Koszykarze Startu Lublin na początku sezonu zaprezentowali się słabo. Najpierw wysoko przegrali z AZS Radex Szczecin, a w sobotę pokonali dopiero po dogrywce AZS Kutno. Z tych dwóch spotkań na pochwałę zasługuje tylko piętnastominutowy fragment gry w Lublinie. To za mało, żeby spokojnie myśleć o realizacji przedsezonowych założeń.
– Zdobyliśmy dużo punktów z kontrataku, który w tym sezonie będzie naszą mocną stroną. W lecie intensywnie pracowaliśmy nad przejściem z obrony do ataku i zupełnie zmieniliśmy sposób rozgrywania tego elementu – tłumaczy Paweł Kowalski.
Ważną rolę w kontrach odgrywa Kamil Michalski, który pokazał, że nie boi się ryzykownych podań. Kilka jego sobotnich zagrań do Michała Aleksandrowicza czy Kowalskiego było najwyższej klasy.
Mimo zwycięstwa trener Dominik Derwisz nadal ma sporo problemów, bo gra jego zespołu daleka jest od optymalnej w innych elementach, a przede wszystkim zawodzi skuteczność rzutowa. Do tego dochodzą kłopoty kadrowe.
Największym zmartwieniem jest kontuzja kolana Michała Sikory – podstawowego rozgrywającego, który na parkiecie pojawi się najwcześniej w drugiej rundzie.
– Niestety, zachowawcze leczenie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, dlatego teraz będziemy musieli spróbować innych metod – tłumaczy lubelski rozgrywający.
Drugim zmartwieniem Derwisza jest słaba postawa Sergiusza Prażmy. Pierwszopiątkowy zawodnik Startu w poprzednim sezonie, obecnie grywa jedynie „ogony”.
W meczu z Kutnem przebywał na parkiecie przez zaledwie dwie minuty. – Obniżkę formy w jego wykonaniu możemy tłumaczyć tym, że Sergiusz w sobotę bierze ślub i jest mocno zaangażowany w przygotowania do wesela – tłumaczy Arkadiusz Pelczar, drugi trener Startu.
Na szczęście Przemysław Łuszczewski pokazał, że jest w stanie poradzić sobie z wyższymi rywalami. W meczu z Kutnem rządził w strefie podkoszowej i zebrał czternaście piłek. To ważna informacja, bo już w niedzielę „czerwono-czarni” zmierzą się na wyjeździe z Polonią Przemyśl.
A największym słabością „Niedźwiadków” są właśnie zbiórki. Wprawdzie podopieczni Macieja Milana mają w swoim składzie Macieja Miszczuka i Alexandra Machowskiego, ale obaj na razie mocno zawodzą i do tej pory wspólnie zebrali zaledwie dziesięć piłek.
Przed zawodnikami i trenerem Derwiszem wiele pracy, aby ze spokojem patrzeć w przyszłość i zakwalifikować się do play-off, co jest celem na ten sezon. Dobry kwadrans gry w dwóch meczach do pesymizmu jeszcze nie upoważnia, bo przed nami jeszcze cały sezon i jest wiele czasu na poprawę gry.