Rozmowa z Dorotą Mistygacz, koszykarką Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
- Z wyniku ostatniego, wygranego 76:72 meczu z Artego Bydgoszcz możecie być zadowolone. Udało się sprawić dużą niespodziankę…
– Jesteśmy zadowolone, bo wygrywamy drugi mecz z rzędu z bardzo wymagającym przeciwnikiem, jeszcze na ich hali, więc to na pewno bardzo cenne zwycięstwo. Po meczu rozmawiałyśmy z dziewczynami, że i tak nie zagrałyśmy super spotkania. Pokazuje nam to, że możemy wygrać z każdym, bo możemy grać dużo lepiej i mam nadzieję, że tak to będzie wyglądać.
- Nie obyło się jednak bez kontuzji. Prawdopodobnie, w niedzielnym meczu z CCC Polkowice nie zagra Brianna Kiesel. Dla was to spore osłabienie, co pokazała już pierwsza runda.
– Bri w każdym meczu jest na boisku przez 30-35 minut, więc brakuje nam jej, kiedy nie gra. Mamy jednak inne dziewczyny na pozycji rozgrywającej. To strata dla zespołu, ale nie poddajemy się. Kontuzje są wpisane w sport. Nawet cieszymy, że prawdopodobnie to tylko jeden mecz, a potem do nas wróci.
- Jak dużą rolę w ostatnich zwycięstwach odegrała Nikki Greene? W pierwszej rundzie wyraźnie brakowało wam zawodniczki, która powalczy pod koszem i na tablicach.
– Nikki jest wielkim wsparciem dla naszej drużyny. Szkoda, że nie było jej w pierwszej rundzie. Ona czasami bardzo nam ułatwia grę tylko tym, że po prostu jest. Łatwiej gra się całej drużynie, jeśli ma się pod koszem taką gabarytowo dużą zawodniczkę (śmiech). To jest też naprawdę klasowy gracz, świetnie spisuje się i w ataku i w obronie.
- Jak tobie się ten sezon układa? Jesteś typem koszykarki od „czarnej roboty” – grasz dużo w obronie, ale w ataku twój wkład jest nieco mniejszy.
– Zdaje sobie sprawę z tego, jaka jest moja rola w zespole. Właściwie to walczę z każdym, kto się pyta „dlaczego nie ma więcej punktów”. Już się do tego przyzwyczaiłam…
- Czyli nie rzucasz na złość innym?
– Nie, aż tak, to nie (śmiech). Wydaje mi się, że w tym sezonie i tak mam więcej okazji do zdobywania punktów. Myślę, że trener jest zadowolony z mojej gry. Mecz z Bydgoszczą był dla mnie najsłabszy w tym sezonie, ale dobrze, że się przydarzył teraz i że wygrałyśmy. Nie jestem przez to aż tak na siebie zła.
- Przed wami kolejne spotkania z zespołami z górnej półki. Czy możemy się spodziewać kolejnych niespodzianek?
– Ta liga jest taka, że nie można przekreślać żadnego meczu. Wiadomo, że zespół z Polkowic jest najlepszy w naszej lidze. One grają teraz w środę w Pradze w Eurolidze. Idą trochę innym trybem niż my. Na pewno będziemy walczyć.
- Co zmieniło się w drużynie, że wygrywacie z czołowymi drużynami?
– Obecność Nikki Greene jest bardzo dużym atutem. Od początku były jakieś problemy – transfer Dominiki Owczarzak, którego nie było, później problemy z Kai James. Każdy musiał się nauczyć grać w tym zespole. Zajęło nam to trochę czasu, ale cieszymy się, że druga runda idzie nam lepiej.
- Czy wcielałaś się w rolę nauczyciela, jesteś w tym zespole dłużej od większości dziewczyn?
– Jestem tutaj trzeci sezon. Tylko Kaja Grygiel i Dominika Poleszak są dłużej. Wiedziałam jak się współpracuje z trenerem Szawarskim, to mogłam dziewczynom coś podpowiedzieć. Mimo wszystko, można powiedzieć, że mamy zawodniczki młode, ale już doświadczone. Każdy musiał znaleźć swój styl.