Najbardziej na wprowadzeniu kolejnego lockdownu ucierpieli amatorzy
Wiosna, lato, jesień, zima i od nowa się zaczyna – tak brzmią słowa pewnej popularnej piosenki, dzięki której dzieci poznają kwestię następstwa pór roku. Koronawirus sprawił, że ta rymowanka dla maluchów stała się też aktualna w świecie sportowym.
Rok temu w marcu sportowy świat został nagle zatrzymany przez koronawirusa. Wszystkie ligi nagle przerwały swoje rozgrywki, a sportowcy i kibice zostali zamknięci w domach. W wielu wypadkach marzec okazał się niespodziewanym końcem sezonu. Niektórzy na tym nawet skorzystali – Start Lublin sensacyjnie został wicemistrzem Polski, a Motor Lublin awansował do drugiej ligi. W lecie sport wrócił do normalności, a kibice pojawili się na trybunach stadionów czy hal. Druga fala pandemii znowu ich z nich wygoniła. Na szczęście jednak nie przegoniła sportowców, którzy mimo dziennej liczby zakażeń na poziomie 20 czy 25 tys. wciąż kontynuowali rozgrywki. Zimą pandemia lekko przygasła, a w kraju udało się rozegrać nawet kilka większych imprez. Toruń gościł halowe mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, a Zakopane zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Lublin natomiast zorganizował finałowy turniej Suzuki Puchar Polski, który pod względem organizacyjnym okazał się imprezą prawie perfekcyjną.
I wreszcie przyszedł marzec 2021 r. Sportowcy, zwłaszcza ci występujący w ligach amatorskich, przeżywają deja vu. Tak jak rok temu znowu sport amatorski został zakazany, a oni zamiast na boiska muszą udać się na domowe kanapy. Wydane w piątek rozporządzenie zamyka baseny, siłownie i wiele innych obiektów sportowych.
Kto w Polsce jest amatorem? Jak podano w opinii prawnej zamieszczonej na stronie internetowej Radomskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej ministerialne rozporządzenie odsyła do prawodawstwa europejskiego. Ono mówi z kolei, że zawodowcem jest sportowiec, który otrzymuje wynagrodzenie przekraczające koszty uczestnictwa oraz stanowi ono znaczącą część dochodów dla sportowca.
W tym gronie są oczywiście zawodnicy przeważającej większości klubów piłkarskich z województwa lubelskiego. Wyjątkami są Górnik Łęczna, Motor Lublin czy ekipy z trzeciej ligi. W czwartej lidze czy niższych klasach rozgrywkowych gra się za darmo lub ewentualne koszty dojazdu czy pieniądze na przysłowiowe frytki, buty czy piwo. Nic więc dziwnego, że Lubelski Związek Piłki Nożnej odwołał weekendowe mecze rozgrywane od czwartej ligi w dół. – Jesteśmy bardzo rozgoryczeni, bo od dłuższego czasu przygotowywaliśmy się do rozpoczęcia rozgrywek. Wydaliśmy pieniądze na organizację sparingów czy dojazdy na nie. Teraz okazuje się, że to nie miało sensu, a my zostaliśmy z niczym. Ciekawy jestem, czy ktokolwiek zbadał ile jest zakażeń podczas uprawiania sportu na świeżym powietrzu – grzmi Sławomir Sarna, prezes Sokoła Konopnica grającego na co dzień w lubelskiej klasie okręgowej.
Te rygorystyczne obostrzenia mają trwać do 9 kwietnia. Nie jest wykluczone jednak, że kluby znajdą sposób, aby wcześniej wznowić rozgrywki. Wiele z nich głośno mówi o wprowadzeniu umów stypendialnych. – Zielone światło dał na to Radomski Okręgowy Związek Piłki Nożnej. Myślę, że to byłoby najlepsze rozwiązanie – przekonuje Paweł Milewski, opiekun LKS Stróża.
Rzeczywiście, w opinii prawnej zamieszczonej na stronie Radomskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej można przeczytać, że stypendyści klubowi są wyłączeni z ograniczeń w zakresie sportu. A dodatkowym atutem jest fakt, że obecnie nie ma przepisów powszechnie obowiązujących w zakresie minimalnej wysokości stypendium, a długość okresu stypendialnego i częstotliwość wypłaty wynagrodzenia pozostaje w uznaniu klubu. Pójście tą drogą sprawiłoby, że piłkarze z najniższych lig mogliby wrócić na boiska, a futbolowa karuzela znowu zaczęłaby się kręcić. – Wznowienie rozgrywek jest konieczne. W innym wypadku samorządy przestaną w końcu wspomagać kluby, skoro one więcej trenują niż grają. Poza tym młodzież też musi ogrywać się z seniorami. Nie może być tak, że młodzi zawodnicy przez 1,5 roku rozegrają w seniorskich rozgrywkach zaledwie 15 spotkań – mówi Paweł Milewski.
Takich problemów na szczęście nie mają przedstawiciele zawodowych klubów naszego regionu w innych dyscyplinach. Chociaż tutaj też są pewne perturbacje. Z powodu koronawirusa u zawodników King Szczecin przesunięto o tydzień termin rozegrania ich spotkania z Legią Warszawa. To z kolei opóźni o kilka dni rozpoczęcie fazy play-off, do której zakwalifikowała się Pszczółka Start Lublin. Decydująca walka o mistrzostwo Polski ruszy 30 marca. – Będziemy mieć więcej czasu na przygotowanie się do ćwierćfinału. Dla nas to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że uda się przeprowadzić play-off bez większych perturbacji. Sytuacja jednak nie jest zależna od nas – mówi Mateusz Dziemba, kapitan Pszczółki Start.