Po zmianach kadrowych, jakie zaszły latem wydawało się, że lubelskie akademiczki będą liczącą się siłą na zapleczu Ford Germaz Ekstraklasy.
Z pięciu spotkań w roli gospodyń lublinianki wygrały zaledwie dwa: z Basketem Aleksandrów Łódzki i AZS UW Warszawa. SMS PZKosz Łomianki, Ostrovia Ostrów Wielkopolski, a nawet outsider KS JAS FBG Sosnowiec okazały się za mocne.
W tej sytuacji AZS UMCS, który w pewnym momencie był już nawet liderem rozgrywek, właściwie stracił szanse na miejsce w pierwszej trójce. Możliwości zajęcia czwartej lokaty, gwarantującej awans do grupy mistrzowskiej także zostały mocno ograniczone. Jeżeli lublinianki w dalszym ciągu myślą o zrealizowaniu przedsezonowego celu, powinny wygrać wszystkie trzy spotkania, które pozostały do końca fazy zasadniczej.
Zadanie będzie tym trudniejsze, że najbliższe przeciwniczki nie zaliczają się do słabeuszek. Dziś do Lublina przyjedzie wicelider MKK Siedlce, a tydzień później Ślęza Wrocław, mająca jeszcze teoretyczne szanse na grupę mistrzowską.
Na pożegnanie podopieczne Sławomira Depty zmierzą się na wyjeździe z głównym rywalem do miejsca w „czwórce” Basketem Aleksandrów Łódzki. Jeżeli oba zespoły wygrają do tego czasu wszystkie mecze, spotkanie w Aleksandrowie zadecyduje o ostatecznym układzie tabeli.
Dla akademiczek małym światełkiem w tunelu jest pozyskanie nowej zawodniczki. Agnieszka Kret, ściągnięta z MKK Siedlce zaliczyła w niedzielę bardzo udany debiut. Przeciwko Ostrovii zapisała na swoim koncie 20 punktów i 13 zbiórek, będąc zdecydowanie najskuteczniejszą zawodniczką w swojej ekipie.
Jeżeli utrzyma niezłą dyspozycję, trener Depta, który przez praktycznie cały sezon eksploatował do granic możliwości pięć podstawowych zawodniczek, będzie miał wreszcie możliwość rotacji składem. Pytanie tylko, czy nie jest już za późno na uratowanie sezonu.