Lublinianie liczą w nowym roku na powrót zwycięskiej formy z początku rozgrywek
Los beniaminka do łaskawych nie należy. Przekonują się o tym siatkarze LKPS Pszczółki. Po serii ważnych zwycięstw nad PZL Sędziszów Małopolski i Avią Świdnik lublinianie zakończyli miniony rok trzema porażkami: 0:3 z TSV Sanok oraz po 1:3 z MOSiR Bochnia i Błękitnymi Ropczyce. Tym samym na koncie LKPS nadal widnieje 15 punktów, dających szóste miejsce w tabeli. – Naszym celem jest spokojne utrzymanie – mówi trener lubelskiej szóstki Sławomir Czarnecki. – Analizując przed sezonem układ gier i poziom drużyn w naszej grupie doszliśmy do wniosku, że do zrealizowania tego zadania powinno wystarczyć 15 „oczek”. Taki dorobek udało nam się zgromadzić już na półmetku rozgrywek, z czego bardzo się cieszymy.
Ostatnie trzy porażki nieco zepsuły nastroje w lubelskiej ekipie. – Po bardzo dobrej pierwszej części sezonu, szczególnie w końcówce pierwszej rundy, nasze apetyty zostały rozbudzone – przekonuje opiekun LKPS. – Z drugiej strony jednak mieliśmy świadomość, że rundę rewanżową zaczynamy meczami z czołówką tabeli. Zarówno Sanok, Bochnia i Ropczyce są w klasyfikacji przed nami. Zatem przegrane z tymi zespołami można jeszcze w pewien sposób wytłumaczyć. Największym rozczarowaniem była strata trzech punktów na swoim parkiecie z Błękitnymi Ropczyce. Nie ukrywam, że po bardzo dobrej postawie w pierwszym spotkaniu, liczyłem bardzo na wygraną w Lublinie. Tymczasem rywal zagrał zdecydowanie lepiej niż na swoim terenie.
Na co mogą liczyć lubelscy kibice? Do czwartego miejsca, będącego przepustką do play-off, LKPS Pszczółka traci już dziewięć punktów. – Zniwelowanie tego dystansu jest mało prawdopodobne – twierdzi Czarnecki. Lublinianie mogą jeszcze próbować dogonić Błękitnych Ropczyce, które są na piątej pozycji. Jednak aż osiem punktów do odrobienia, na sześć kolejek przed końcem fazy zasadniczej, może być niewykonalnym zadaniem. W tej sytuacji beniaminek powinien skoncentrować swoją uwagę na obronie szóstej lokaty. LKPS ma osiem punktów przewagi nad siódmym Wisłokiem Strzyżów. Jednak ten zespół rozegrał dwa spotkania mniej. – Fajnie byłoby móc walczyć na koniec sezonu o piąte miejsce. Gdyby jeszcze udało się nam je zdobyć, byłby to, jak na beniaminka, dobry wynik – przekonuje lubelski szkoleniowiec.