ROZMOWA Z Dajaną Butuliją, zawodniczką Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
- Na początek kilka słów o waszym meczu z Arką Gdynia. Zagrałyście przyzwoicie w pierwszej połowie, ale druga część pozostawiała wiele do życzenia. Trener Wojciech Szawarski nie był z niej zbyt zadowolony…
– Ciągle jesteśmy na tym etapie, w którym próbujemy się poznać. To są nasze pierwsze mecze razem. W pierwszej połowie zagrałyśmy bardzo dobrze w obronie, ale nie udało nam się utrzymać tego poziomu gry. Rywalki zbierały wiele piłek w ofensywie. Nie martwię się tym, uważam, że jeszcze mamy nad czym pracować. Pierwsza połowa pokazała, że możemy prezentować się lepiej, ale jesteśmy w ciężkim okresie treningowym. Jeszcze nie jesteśmy gotowe na prawdziwą grę.
- Wasz szkoleniowiec powiedział mi po meczu, że największym problemem było podejmowanie złych decyzji w ofensywie. Zgadzasz się?
– Tak, ale myślę, że to wszystko wynika z naszego zmęczenia. To też przeszkadza nam przy szukaniu najlepszych rozwiązań. Jestem pewna, że będziemy grać lepiej, nie można się martwić tymi wynikami, tylko trzeba się skupić na treningu.
- Czy jesteś w takim razie zadowolona z tego, jak przebiega okres przygotowawczy? Nie mam na myśli wyników, ale to, jak pracuje zespół.
– Tak i ciągle się poznajemy. W zeszłym sezonie wygrałyśmy wszystkie spotkania w okresie przygotowawczym. Potem to nie miało żadnego znaczenia, bo nie grałyśmy najlepiej w ważnych meczach. Może to nawet dobrze, że teraz idzie nam w ten sposób. Nikt nie chce osiągnąć szczytu formy na samym początku sezonu.
- Kai James nie uczestniczyła w treningach w zeszłym tygodniu i nie mogła wam pomóc na turnieju. Czy to jest dla was problemem, że nie możecie się z nią zgrywać na boisku?
– Tak, to jest dla nas mały problem. Nie miałyśmy zbyt wielu zajęć razem z Kai. Brakuje nam takich treningów, ale przede wszystkim meczów w pełnym składzie. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie już w porządku i dołączy do nas podczas zajęć. Na razie okazję dostawały inne dziewczyny grające na jej pozycji.
- Jesteś jedną z sześciu zawodniczek, które zostały w drużynie na kolejny sezon. Jakbyś oceniła nowe koleżanki?
– Wydaje mi się, że mamy bardziej utalentowany zespół niż w zeszłym roku. Dobrze się z nimi czuję. Każda z nich wnosi coś do drużyny, ale ciągle może się jeszcze poprawić. Dlatego dobrze jest mieć takie zawodniczki wokół siebie. Nie jestem za to zadowolona z siebie. Ciągle nie jestem w optymalnej formie, bo odczuwam spore zmęczenie. To jest jednak okres przygotowawczy, a ja mogę dać z siebie jeszcze 60 procent więcej.
- Kiedy się obserwuje was na parkiecie i na ławce, to widać, że dobrze się ze sobą dogadujecie…
– Zdecydowanie. Nie ma takich typowo kobiecych rzeczy, jak zazdrość (śmiech). Wspieramy się nawzajem i to może być nasz atut w tym sezonie.