ROZMOWA z Marcinem Kurowskim, drugim trenerem piłkarzy ręcznych Azotów Puławy
- Zapewne doskonale pamięta pan maj 2013, kiedy to Azoty, pod pana opieką, walczyły o brązowy medal mistrzostw Polski, właśnie z MMTS Kwidzyn?
– Pamiętam i to doskonale. Przystępowaliśmy do walki o medal. Wówczas było to nasze drugie w historii podejście do rywalizacji o jedno z trofeów mistrzostw Polski. Nie udało się. Po pięciu meczach przegraliśmy rywalizację 2:3.
- W weekend odżyją wspomnienia: na waszej drodze ponownie ekipa z Pomorza…
– To już nie są takie same kluby, co trzy lata temu. Zmieniły się składy zespołów, nie możemy porównywać obecnego tzw. małego finału z poprzednim.
- Mimo to drzemie w panu chyba chęć odegrania się za porażkę sprzed trzech lat?
– Takie wydarzenie zostaje w pamięci na całe życie. Byłem wtedy trenerem na dorobku, można powiedzieć, że byłem takim „trenerskim gołowąsem”. Nie mieliśmy, w przeciwieństwie do MMTS, doświadczenia w walce o stawkę. Stąd, mimo że zaczynaliśmy rywalizację na własnym parkiecie, to nie potrafiliśmy wykorzystać tego atutu. Najbardziej doświadczonym z naszych zawodników był bramkarz Maciej Stęczniewski, który wcześniej grał w Kielcach i lidze niemieckiej. Tacy zawodnicy jak Robert Orzechowski i Michał Adamaszek wykazali się wielkim cwaniactwem w piątym spotkaniu i zwyciężyli po raz trzeci odbierając nam medal. Jest zatem normalne, że chciałbym się zrewanżować.
- Obecnie, znowu zaczynacie rywalizację na własnym parkiecie. To na was ciąży większa presja za wyniki pierwszych dwóch spotkań?
– Przed tą rywalizacją to my występujemy w roli faworyta. Raz z racji gospodarza i handicapu decydującego meczu na swoim parkiecie, dwa, obecny sezon mieliśmy naprawdę bardzo dobry. Rundę zasadniczą zakończyliśmy na wysokim trzecim miejscu. To wszystko jednak nie może nas uśpić. Musimy być czujni. Zagramy przeciwko bardzo dobrej drużynie, prowadzonej przez młodego, bardzo ambitnego trenera. Patryk Rombel stworzył w Kwidzynie bardzo ciekawy zespół, który już pokazał, że potrafi nawiązać walkę z najlepszymi. W żadnym wypadku nie może być mowy o nie docenieniu MMTS. To są mecze o brązowy medal. Goście przyjadą po zwycięstwo.
- Dodatkowym obciążeniem dla psychiki może być też fakt, że to Azoty bronią wywalczonego przed rokiem brązowego medalu?
– Rok temu, po nieudanym początku sezonu, mieliśmy rewelacyjny koniec rozgrywek. Do play-off przystąpiliśmy z szóstego miejsca, w ćwierćfinale wyeliminowaliśmy obrońcę brązu Górnika Zabrze, a o trzecie miejsce w kraju pokonaliśmy Pogoń Szczecin. Każdy z nas bardzo by chciał ponownie znaleźć się na najniższym stopniu podium MP.
- Po czyjej stronie jest więcej atutów?
– Po naszej. Pierwszy to własny parkiet, drugi, bardziej doświadczeni zawodnicy. W półfinale z Orlen Wisłą Płock pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. W weekend nie może być miejsca na jakiekolwiek kalkulacje i kombinowanie z wynikiem. Nie możemy odpuścić. Będzie to walka na noże o brązowy medal. Mamy nadzieję, że to my będziemy górą