(fot. Michał Piłat/AZS.UMCS.PL)
Futsaliści AZS UMCS na pięć minut przed końcem spotkania prowadzili we własnej hali z GKS Tychy, ale zeszli z boiska bez zdobyczy punktowej
Mecz od samego początku toczył się w szybkim tempie i już w siódmej minucie goście wyszli na prowadzenie. Na strzał z dystansu zdecydował się Kacper Idzik, a tor lotu piłki zmienił Marcin Ostrowski i zaskoczył Pawła Furtaka. Goście mimo prowadzenia atakowali nadal i mogli podwyższyć na 2:0, ale piłka po strzale Filipa Krzyżowskiego trafiła w poprzeczkę. W odpowiedzi chwilę później Mateusz Szafrański doprowadził do remisu i takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.
Druga połowa zaczęła się świetnie dla gości bo tuż po wznowieniu gry bramkę zdobył Wojciech Łasak. Jednak szybko do remisu doprowadził Łukasz Mietlicki, a potem drugiego gola zdobył Szafrański. Jednak w 30 minucie na 3:3 trafił Grzegorz Migdał i znów mieliśmy remis.
Końcówka meczu była bardzo emocjonująca. Najpierw Kacper Idzik skierował piłkę do własnej siatki i wydawało się, że akademicy odniosą drugą wygraną w sezonie. Tyszanie podjęli ryzyko wycofując bramkarza i najpierw Mchał Słonina trafił na 4:4, a wynik meczu minutę później ustalił Migdał i trzy punkty zgarnął zespół z Tychów.
– To był mecz do wygrania. Do 35. minuty prowadziliśmy i mieliśmy sytuacje, żeby dobić przeciwnika. Oni zaryzykowali, zdjęli bramkarza i to się opłaciło – powiedział po meczu Konrad Tarkowski, trener AZS UMCS. Jestem jednak zadowolony z gry zespołu. Drużyna zostawiła serce na boisku. Jest światełko w tunelu przed kolejnymi meczami – dodał szkoleniowiec akademików.
AZS UMCS Lublin ‒ GKS Tychy 4:5 (1:1)
Bramki: Szafrański (18,23), Mietlicki (22) Dudzik (32-samobójcza) – Michał Ostrowski (7-samobójcza), Łasak (21), Migdał (30, 37), Słonina (36).
AZS UMCS: Furtak, Michał Ostrowski, Mietlicki, Szafrański, Kutnik, Hajkowski, Stelmaszuk, Marcin Ostrowski, Ławicki, Wnuk, Bijas, Godyński.
Tychy: Borowski, Łasak, Pytel, Migdał, Dudzik, Bernat, Słonina, Krzyżowski, Kołodziejczyk, Kamiński, Dwórznik, Lisiński.