Rozmowa z Leszkiem Duneckim, uczestnikiem Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie i prezesem Lubelskiego Związku Lekkiej Atletyki
- Organizatorzy Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio na razie przekonują, że impreza odbędzie się zgodnie z planem. Z powodu koronawirusa sportowcy musieli jednak przerwać przygotowania i w pośpiechu wracać do kraju. Jak pan ocenia szanse na rozpoczęcie zawodów według wstępnych planów?
– Szczerze mówiąc na dzień dzisiejszy czarno to widzę. Na razie nikt nie chce zaogniać sytuacji, organizatorzy próbują tonować nastroje, ale na pewno jest wiele rzeczy, które trzeba będzie rozwiązać. Z powodu koronawirusa nie mogą normalnie odbywać się kwalifikacje. Naprawdę sporo zawodników i zawodniczek nie uzyskało jeszcze prawa startu w Tokio. Jak sobie z tym poradzić? Na razie trudno powiedzieć. Obecnie, kto jest pewny kwalifikacji, ten się cieszy. Reszta zastanawia się co będzie dalej.
- Czy w obecnej sytuacji możliwe jest w ogóle optymalne przygotowane do zawodów?
– Sporo sportowców wróciło do kraju i najpierw muszą przejść dwa tygodnie kwarantanny. Trudno w tej sytuacji mówić o jakimś treningu. A bez tego ciężko przygotować się do najważniejszej imprezy roku. Wszystko jest przecież pozamykane, trudno byłoby w ogóle znaleźć miejsce do zajęć. Wszyscy są jednak w podobnej sytuacji. Na przełomie sierpnia i września mają się przecież odbyć mistrzostwa Europy. Będzie dobrze, jeżeli te zawody dojdą do skutku.
- Jakie w takim razie są możliwości? UEFA zdecydowała się na przełożenie piłkarskich mistrzostw Europy o rok. To samo czeka Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio?
– To moje osobiste zdanie, ale jeżeli mówimy o przesuwaniu olimpiady, to tylko o rok. Inne rozwiązania chyba nie mają większego sensu. Przełożenie o kilka miesięcy nie załatwia sprawy. A dodatkowo spowodowałoby kolizję terminów, wiele zawodów może się na siebie nakładać. Nie mówię, że za rok będzie lepiej, bo kalendarz i tak trzeba będzie ułożyć praktycznie od nowa. Igrzyska w Tokio mają jednak priorytet, to najważniejsza impreza. Na razie nie pozostaje nam jednak nic innego, jak czekać, jak rozwinie się cała sytuacja zarówno w kraju, jak i na świecie. Myślę, że cokolwiek nowego będzie można powiedzieć na przełomie marca i kwietnia.
- Jak Lubelski Związek Lekkiej Atletyki zareagował na epidemię koronawirusa?
– Tak, jak wszyscy. Wszystkie obozy, czy treningi i wszelka działalność zostały zawieszone. Nikt nikogo w tym momencie nie przyjmie na zgrupowanie. Pozostają tak naprawdę jedynie treningi indywidualne. Trzeba jednak wszystko robić z głową, żeby nie grupować ludzi. Wiadomo, że pewne rzeczy, nawet na stadionie można wykonać. Trzeba tylko rozciągnąć wszystko w ciągu dnia tak, żeby każdy miał możliwość samodzielnej pracy. Na razie zawiesiliśmy wszystko do końca marca, później będziemy dyskutować co zrobić dalej. Na razie nie wiemy nic konkretnego i trudno wyrokować, w jakim kierunku rozwinie się ta sytuacja. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać i liczyć, że jednak ten najbardziej pesymistyczny scenariusz się nie sprawdzi.