Yannick Franke w swoim debiucie w polskiej lidze zdobył aż 25 pkt i poprowadził Pszczółkę Start do zwycięstwa w konfrontacji z Anwilem Włocławek.
To był szalony tydzień w życiu Yannicka Franke. 24-letni Holender jeszcze 12 grudnia grał w barwach swojego SLUC Nancy w Denain.
W meczu francuskiej II ligi błyszczał i zdobył aż 23 pkt. Kilka dni później był już w Lublinie, gdzie podpisywał kontrakt z wicemistrzem Polski. Franke zdążył odbyć z nowymi kolegami jeden trening i wsiadł do autokaru do Włocławka. W sobotnim meczu przeciwko Anwilowi nie wyszedł w pierwszej piątce, bo David Dedek zapewne nie do końca wiedział, jak wkomponuje się w zespół.
Pod koniec pierwszej kwarty jednak pojawił się na parkiecie. Wszedł w trudnym momencie, bo „czerwono-czarni” przegrywali 10:19 z rozpędzonym Anwilem. Zaczął dość nieśmiało i nie trafił dwóch pierwszych rzutów. Show rozpoczął jednak od samego początku drugiej kwarty. Zdobył 11 pkt z rzędu i sprawił, że Pszczółka przejęła inicjatywę. Po zmianie stron natomiast poprowadził swój zespół do wysokiego zwycięstwa.
Franke został sprowadzony do Lublina jako egzekutor, ale widać, że ma też kilka innych talentów. Z Anwilem pokazał, że znakomicie odnajduje się w penetracjach po linii końcowej. Ma też dobry przegląd pola i umie dzielić się piłką. Holendra piłka szuka również w strefie podkoszowej, o czym świadczą trzy zbiórki.
Po Franke widać olbrzymie doświadczenie. Mimo młodego wieku jest prawdziwym obieżyświatem. Grał już we Francji, Niemczech, na Litwie, we Włoszech, Chorwacji, Finlandii oraz w Holandii. Co ważniejsze, występował w naprawdę dobrych klubach. W swoim CV ma m.in. Hamburg Towers, Dolomiti Energia Trentino czy Zadar. W fińskim LoKoKo Bisons grał w lidze VTB, a z Zadarem walczył w Lidze Adriatyckiej. Potrafił zresztą rzucić 15 pkt Zenitowi Sankt Petersburg, 19 pkt Nymburkowi czy 23 pkt Telekom Baskets Bonn. Teraz do mocno zranionych przez 24-latka rywali dołączył Anwil Włocławek.
Franke to również etatowy reprezentant Holandii. „Pomarańczowi” nie są może europejską potęgą, ale znajdują się na bardzo dobrej drodze do zakwalifikowania się do mistrzostw Europy. Obecnie w swojej grupie są na drugiej pozycji, tuż za plecami Chorwacji, a przed Szwecją i Turcją. Franke w każdym z eliminacyjnych spotkań notował dwucyfrową zdobycz. Najlepiej spisał się w rywalizacji ze Szwedami, którym zaaplikował aż 22 „oczka”.
Dobra postawa Franke nie powinna zresztą dziwić, bo koszykówkę ma w genach. Ten sport uprawiali zarówno jego ojciec Rolf, jak i dziadek Wim. Rolf jako zawodnik ma na koncie aż 8 tytułów mistrza Holandii, a także wiele gier w narodowej reprezentacji. Obecnie jest trenerem i w tej profesji również znakomicie się odnajduje. W sezonie 2018/2019 za swoją pracę z Leiden został wyróżniony tytułem trenera roku ligi holenderskiej.
Czas pokaże, czy zachwyty nad Yannickiem Franke nie są przedwczesne. Na pewno przed zawodnikiem z Kraju Tulipanów olbrzymia szansa, bo Lublin to miejsce, gdzie można się znakomicie wypromować. Wiedzą o tym chociażby Brynton Lemar, Chavaughn Lewis czy Bryon Allen. Lemar obecnie gra w silnej lidze tureckiej, Allen występuje w Bundeslidze, a Lewis ma za sobą kilka sezonów w lidze VTB. Franke też może trafić do jednej z tych prestiżowych lig, ale najpierw musi pokazać się z dobrej strony w Pszczółce Start Lublin.