem, bokserem z Kołobrzegu, który w swoim rekordzie miał dwa zwycięstwa i porażkę. W piątkowy wieczór dopisał sobie drugą porażkę, bo Soczyński zmasakrował go w ringu. Od pierwszych sekund podopieczny Władysława Maciejewskiego rzucił się do ataku i zasypał Czykiela gradem ciosów. Ten co chwila lądował na deskach. Za trzecim razem, na 11 sek. przed końcem pierwszej rundy, sędzia się nad nim zlitował i przerwał pojedynek. – Zawsze może być lepiej, ale myślę, że mogę być zadowolony. Zawierzam swoją przyszłość promotorowi i mu ufam. Wiadomo, że chcę walczyć z najlepszymi przeciwnikami. Po to każdego dnia ciężko trenuję – powiedział w wywiadzie tuż po walce Michał Soczyński.
Walką wieczoru w Gniewie było starcie Pawła Augustynika z Maksem Miszczenko. Polak w szóstej rundzie zadał mocny cios sierpowy i Ukrainiec padł na deski. Sędzia nie miał wątpliwości i przerwał pojedynek. Stawką tej walki był pas mistrza WBC International Silver.