Rozmowa z Urosem Mirkoviciem, koszykarzem TBV Startu Lublin
- Smutne to pożegnanie z lubelską halą Globus. W ostatnim domowym meczu przegraliście z Anwilem Włocławek...
– Już przed meczem zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas trudne spotkanie. Nasz szanse na awans do fazy play-off były bardzo małe. Mieliśmy pecha, bo musieliśmy walczyć ze świetnie dysponowanym Anwilem Włocławek. Oni przyjechali do Lublina mocno podrażnieni porażką w Starogardzie Gdańskim. Mieliśmy swoje szanse, ale Anwil potrafił nas przełamać. O ich sukcesie przesądziła zespołowość.
- Jak podsumuje pan ten sezon?
– Jestem bardzo rozczarowany. Posiadaliśmy zespół na pierwszą ósemkę, ale do fazy play-off nie udało nam się zakwalifikować. Nad przyczynami naszej porażki będą się głowić osoby mądrzejsze niż ja. Na pewno nie do końca trafiliśmy z transferami. Gdybyśmy grali w tym zestawieniu osobowym od początku sezonu, to osiągnęlibyśmy lepszy wynik. W naszej grze brakowało też stabilności.
- Graliście w tym sezonie bardzo szybką koszykówkę. To był wasz atut czy przekleństwo?
– Taki sposób grania to broń obosieczna. Najlepsze zespoły potrafią zbilansować swoją grę. U nas był z tym duży problem. Niestety, byliśmy też dość przewidywalni. Kiedy rywale nas rozszyfrowali i zatrzymali szybki atak, to pojawiały się problemy.
- Chciałby pan zostać w Lublinie na przyszły sezon?
– Po zakończeniu obecnych rozgrywek kończy mi się kontrakt. Lublin to świetne środowisko do gry w koszykówkę. Zespół ma olbrzymi apetyt na odnoszenie sukcesów. W tym ich zabrakło, ale w przyszłym mogą się pojawić dobre wyniki. Uważam, że stać mnie jeszcze na grę na wysokim poziomie. W tym sezonie tych minut otrzymywałem trochę mniej, ale godziłem się ze swoją rolą.
- Gdyby pojawiła się propozycja prowadzenia grup młodzieżowych TBV Startu, to jakby pan zareagował?
– Na pewno jest to ciekawy pomysł. Gdybym otrzymał dobre warunki, to na pewno z chęcią przekazałbym innym swoją wiedzę. Wiem jednak, że stać mnie na kolejny sezon w roli zawodnika.
- W przyszłym sezonie zostanie jednak zniesiony przepis o obowiązkowej obecności dwóch Polaków na parkiecie. Zamiast niego w protokole meczowym będzie mogło znaleźć się maksymalnie pięciu obcokrajowców. To dobrze dla cudzoziemców?
– Nie wiem. Obecne przepisy sprawiły, że w tym sezonie mniej czasu spędzałem na parkiecie. W naszej drużynie było trzech dobrych Amerykanów, przez co dla mnie było mniej miejsca. Na pewno zmieni to Energa Basket Ligę. Gra będzie szybsza i będzie w niej więcej walki fizycznej. Zobaczymy jednak, czy będzie mądrzejsza.
- Kto wygra obecne rozgrywki?
– Nie wiem. Play-off to specyficzny okres, a ich uczestnicy prezentują zbliżony do siebie poziom. To będą bardzo interesujące rozgrywki.