Dwa punkty w trzech pierwszych meczach i 10 „oczek” w czterech kolejnych występach. Lublinianka wyraźnie się rozkręca. W ostatni weekend drużyna Grzegorza Białka pokonała mocny Lewart 3:1
Ważne, że poza kilkoma fragmentami meczu w Lubartowie piłkarze z Lublina naprawdę prezentowali się bardzo dobrze. Dali się nieco zdominować zwłaszcza na początku drugiej połowy, ale szybko opanowali sytuację. Bardzo dobre zawody rozegrali Dawid Skoczylas i Erwin Sobiech. Pierwszy kończył spotkanie z bramką i asystą, a drugiemu można zapisać 1,5 ostatniego podania. Przy golu na 1:3 to właśnie „Edzio” uderzał, a do odbitej przez bramkarza piłki dopadł nadbiegający Marcin Prus i ustalił rezultat. Wcześniej zagrywał prostopadle do Skoczylasa, który nie zmarnował okazji. Swoje na pozycji defensywnego pomocnika zrobił również Rafał Stępień. Do tego sporo pojedynków z niedawnymi kolegami wygrał też trzymający w ryzach obronę Jacek Paździor.
Dużym wzmocnieniem okazał się także powrót Piotra Stefańskiego. To ten zawodnik „napoczął” LKS Milanów. Długo klub z Wieniawy prowadził skromnie 1:0. Skończyło się jednak pewną wygraną 4:0. Stefański otworzył wynik także w niedzielnym pojedynku z Lewartem. Bilans po powrocie 20-latek ma świetny. W tydzień rozegrał dwa mecze i dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców. – Liczyliśmy na Piotrka i bardzo szybko pokazał, jak ważny będzie dla tej drużyny. Cieszymy się, że do nas wrócił. Szkoda tylko, że tak późno, bo może mielibyśmy teraz więcej punktów – mówi trener Grzegorz Białek.
W najbliższej serii gier klub z Wieniawy wybiera się do Kocka. Tamtejsze Polesie na razie ma w dorobku siedem punktów. W oczy rzuca się też duża liczba bramek, jaką straciła do tej pory drużyna Jerzego Wyroślaka – aż 17. Gorszy jest tylko LKS Milanów (23 stracone bramki). – Wygraliśmy dwa razy z rzędu, ale nie możemy się tym teraz zachłysnąć. Mamy przed sobą dużo pracy i niewygodnych rywali. Wygląda jednak na to, że zmierzamy w dobrym kierunku, progres jest widoczny z każdym występem. Zbudowaliśmy przecież w krótkim odstępie czasu praktycznie nowy zespół – dodaje szkoleniowiec Lublinianki, który przyznał także, że nie pomylił ławek trenerskich na boisku w Lubartowie. – Na szczęście stara ławka, na której siedziałem przez ostatnie kilka lat teraz jest przeznaczona dla gości. Dlatego nie było problemów, żeby na nią trafić. Fajnie było wrócić do Lubartowa, tym bardziej, że rozegraliśmy dobre zawody.