Start Lublin w niedzielę zmierzy się z Asseco Arka w Gdyni. Dla obu ekip ten mecz ma olbrzymie znaczenie. Zwycięstwo pozwoli „czerwono-czarnym” umocnić się w czołówce
Start obecnie znajduje się na trzecim miejscu w tabeli. Podopieczni trenera Davida Dedka tracą punkt do Stelmetu Enea Zielona Góra, który ma o jeden rozegrany mecz mniej oraz Anwilu Włocławek. Mają także punkt przewagi nad Arką oraz trzy punkty nad Polskim Cukrem Toruń (aż dwa mecze mniej niż lublinianie). Z tej wyliczanki jasno wynika, że stawka w czubie tabeli jest wyrównana, a Start ma nawet szanse na zajęcie miejsca na podium na koniec sezonu zasadniczego. A to w kontekście fazy play-off byłoby wymarzonym rozwiązaniem.
W sztabie szkoleniowym Startu na te spekulacje wszyscy reagują bardzo alergicznie. – Na tym etapie sezonu nie ma sensu jeszcze patrzeć w tabelę. Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Nie ma sensu dzielić skóry na niedźwiedziu – przekonuje David Dedek, opiekun Startu.
Najbliższy mecz lublinian powinien jednak dać odpowiedź na pytanie, czy można ich zaliczać do ekip ze ścisłej czołówki EBL? W roli egzaminatora wystąpi Asseco Arka Gdynia i wydaje się, że jest to jeden z najtrudniejszych możliwych testerów. Ekipa prowadzona przez Przemysława Frasunkiewicza w tym sezonie reprezentowała Polskę w EuroCup. Nie udało się jej wprawdzie przejść przez fazę grupową, ale i tak pokazała się z dobrej strony. Dodatkowo prezentuje styl, który nie pasuje Startowi. Asseco gra bardzo atletycznie, a poszczególni zawodnicy nie boją się penetrować strefy podkoszowej. – To przede wszystkim znakomicie zbudowany zespół. Grają szybką koszykówkę, a ich atak opiera się na kontrach oraz grze 1x1. Dodatkowo kolejne wejścia pod kosz otwierają im pozycje z dystansu. To bardzo trudny do bronienia zespół – mówi Dedek.
Start przekonał się o sile gdynian już w pierwszej rundzie. Wówczas w hali Globus Asseco nie dało lublinianom żadnych szans i wygrało aż 95:66. Tamto spotkanie było zdecydowanie najgorszym występem Startu w tym sezonie. Dla przeważającej większości był to koszmarny mecz, a pretensji do siebie praktycznie nie mogli mieć jedynie Jimmie Taylor i Martins Laksa. W niedzielę Taylor ponownie będzie miał do odegrania istotną rolę, bo czeka go rywalizacja z Devonte Upsonem, byłym centrem Startu, który jeszcze w poprzednim sezonie zachwycał lubelską publiczność. David Dedek z uśmiechem podchodzi do ich pojedynku, o czym świadczy jego odpowiedź na pytanie, który z amerykańskich podkoszowych jest lepszy. – Ci zawodnicy, których mam obecnie w zespole są najlepsi – stwierdził dyplomatycznie Dedek.
Niedzielny mecz rozpocznie się o godz. 15.30. Niestety, nie zostanie on pokazany na sportowych antenach Polsatu. Będzie można go jednak śledzić za pomocą platformy internetowej emocje.tv.