Rozmowa z Davidem Dedkiem, trenerem koszykarzy Startu Lublin
- Jak oceni pan czwartkowe spotkanie ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra, które przegraliście 93:100?
– Stelmet w pierwszej połowie miał znakomitą dyspozycję rzutową. Oni trafili 11 z 15 rzutów za 3 punkty, co pozwoliło im zbudować solidną przewagę. Moi podopieczni w pewnych momentach byli zbyt miękcy. Popełniliśmy za dużo błędów, ale trzeba pamiętać, że graliśmy z liderem rozgrywek, więc większa liczba błędów jest rzeczą naturalną. Oni są tak mocnym zespołem, że musieli wykorzystać każde nasze potknięcie. W czwartej kwarcie wróciliśmy do gry, ale w samej końcówce znowu popełniliśmy kilka błędów. To była dla nas dobra lekcja. Mamy teraz trochę czasu do następnego spotkania, które rozegramy dopiero w poniedziałek. Będziemy w tym okresie pracować nad naszymi słabszymi stronami.
- Po 93 punktach rzuconych tak silnemu przeciwnikowi i to jeszcze w jego hali, w szatni było duże rozczarowanie czy jednak zadowolenie, że w ofensywie udało się rozegrać dobry mecz?
– W ataku zdobyliśmy dużo punktów. Popełniliśmy jednak w końcówce kilka błędów. Rywale wykorzystali już limit fauli, a my w kluczowych momentach postanowiliśmy rzucać z dystansu. Trzeba było wówczas zaatakować rywala i szukać faulu. Niestety, za dużo problemów mieliśmy w obronie.
- Zastanawia mnie postawa Brynton’a Lemara. Amerykanin w konfrontacjach z silniejszymi przeciwnikami zazwyczaj zawodzi. Dlaczego?
– To zawodnik, który wciąż musi pracować nad swoimi umiejętnościami. O to się jednak nie boję, bo to bardzo pracowity gracz. Inna sprawa, że lepsze zespoły mają też lepszych obrońców, którzy są lepiej na niego przygotowani.
- Brakuje wam jego punktów w meczach z silniejszymi przeciwnikami...
– Zabrakło jego punktów w meczach z Polskim Cukrem Toruń czy Stelmetem. Gdyby dorzucił kilka „oczek” więcej, to wynik mógłby być inny. Z drugiej strony, nie ma sensu narzekać na ten stan rzeczy. Jest, co jest. Kiedy ma gorszy dzień w ataku, to musi skupić się wówczas mocniej na defensywie.
- Powiedział trener, że jest, co jest. Jest jednak też wolne miejsce w składzie dla obcokrajowca. Zamierzacie je wykorzystać?
– To jest związane z finansami, więc o to trzeba zapytać prezesa.
- Czy trener chciałby dodatkowego zawodnika? Czy nie zaburzy on kompozycji zespołu?
– Zawsze nowy zawodnik zaburzy kompozycję. Od przybytku jednak głowa nie boli. Nie chcę wypowiadać się na ten temat, wolę skupić się na graczach, których mam i podnieść ich poziom sportowy.
- Czy trener złapał się za głowę, kiedy dowiedział się, że w ćwierćfinale Pucharu Polski zagracie z Anwilem Włocławek? Mistrz Polski zapewne będzie inną drużyną, niż ta, którą rozbiliście w grudniu w hali Globus.
– Rzeczywiście, obecnie to jest zupełnie inny Anwil. To zespół, który gra szybko i skutecznie, a także zaczął wygrywać w Koszykarskiej Lidze Mistrzów. Podopieczni Igora Milicicia pokazali zresztą siłę w spotkaniu z Polskim Cukrem Toruń, które rozstrzygnęli na swoją korzyść. Przed nami bardzo trudny mecz.