ROZMOWA Z Jamesem Washingtonem, koszykarzem TBV Startu Lublin
- Mecz w Słupsku nie zakończył się po waszej myśli...
– Na pewno jesteśmy rozczarowani, bo sporo przeszliśmy podczas tego spotkania. Trzeba się jednak z tym pogodzić i wyciągnąć wnioski. Popełniliśmy kilka błędów, ja sam straciłem piłkę kilka razy, a dodatkowo miałem problem z faulami. Mogłem zrobić coś więcej. Wierzę jednak, że w niedzielę będzie lepiej i że pokonamy Legię.
- Masz do siebie pretensje za mecz z Czarnymi? Trafiłeś wszystkie rzuty z gry, zdobyłeś 18 punktów i miałeś siedem asyst. W sumie spudłowałeś w tym sezonie ledwie pięć rzutów...
– Myślę, że miałem akurat sporo szczęścia. Mam jednak nadzieję, że podtrzymam formę najdłużej, jak to będzie możliwe. Moje statystyki nie będą miały też znaczenia, jeżeli będzie nam przybywać porażek, a nie zwycięstw. Z każdym dniem jesteśmy jednak coraz lepsi.
- W Słupsku nie trafiliście 11 razy z linii rzutów wolnych, ale Legia w swoim ostatnim meczu spudłowała ich aż 12...
– Podczas meczu zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Legia była jeszcze gorsza? Nie miałem pojęcia. Oby w niedzielę znowu mieli problemy z rzutami wolnymi (śmiech). Kilka ostatnich dni mocno pracowaliśmy nad tym elementem. Podczas każdych zajęć wykonywaliśmy dodatkowo po 50 takich rzutów. Pracowaliśmy też nad defensywą. Nie możemy zostawiać rywalom tylu czystych pozycji, musimy też lepiej bronić pick and rolle.
- Legia jeszcze nie wygrała w tym sezonie. To ułatwi, czy utrudni wam sprawę w niedzielę?
– Przyjadą do nas nie mając nic do stracenia. Przegrali swoje dwa pierwsze spotkania i będą dodatkowo zmobilizowani, żeby się przełamać. Kilka tygodni temu byli też w naszej hali przy okazji turnieju towarzyskiego. Na dodatek pokonali nas w sparingu, a to oznacza, że przyjadą pewniejsi siebie. Musimy być przygotowani, że rozpoczną mecz bardzo mocno. Uderzą w nas od samego początku, ale my znamy ich słabe punkty i będziemy chcieli to wykorzystać.
- Co zapamiętałeś z tego sparingu, co było najmocniejszą stroną rywali?
– Grali bardzo agresywnie, bardziej zależało im na zwycięstwie. Zbierali praktycznie wszystkie zgubione piłki. Najbardziej w pamięci zapadł mi jednak ich amerykański rozgrywający Isaiah Wilkerson. Zaliczył sporo akcji dwa plus jeden, z łatwością wjeżdżał pod nasz kosz. Mają też w składzie świetnego strzelca z dystansu (Jobi Wall – red), a także dobrych graczy pod koszem. Na pewno nie możemy im pozwolić złapać rytmu, bo wtedy mogą być groźni. Myślę, że zanosi się na twardy pojedynek. Pewnie nie odskoczymy w drugiej, ani nawet trzeciej kwarcie. Gramy jednak u siebie i wierzę, że to my wygramy w niedzielę.
- Jak podoba ci się w Lublinie?
– Wszystko układa się bardzo dobrze. Opowiadam wszystkim, że to miasto cztery razy większe od Włocławka (śmiech). Nie narzekam też na nudę. Często spędzam czas z kolegami z drużyny. Oglądamy sporo filmów, naprawdę wszystko na razie mi się podoba.
- Uczysz się polskiego?
– Niespecjalnie. Znam parę słów, oczywiście przekleństwa, a do tego: jak się masz, czy dzień dobry. Nic wielkiego. Może, jeżeli zostanę w Polsce na dłużej, to zapisze się na jakieś lekcje? Jestem na to otwarty. Zwłaszcza, że w Polsce czasami trudno jest dogadać się po angielsku. Ludzie boją się mówić. Gdybym choć trochę znał wasz język, to na pewno byłoby mi łatwiej.