Pszczółka AZS UMCS Lublin rozpoczyna serię spotkań z najtrudniejszymi rywalami. W sobotę o godz. 17 w hali MOSiR zmierzy się ze Ślęzą Wrocław.
Sharnee Zoll, Chay Shegog, Sandra Linkeviciene, Katarzyna Krężel, Magdalena Leciejewska, Agnieszka Śnieżek. To nazwiska, których nie trzeba dwa razy przedstawiać kibicom żeńskiej koszykówki w Polsce. Wszystkie są zawodniczkami Ślęzy Wrocław i mają olbrzymi wpływ na grę swojej drużyny. Szczególnie imponujące statystyki ma ta pierwsza. 29-letnia rozgrywająca notuje średnio 6,6 asysty i 12 punktów na mecz.
– Ona jest mózgiem Ślęzy. Wszystkie akcje przechodzą przez nią. Musimy szczególnie skupić się właśnie na niej i utrudniać jej rozdawanie piłek na łatwych pozycjach. Ale zespół z Wrocławia to zespół kompletny. Na każdej pozycji mają bardzo dobrą zawodniczkę. Musimy dać z siebie 110 procent, włożyć w to całe serce. Kluczem do zwycięstwa będzie zatrzymanie szybkich ataków i utrudnianie rozgrywania piłki – przekonuje Marta Jujka, podkoszowa Pszczółki AZS UMCS na oficjalnej stronie swojego klubu.
Ale lublinianki także nie mają się czego wstydzić. Takie zawodniczki, jak Jhasmin Player, Leah Metcalf, Dominika Owczarzak czy Destiny Williams przychodziły do Pszczółki jako gwiazdy swoich ekip. One także mają już swoją wyrobioną markę i nieprzypadkowo po pięciu kolejkach zajmują drugie miejsce w ligowej tabeli. Słowami Kateryny Dorogobuzowej (rozmowa obok) zapewniają, że nie czują presji przed starciem w hali MOSiR i jeśli zagrają na swoim najlepszym poziomie, mogą ograć Ślęzę.
Sobotnie spotkanie będzie dla nich początkiem serii meczów z bardzo wymagającymi rywalami. Kolejno zmierzą się z czwartą w ubiegłym sezonie Energą Toruń, Basketem Gdynia z Agnieszką Bibrzycką w składzie, wicemistrzyniami Polski Artego Bydgoszcz i mistrzyniami Wisłą Can-Pack Kraków.
– Te mecze pokażą tak naprawdę, w którym miejscu się znajdujemy. Jeżeli wygramy przynajmniej dwa z nich, utrzymamy się w czołówce. Ale bierzemy pod uwagę każdy scenariusz. Budujemy zespół spokojnie i nie wywieramy dodatkowej presji na trenerze oraz zawodniczkach – przekonuje Dariusz Gaweł, prezes AZS UMCS.
Pomóż Zosi wygrać mecz o życie
Podczas meczu Pszczółki ze Ślęzą prowadzona będzie zbiórka pieniędzy na leczenie Zosi Gawędy, podopiecznej Fundacji Cor Infantis. Dziewczynka przyjdzie na świat już w grudniu. Lekarze wykryli u niej zespół Ebsteina – bardzo rzadką wadę serca. Szansą dla dziewczynki jest kosztowna operacja. Do końca listopada jej rodzice muszą zebrać 51 500 euro na przeprowadzenie zabiegu w Niemczech.
Najważniejsza jest obrona
ROZMOWA Z Kateryną Dorogobuzową, koszykarką Pszczółki AZS UMCS Lublin
Po pięciu spotkaniach zajmujecie drugie miejsce w ligowej tabeli, wyprzedzając m.in. mistrzynie Polski, Wisłę Kraków. Jesteś zaskoczona tak dobrymi wynikami na inaugurację sezonu.
– Pracujemy bardzo ciężko, żeby poprawiać się z meczu na mecz. Mamy wielkie plany na ten sezon, więc trudno powiedzieć, żebym była zaskoczona drugim miejscem. Ale za nami dopiero pięć meczów, zostało jeszcze 17 i faza play-off. Jesteśmy dopiero na początku drogi.
Już ponad miesiąc gracie i trenujecie w najsilniejszym składzie. Jako drużyna jesteście obecnie mocniejsze niż w pierwszych spotkaniach?
– Cały czas próbujemy wyeliminować nasze błędy w ofensywie. Dzięki naszemu trenerowi jesteśmy w stu procentach przygotowane pod konkretnych przeciwników, znamy ich mocne i słabe strony, wiemy dokładnie co musimy robić, żeby wygrywać. Ale dla nas w każdym meczu najważniejsza jest obrona. Jeśli dobrze gramy jako zespół w defensywie, jesteśmy zdolne do zwycięstwa z każdym rywalem.
W dwóch ostatnich meczach zdobywałaś sporo punktów z dystansu. Wygląda na to, że osiągnęłaś wysoką dyspozycję. Czujesz, że tak jest rzeczywiście?
– Faktycznie, czuję się dobrze, ale najlepsze dni są wciąż przede mną. Mogę robić na parkiecie wiele różnych rzeczy, a moje zadania zależą od rywala, z którym gramy i poleceń trenera. Nie mam żadnych ograniczeń, swoje zagrania w ofensywie dostosowuje zawsze do obrony rywala.
Pięć najbliższych spotkań będzie miało dla was ogromne znaczenie. Zagracie z najgroźniejszymi rywalami, z którymi będziecie bić się o medale. Czujesz z tego powodu presję?
– Absolutnie nie! To nasi rywale powinni ją czuć. My skupiamy się na sobie. Możemy wygrać z każdym, a jeżeli przegramy, to dlatego że nie zagramy na odpowiednim poziomie. Musimy być w stu procentach skupione na meczu i gotowe, żeby zrobić to, co musimy zrobić. To nasz klucz do sukcesu w tym sezonie.
Jak musicie zagrać, żeby pokonać Ślęzę?
– Musimy być bardzo szybkie i mobilne. Naszym zadaniem będzie maksymalnie utrudnić im życie i sprawić, żeby nie grało im się komfortowo. Wtedy my będziemy mogły pokazać swoją najlepszą koszykówkę.