(fot. AZS AWF BIAŁA PODLASKA)
Akademicy z Białej Podlaskiej nie dali rady wiceliderowi MKS Kalisz. W poniedziałek o godzinie 18 AZS AWF zmierzy się w Oławie z LKPR Moto-Jelcz
Po remisie z SPR Końskie drużyna trenerów Dmitrija Tichana i Sławomira Bodasińskiego liczyła na sprawienie niespodzianki w Kaliszu. Tym bardziej, że bialczanie mieli dwa tygodnie wolnego, gdyż mecz w Oławie przełożyli dopiero na poniedziałek 13 marca. Gospodarze od razu jednak zaczęli dyktować warunki. Bardzo szybko MKS odskoczył na cztery bramki przewagi (6:2). Taki dystans utrzymywał się przez pierwszy kwadrans. W 17 min akademicy przegrywali 5:9. I z czterema trafieniami do odrobienia schodzili do szatni.
Po zmianie stron wynik nadal był korzystny dla MKS. Sześć minut przed końcem strata AZS AWF wzrosła do sześciu bramek (18:24). Takiego dystansu goście nie zdołali już odrobić. – Graliśmy bardzo skutecznie w obronie i przeciętnie w ataku. Były momenty, w których nasi zawodnicy ambitnie budowali sytuacje w ataku pozycyjnym, by za chwilę je zmarnować. Dodatkowo cztery niewykorzystane rzuty karne nie ułatwiły nam zadania. Ten mecz odkładamy na półkę. Jesteśmy bardzo zdeterminowani przed poniedziałkowym spotkaniem z Oławą i liczymy na punkty – mówi drugi trener AZS AWF Sławomir Bodasiński.
MKS Kalisz - AZS AWF Biała Podlaska 27:21 (13:9)
Kalisz: Jarosz, Marciniak – Adamski 7, Bałwas 5, Galewski 5, Bożek 4, Klopsteg 3, Misiejuk 3, Rosiek, Książek, Piosik, Mosiołek, Kobusiński. Kary: 10 minut.
AZS BP: Adamczuk, Chmurski, Kozłowski – Warmijak 7, Ziółkowski 5, Skuciński 2, Kruchkou 2, Jaszczak 2, Stefaniec 1, Małecki 1, Bekisz 1, Rusin, Banaś, Kandora, Pezda. Kary: 8 minut.