Rozmowa z Joanną Drabik, kołową MKS Selgros Lublin
- Jak wytłumaczyć to co stało się w sobotnim meczu z Indeco Conversano? Nikt nie wymagał od was awansu do Ligi Mistrzyń, ale też żaden ekspert chyba nie spodziewał się, że odpadniecie już na pierwszej przeszkodzie.
– Każda z nas zadaje sobie nieustannie to pytanie i chyba nikt nie znalazł do tej pory rozwiązania tej zagadki. W sobotę zagrałyśmy na bardzo niskim poziomie i popełniliśmy niewytłumaczalną ilość indywidualnych błędów. W nocy zrobiłyśmy sobie rachunek sumienia i wyszłyśmy na niedzielny mecz z Iuventą Michalovce niezwykle zmotywowane. Wygrałyśmy, ale ten triumf nas nie cieszy. Boli sobotnia porażka, bo zawiodłyśmy naszych fanów.
- Zlekceważyłyście rywalki z Włoch?
– Jesteśmy profesjonalistkami i chyba żadna z nas tego nie zrobiła. To był po prostu zły dzień, w którym nic nam nie wychodziło.
- Czy Indeco czymś was zaskoczyło?
– Nie. Doskonale wiedziałyśmy, że za zdobywanie bramek odpowiedzialne są Laura Celeste Rotondo i Arassay Duran Morres. I to właśnie one zaliczyły najwięcej trafień. Byłyśmy przygotowane do tego meczu perfekcyjnie. Niestety, czegoś nam zabrakło.
- Co powiedziały trenerki w szatni po tym meczu?
– Była cisza. Siedziałyśmy i każda z nas w głowie pewnie analizowała, co się stało. Ciężko jest jednak znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia.
- Zaglądała pani już do internetu? Kibice nie mają litości...
– Odkąd zaczęłam grać w piłkę ręczną, to nie czytam forów internetowych. Domyślam się jednak, co jest tam napisane.
- Kibice domagają się głowy trenerek. Słusznie?
– W internecie każdy jest mądry, bo nie trzeba się podpisywać i można być anonimowym. Myślę, że kibice obrali zły trop. Przecież w niedzielę potrafiłyśmy zagrać dobre zawody z Iuventą i wygrać w zdecydowany sposób.
- Mam jednak wrażenie, że sobotni mecz z Indeco był odzwierciedleniem tego co się dzieje z klubową piłką ręczną w Polsce. A ostatnio nie jest dobrze. Poziom Superligi obniżył się do tego stopnia, że znikła z anten telewizyjnych.
– To, że nikt nie chce pokazywać naszych rozgrywek jest sporym problemem. Piłka ręczna jest ciekawym sportem i nie rozumiem decyzji nadawców telewizyjnych. Co do poziomu Superligi, to ciężko jest mi się wypowiadać. Jedni mówią, że on się obniża, a drudzy, że wyrównuje.
- Sobotni mecz był pani największą sportową porażką w karierze?
– Chyba tak. Mam nadzieję, że to już ostatnia tak bolesna lekcja. Myślę, że nie ma sensu nas dodatkowo dołować. Zdajemy sobie sprawę z tego co się stało. Wierze, że z tego lodowatego prysznicu wyciągniemy słuszne wnioski.
- Uda wam się zmobilizować na mecze Pucharu EHF?
– Tak. Wiele z nas zasmakowało gry w Lidze Mistrzyń, więc smutek po odpadnięciu jest jeszcze większy. Mecze Pucharu EHF są również bardzo ciekawe, zwłaszcza, że grają tam zespoły w naszym zasięgu. Myślę, że czeka nas fajna przygoda.