W sobotę podopieczni Davida Dedka pokazali, że ich forma stale rośnie. I nie można mówić tu już tylko o graczach z pierwszej piątki, ale również o rezerwowych
Dlaczego Start rak zdecydowanie wygrał z Kingiem? – Szczeciński zespół jest złożony z mnóstwa gwiazd. Z czasem jednak rywale zaczęli coraz mocniej rozszerzać obronę. To otworzyło nam możliwość penetracji podkoszowej, co okazało się kluczowym elementem – powiedział David Dedek, opiekun Startu.
Lublinianom trzeba postawić bardzo wysoką ocenę za zrealizowanie założeń taktycznych. Już w pierwszych akcjach postanowili zamęczyć Adama Łapetę. Mierzący aż 217 cm doświadczony center wyszedł na boisko w pierwszej piątce i miał za zadanie straszyć penetrujących strefę podkoszowych lublinian. Jimmie Taylor do spółki z Romanem Szymańskim zmuszali go do solidnej pracy w obronie. W efekcie Łapeta spędził na boisku zaledwie 13 minut.
Tym razem w roli zmiennika wystąpił Ben McCaulley. Amerykanin średnio na mecz zdobywa ponad 15 pkt. W hali Globus na swoim koncie zapisał tylko 5 „oczek”. Kapitalną pracę przy nim wykonał Szymański, który nie dał mu rozwinąć skrzydeł. Zresztą 27-latek był bohaterem sobotniego wieczoru. Pprócz świetnej obrony dołożył również skuteczną grę w ataku. Zdobył 8 punktów i spudłował tylko jeden rzut. Świetnie zastąpił w strefie podkoszowej Jimmiego Taylora, który miał problemy z faulami. Bez problemów wytrzymał 18 minut intensywnej gry, najdłużej w sezonie. – Taka jest rola zmiennika. Czasami trzeba wejść w buty pierwszego centra i pomóc drużynie. Myślę, że dobrze wywiązałem się ze swojej roli. Najważniejsze jest jednak kolejne zwycięstwo, które potwierdziło, że jesteśmy w dobrej formie – mówi Szymański.
Za sobotnie zawody należy też pochwalić Kacpra Borowskiego i Mateusza Dziembę. Nie wolno również zapominać o olbrzymiej roli liderów – Tweety Cartera i Bryntona Lemara. Ta wyliczanka pokazuje tylko, jak szerokim składem dysponuje David Dedek. – Każdy z zawodników dołożył swoją cegiełkę do tego zwycięstwa. Były w tym sezonie mecze, że kilku zawodników miało jednocześnie słabszy dzień. W sobotę tak nie było. Co więcej, mieliśmy mnóstwo pozytywnej energii. To jest to, do czego zawsze dążymy – mówił szkoleniowiec.
Słoweński trener niedługo może dostać miły prezent od klubowych władz, bo coraz głośniej mówi się, że do drużyny dołączy jeszcze jeden zagraniczny zawodnik. Pieniądze na niego powinny się znaleźć, bo klub zaoszczędził nieco gotówki na fakcie, że zakontraktował tylko czterech obcokrajowców. Zdecydowana większość ekip EBL ma umowy z pięcioma cudzoziemcami. Obcokrajowiec ma dołączyć do Startu w momencie, kiedy „czerwono-czarni” będą pewni awansu do fazy play-off. Patrząc na ich formę powinno być to więc już niedługo.