

Ostre wystąpienia związkowców i petycja do wojewody lubelskiego były clou wtorkowej manifestacji górników w Lublinie. Politycy z prawej i lewej strony deklarowali obronę Bogdanki. Ministrowie rządu Donalda Tuska zapewniają, że nie ma planów likwidacji bogdanki. Górnicy w tym chaosie polityczno-biznesowym chcą tylko wiedzieć jedno: co dalej z najlepszą w Europie kopalnią? Na końcu tekstu publikujemy stanowisko związków zawodowych z Bogdanki na temat pism wysyłanych do rządu. Stanowisko otrzymaliśmy w piątek po południu.

Węgiel i pieniądze
We wtorek, 8 bm., górniczy z Bogdanki, ale także ze Śląska, w asyście rolników, transportowców i energetyków głośno manifestowali swoje zaniepokojenie losem kopalni Bogdanka. Manifestacja pod hasłem „Stop likwidacji kopalni i degradacji regionu” na kilka godzin sparaliżowała centrum Lublina. Nikt jednak nie miał górnikom tego za złe, bo mieszkańcy Lublina i regionu wiedzą, jak ważna jest kopalnia. Nie bez powodu nazywana jest perłą naszego regionu. Nie ma ich zbyt wiele, bo poza kopalnia na krótkie liście znajdują się puławskie Azoty, obecnie w ekonomicznej zadyszce, świdnicki PZL. Na tym koniec.
Górnictwo w Polsce ma wiekowe tradycje. W Lubelskiem węgiel odkryto już przed II wojną światową, ale dopiero za czasów Edwarda Gierka i PRL zaczął się boom w naszym regionie.
Plany z czasów „jedynego słusznego ustroju” zakładały budowę kilku kopalni, ale powstała tylko Bogdanka. Lubelska kopalnia z biegiem czasu stała się najlepszym zakładem wydobywczym w kraju i Europie. Struktura pokładów węgla oraz warunki geologiczne pozwalają na płynne i bezpieczne wydobywanie surowca, który w większości jest „konsumowany” przez energetykę zawodową we wschodniej i północno-wschodniej Polsce.
Bogdanka to spółka akcyjna notowana na GPW od 2009 roku. W 2015 weszła w skład kontrolowanej przez skarb państwa grupy kapitałowej Enea, która ma prawie 65 proc. akcji kopalni.
W sprawozdaniu z działalności grupy LW Bogdanka za III kwartał 2024 r. zarząd zaplanował średni poziom produkcji węgla w latach 2023-2025 na ok. 9,1 mln ton, w latach 2026-2030 - ok. 10,1 mln ton, a w latach 2031-2040 - ok. 9,1 mln ton. W listopadzie grupa Enea poinformowała o nowej strategii, która zakłada, że zużycie węgla w aktywach grupy, w siłowniach Kozienice i Połaniec, ma wynieść 4,5 mln ton w 2030 r. oraz 2,3 mln ton w 2035 r.
Zmniejszenie zapotrzebowani na węgiel to efekt wprowadzani „Zielonego ładu” i znaczącego wzrostu energii odnawialnej w miksie energetycznym koncernu Enea. I oto jest cała awantura.
Głodówka, rząd i pakt
Jarosław Niemiec jest przewodniczącym jednego z czterech związków zawodowych działających w kopalni. Związkowiec znany z ciętego języka cieszy się estymą wśród załogi Bogdanki.
To on w styczniu tego roku podjął strajk głodowy, aby zwrócić uwagę na brak konkretnych propozycji dla ponad 5-tysięcznej załogi kopalni w kwestii sprawiedliwej transformacji kopalni w procesie odchodzenia od węgla. Chodzi o pakt społeczny, który zagwarantuje uczciwe „życie po życiu” kopalni po roku 2049, czyli zakładanym terminie zamknięcia Bogdanki. Brak konkretnych propozycji ze strony właściciela kopalni, ale także i rządów – Morawieckiego i Tuska – budzi wśród górników z Bogdanki coraz większą frustrację. Jej wyrazem był wtorkowy wiec pod hasłem „Stop likwidacji kopalni i degradacji regionu”.
– Transformacja kopalni w ramach „Zielonego Ładu” ma się odbyć w ramach paktu społecznego. Tak było to podpisane przez rząd. Wypadałoby się, chociaż zapytać obywateli, związkowców, samorządowców, społeczności lokalne, jak mamy to zrobić – mówił Jarosław Niemiec do górników na placu Litewskim podczas wtorkowego wiecu. – Kiedy my przypominamy rządowi, przypominamy społeczeństwu, że czas najwyższy siąść do poważnych rozmów, ustalić i podpisać z nami pakt społeczny w sprawie Bogdanki, to rząd traktuje nas z pychą, arogancją i lekceważeniem. Za przeproszeniem, ma nas w du...– głosił ze sceny związkowiec. W podobnym tonie wypowiadali się szefowie poszczególnych związków działających w kopalni. Podkreślali, że bez Bogdanki nie ma przyszłości regionu, a wygaszanie wydobycia przyniesie biedę i bezrobocie, w efekcie finansową śmierć kopalni i regionu.
Petycja i obietnice
Po zakończeniu zgromadzenia na placu Litewski zebrani górnicy, rolnicy, transportowcy i energetycy ruszyli w asyście policji pod siedzibę Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie przy ulicy Spokojnej. Tam przedstawiciel kopalnianych związków zawodowych wręczyli Krzysztofowi Komorskiemu, wojewodzie lubelskiemu, petycję do premiera Tuska. Wcześniej petycja została odczytana zebranym ze schodów budynku LUW.
Petycja ma kilka punktów, ale najważniejsze to * uczciwa transformacja na podstawie podpisanego paktu społecznego * utrzymanie wydobycia węgla do czasu podpisania tego paktu * zagwarantowanie uczciwej konkurencji na rynku węgla (takie same warunki wydobycia i subsydiowania produkcja węgla, jakie mają kopalnie na Śląsku – przyp. red.) * a w razie potrzeby: przejęcie LW Bogdanka przez Skarb Państw.
Petycja już trafiła do premiera, a wojewoda Krzysztof Komorski po raz kolejny przypomniał związkowcom w obecności mediów, że nie ma planu, ani nawet pomysłu zamykania kopalni. Wojewoda nawiązał do zapewnień ministry przemysłu Marzeny Czarneckiej, że Kopalnia Lubelski Węgiel „Bogdanka” nie będzie likwidowana. Taka deklaracja padła pod koniec marca na spotkaniu w Łęcznej.
Chodzi tylko o uczciwą transformację
Jarosław Niemiec liczy, że politycy i rząd wyciągną wnioski ze wtorkowej demonstracji w Lublinie. – Mam nadzieję, że nasze mocne przesłanie trafi do decydentów. Jeżeli ktoś jest rozumny, to wyciągnie wnioski.
Jeżeli wniosków z tego nie wyciągną przedstawiciele naszego rządu, a szczególnie już w tym momencie powinien to zrobić premier, to spodziewamy się eskalacji. Jak widać, nastroje są bojowe – powiedział nam podczas manifestacji Jarosław Niemiec. – My nie chcemy jakichś cudów na kiju. Postulujemy podstawowe rzeczy, które wynikają z „Zielonego ładu”, który został podpisany przez rząd. Chodzi tylko o uczciwą transformację.
Nastroje wśród załogi kopalni są nie tylko bojowe, ale zwyczajnie złe: – Ludzie są pełni obaw. Rozmawiamy między sobą o tym, co będzie dalej. Politycy nie mają planów, jak zmieniać nasze górnictwo. Tylko chcą nas zwalniać, obniżać wydobycia – mówi nam górnik z 14-letnim stażem. – Wszyscy są zdeterminowani. Przeżywaliśmy różne zawirowania w kopalni, ale takiego jeszcze nie było.
– „Zielony Ład” to jest katastrofa dla Polski, dla polskich miejsc pracy, dla polskiej energetyki, dla polskiego górnictwa – to słowa protestującego w Lublinie górnika z kopalni Mysłowice-Wesoła ze Śląska. – Ludzi trzeba uświadamiać na każdym kroku, bo dopiero teraz powoli zaczynają odczuwać „Zielony ład” w rachunkach za prąd, za gaz. NA Śląsku mamy obawy w związku z planami zamykania górnictwa, z niedotrzymaniem umowy społecznej, z likwidacją elektrowni węglowych. Tam pracują tysiące ludzi. Wszyscy pójdą na bruk.
Polityczna reakcja
Podczas wtorkowego wiecu na scenie prym wieli politycy PiS, choć każda z partii miała mieć tylko jedno wystąpienie. Tyradę rozpoczął Janusz Kowalski, który nie ma nic wspólnego z naszym regionem. Politycy PiS nie szczędzili gorzkich słów pod adresem obecnego rządu, choć to za ich rządów został podpisany „Zielony ład”, będący źródłem kłopotów „Bogdanki”.
Murem za Bogdanką stoją samorządowcy z powiatu Łęczyńskiego. W ich imieniu podczas wtorkowego wiecu wystąpił Daniel Słowik, starosta Łęczyński. – Osobiście nie dziwię się związkowcom, że zorganizowali taki protest. Nie wierzą w te wszystkie zapewnienia, że kopalnia nie będzie likwidowana. Nie chodzi o likwidację wprost, ale wygaszana poprzez zmniejszenie wydobycia węgla – mówi Daniel Słowik.– Plany koncernu zakładają, że w 2035 roku nastąpi znacząca redukcja wydobycia. To pociągnie za sobą redukcję zatrudnienia. Dla powiatu łęczyńskiego oznacza to katastrofę ekonomiczną i demograficzną – argumentował starosta.
Daniel Słowik po raz kolejny przypomniał, że jedno miejsce pracy w kopalni generuje kilka w otoczeniu. Redukcja zatrudnienia w kopalni negatywnie wpłynie na sytuację wielu przedsiębiorców w powiecie łęczyńskim i ościennych, a także w Lublinie: – Znaczna część górników z Łęcznej przyjeżdża do Lublina na zakupy i tutaj także zostawia swoje pieniądze. To naprawdę jest system naczyń powiązanych.
– Wprawdzie pani minister Czarnecka powiedziała, że nie będzie likwidacji Bogdanki, ale wszystkie działania Enei przeczą tym słowom. Wynika to, chociażby ze strategii koncernu, według której do 2035 roku ma zostać wygaszone wydobycie węgla o 75 proc. Pani minister przemysłu zapewnia nas, że nie będzie zwolnień grupowych. Jak zatem można obniżyć to wydobycie do 75 proc. i zachować takie same zasoby kadrowe. Niestety mam obawę, że sukcesywnie najpierw będzie redukowane wydobycie, potem miejsca pracy – mówiła Magdalena Filipiek-Sobczak, posłanka PiS. – Lubelski Węgiel Bogdanka dotuje samorządy, wspiera sport, kulturę, społecznie, lokalną społeczność, zapewnia zatrudnienie dla mieszkańców powiatu, dla mieszkańców województwa lubelskiego. To jest naprawdę siła napędowa naszego województwa. Nie możemy się jej pozbyć.
– Bogdanka powinna być ostatnią zamkniętą kopalnią w Polsce, dlatego że jest kopalnią najlepszą. Poza tym musimy brać też pod uwagę realia ekonomiczne. Jeżeli będzie rentowna, to nawet wydobywany węgiel nie musi być spalany w Polsce, może być eksportowany – tłumaczy Sławomir Ćwik, poseł Polski 2050. – Jest to bardzo istotne dla regionu, ponieważ Lubelszczyzna nie ma kilkudziesięciu dużych firm produkcyjnych, tylko tak naprawdę mamy dwie, trzy. Duże firmy decydują o sile regionu, o strukturze zatrudnienia, o możliwości tworzenia kolejnych miejsc pracy, ale także i o zaspokojeniu innych potrzeb społecznych, jak chociażby sponsorowanie dużych imprez czy sportowych, czy klubów sportowych, czy nawet kultywowania naszej kultury w lokalnych społecznościach.
Minus, ale plus
W czasie, gdy związkowcy protestowali na placu Litewskim w Lublinie, zarząd kopalni Bogdanka podał dane finansowe za rok 2024. Nie wdając się w ekonomiczne zawiłości, ogłoszono że księgowa strata netto spółki wyniosła w 2024 roku 1,49 mld zł. Po oczyszczeniu wyników o jednorazowy odpis wynoszący 1 miliard 249 milionów zł zysk netto w 2024 roku wyniósł 471,8 mln zł. Produkcja węgla handlowego w 2024 roku wyniosła w Bogdance 7,9 mln ton, a sprzedaż 8,11 mln ton, czyli znacząco więcej niż w 2023 roku.
Jednocześnie Bogdanka w 2024 r. rozpoczęła prace nad aktualizacją strategii. W sprawozdaniu giełdowym spółka poinformowała, że jej ogłoszenie przewidziane jest do końca pierwszego półrocza 2025 r. – Nasza nowa strategia koncentruje się na długoterminowym rozwoju spółki oraz inicjatywach transformacyjnych, będących odpowiedzią na wyzwania związane z transformacją polskiej energetyki i trendami spadkowymi w kontekście wykorzystania węgla w miksie energetycznym. Będziemy dążyć do stopniowej dywersyfikacji działalności, jednak z zachowaniem dominującej roli naszej działalności podstawowej, czyli wydobycia węgla energetycznego – poinformował Zbigniew Stopa, prezes Bogdanki.
Związki publikują swoje stanowisko
Już po zamknięciu piątkowego wydania DW Jarsław Niemiec, jeden z liderów związkowych w Bogdance, przysłał do naszej redakcji stanowisko związków zawodowych w sprawie petycji wysyłanych do premiera. Publikujemy to stanowisko w oryginale, zachowując pierwotną pisownię:
AROGANCJA I LEKCEWAŻENIE KANCELARII PREMIERA W ODPOWIEDZI NA PETYCJĘ ZWIĄZKOWCÓW Z BOGDANKI
Mimo głodówki, dwóch dużych manifestacji, interwencji poselskich, niezliczonych pism, prób nawiązania dialogu i uzgodnień, stanowisko rządu pozostaje niezmienne. Premier z robolami i motłochem nie rozmawia. Jego stroną społeczną jest jeden biznesmen. Zamienił Janusza z Biłgoraja na Rafała z InPostu, a pisma związkowców spławia zastępca szefa kancelarii na Śląsk, do ministerstwa, które jest niewładne i bez kompetencji do rozmów. Oznacza to, że premier nawet nie widział tego pisma. Prawdopodobnie nie widział go nawet Jan Grabiec, szef ochrony dobrego samopoczucia premiera. Także premier może spać spokojnie. Zapewniamy, że zrobimy wszystko, żeby zakłócić ten spokój.
Osiem miesięcy temu 06.08.2024 r. wysłaliśmy pismo do Premiera Rządu RP, szybko bo już 09.08.2024 r. dostaliśmy odpowiedź. Od tego czasu mieliśmy dwie manifestacje, jedna 10.09.2024 r. w Warszawie, druga 08.04.2025 r. w Lublinie. Ministerstwa unikały rozmów. Grano z nami na czas, pozorując dialog bezprzedmiotowymi spotkaniami z zarządem GK Enea, zakończonych 14.11.2024 r. w Kozienicach równie bezprzedmiotowym spotkaniem z wiceministrem Kropiwnickim. Po podjęciu desperackiej głodówki związkowców w Bogdance, pod dużą presją zorganizowano spotkanie z trzema odpowiedzialnymi za górnictwo ministerstwami 11.02.2025 r. w MAP Warszawa, gdzie padły deklaracje o dalszym dialogu, których strona rządowa nie dotrzymała i dalej grała na czas. Kolejne spotkanie, już w celu prac nad porozumieniem miało odbyć się do końca lutego, jednak doszło do niego dopiero 27.03.2025 r. w Łęcznej i jak się okazało, strona rządowa nie ma najmniejszego zamiaru rozmawiać poważnie o planie transformacji dla Bogdanki, spychając całą odpowiedzialność na związkowców i samorządy. Uczestniczyliśmy w posiedzeniach Komisji sejmowych. Na ostatniej manifestacji złożyliśmy petycję na ręce Wojewody skierowaną do Premiera. Zażądaliśmy zaangażowania szefa rządu, ponieważ ministerstwa wykazały jak dotychczas całkowity brak woli, decyzyjności i kompetencji. Wojewoda w tym samym dniu wysłał nasze pismo do Warszawy, 10.04.2025 r. dostajemy odpowiedź od KPRM. Minęło osiem miesięcy a oni dalej stoją w tym samym miejscu.
I jaka była na to reakcja? Żadnej. Odesłano nas z powrotem do tych samych osób i ministerstw. Nie da się tego nazwać inaczej niż bezczelnością, kpiną i skrajnym lekceważeniem.
Jarosław Niemiec
