Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Sport

11 sierpnia 2020 r.
12:29

Moje podium – Cezary Samczuk

(fot. Archiwum Cezarego Samczuka)

„Moje podium” to cykl reportaży o ludziach sportu, którzy kiedykolwiek w swojej karierze zdobywali medale i stawali na podium. Bohaterami są nie tylko sami sportowcy, ale także trenerzy, szkoleniowcy, działacze – ci wszyscy, którzy mieli swój udział w zdobywanym medalu. To przecież także ich zasługa.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Te reportaże to opowieści nie tylko o nich, to również dokument czasów, w których trenowali, brali udział w zawodach. Ich bohaterami są sportowcy w rożnych wieku i różnych dyscyplin. Często już zapominani, ale łączy ich jedno – znają nie tylko smak zwycięstwa, ale i gorycz porażki. Skupmy się jednak na tym pierwszym. Zapraszamy na sportową podróż w przeszłość.

„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Chciał być pływakiem, został dziennikarzem

Do wody ciągnęło go od dziecka. Kiedy miał sześć lat, pojechał z rodzicami nad Piaseczno. Pływać nauczył się sam. Spróbował położyć się na wodzie i mocno się zdziwił, gdy woda go uniosła. Woda też się zdziwiła, że zaczął płynąć. Ale na prawdziwą naukę pływania rodzice zapisali go dopiero za rok, gdy otwarto pierwszy w Lublinie kryty basen, popularnie nazywany „wostiwem”. Najpierw zawoziła go mama, a gdy był starszy, chodził na basen sam lub z kolegami. Zimowe powroty na piechotę nie wyszły mu na dobre. Okazało się, że nabawił się zatok i z pływaniem trzeba było się pożegnać na dłużej. 

- Pod koniec podstawówki zapisałem się na kurs młodszego ratownika. Wymogiem było chyba  ukończenie 14 lat. Marzyłem o czapeczce z emblematem WOPR i własnej pieczątce. Kurs prowadził na pozór groźny, ale jak się potem okazało, wspaniały człowiek - Czesław Jedliński Na egzaminie najbardziej bałem się chwytów ratowniczych. Zaliczyłem, ale przy okazji wypiłem litry basenowej wody.

Pierwsze wakacje mógł spędzić nad wodą jako młodszy ratownik. - W wieku 15-16 lat nie było mowy o samodzielnej pracy, ale sam fakt pomagania doświadczonym ratownikom, to było wyróżnienie – mówi. Potem, jako osiemnastolatek ukończył kurs ratownika wodnego i każde wakacje spędzał pracując nad wodą.

- Dla młodego chłopaka była to ogromna frajda. Częściej jako ratownik jeździłem na kolonie i obozy. Miałem zakwaterowanie, zapewnione wyżywienie, do tego poznawałem mnóstwo ludzi, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj. Na jednym z takich kolonijnych wyjazdów spotkałem Jacka Filanowskiego. Jest moim serdecznym przyjacielem do dziś.

Respekt do wody

Mimo, że w wodzie czuje się doskonale, podchodzi do niej z respektem.

- Jako 14-latek byłem z rodzicami w Bułgarii. Pewnego dnia wypłynąłem poza boje. Tak sobie spokojnie płynąłem, fale mnie unosiły… W pewnym momencie odwróciłem się i zamarłem. Nie było widać brzegu. Ogarnęła mnie panika. Po kilku chwilach  udało mi się opanować emocje. Położyłem się na plecy i dopłynąłem do brzegu. To mnie nauczyło pokory. Od tego czasu, kiedy nie muszę, staram się nie tracić w wodzie gruntu pod nogami.

Powrót na basen

Do sportowego pływania wrócił w klasie maturalnej w „Zamoju”. Jako wolontariusz pomagał przy nauce pływania dla dzieci, którą prowadziła sekcja Lublinianki.  Nawet w najśmielszych myślach nie przypuszczał wtedy, że pływanie wciągnie go na wiele lat,  a życie skupi się wokół treningów, zgrupowań, obozów. I że jako trener będzie przeżywał radość z medali swoich podopiecznych, ale także zasmakuje goryczy porażki.

Po maturze zaczął studiować ekonomię na UMCS, ale nadal społecznie „bawił się” w pływanie. Jesienią 1981 roku dostał „ćwiartkę” etatu w Lubliniance.

- Praca w wojskowym klubie miała ważny atut; po studiach, zamiast iść na rok w kamasze,  można było tutaj odrobić wojsko – opowiada C. Samczuk. – Wojsko się o  mnie na szczęście nie upomniało. Jednak praca w sekcji tak mi się spodobała, że na pływalni zostałem na dłużej, najpierw pracując w szkółkach pływackich, potem z klasami sportowymi.

W 1984 roku młody magister ekonomii, a wtedy jeszcze  instruktor pływania Cezary Samczuk dostał czwartą klasę pływacką. Był w niej m.in. Marek Żuber, Mariusz Siembida i Michał Cięszczyk.

- O dziwo, klasa pływacka nie powstała w sąsiadującej z pływalnią SP 20 (nie zgodził się jej dyrektor), ale w „trzynastce” na Narutowicza. Tam też uczyli się moi pływacy. Wśród nich od początku wyróżniał się Mariusz. Już wtedy widać było, że ma duży potencjał i zajdzie daleko Założyłem się o to nawet z ówczesnym szefem Lublinianki – płk. Józefem Wiśniewskim. Po latach okazało się, że miałem rację. Ale o co założyliśmy się?

Naprawdę nie pamiętam.

Pływanie, ekonomia czy pisanie?

To był prawdziwy dylemat pana Cezarego. Z jednej strony ukończył ekonomię, został na uczelni i zaczął pisać pracę doktorską (o handlu zagranicznym Japonii). Z  drugiej miał etat w Lubliniance. Musiał się na coś zdecydować.

- Pływanie początkowo traktowałem jako coś dodatkowego. Widziałem siebie raczej na uczelni.  I właśnie wtedy pojawił się w moim życiu epizod z dziennikarstwem.

Było to tak: na zajęcia, które prowadził pan Cezary przychodziły dzieci dwóch dziennikarzy Kuriera Lubelskiego – Zbigniewa Halczuka i Cezarego Mikulskiego. Ten pierwszy zaproponował mu napisanie tekstu o nauce pływania.

- Tekst się ukazał w gazecie, potem napisałem kolejny i tak się zaczęła moja przygoda z dziennikarstwem. Podczas wakacji pracowałem w redakcji w dziale łączności z czytelnikami i przez miesiąc zarobiłem dwa razy tyle, co mój ojciec jako nauczyciel.

W 1990 roku trzeba było jednak podjąć decyzję. Postanowił odejść z uczelni i ukończyć podyplomowe studia trenerskie. Na wiele lat związał się z sekcją pływacką Lublinianki oraz redakcją  najpierw gazety „Dzień”, a potem „Dziennika Wschodniego”.

Mistrz Mariusz

Mariusz Siembida od początku był „materiałem” na mistrza. Pierwszy medal mistrzostw Polski zdobył w marcu 1988 roku w kategorii 13-latków, a już latem był mistrzem kraju. Trzy lata później w Puławach ustanowił pierwszy rekord kraju 16-latków na 200 m grzbietem. A potem bił już regularnie rekord za rekordem.

W tym czasie sukcesy odnosili też inni podopieczni. Np. na mistrzostwach Polski 15-latków w Szczecinie Mariusz Siembida i Rafał Wójcicki trzykrotnie stawali na najwyższym podium, a Marek Żuber na 200 i 100 delfinem otarł się o medal.

- Nie ukrywam, że dla takich chwil warto było poświęcić niejedną godzinę spędzoną z nimi na treningu. Widzieć swojego zawodnika na podium, to dla trenera największa nagroda. Tak samo cieszy medal w kategorii piętnastolatka, jak i złoto na światowej seniorskiej imprezie. Ja w swojej pracy trenerskiej doświadczyłem tego tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć.

Kadra

W 1990 r. Mariusz dostał powołanie na pierwsze duże, międzynarodowe zawody jako reprezentant Polski. Była to pływacka impreza „Przyjaźń” w Sofii. - Tam poznałem ówczesnego trenera kadry narodowej, Jurka Smutka (potem zmienił nazwisko na Kowalski). Zaproponował mi współpracę z kadrą Polski juniorów. To było dla mnie duże wyróżnienie. W pierwszej fazie pracy trenerskiej wiele nauczyłem się od Witka Ruzikowskiego, twórcy lubelskiego pływania. Nie mogę nie wspomnieć o dwóch innych doskonałych trenerach z naszego województwa: Ryśku Kowalczyku z Puław czy nieżyjącym już  Konradzie Wąsiku z Avii Świdnik.

Igrzyska olimpijskie

W 1991 r. Siembida wyjechał na roczny staż do USA. - Ja w tym czasie trenowałem kolejne grupy dzieciaków i nie bardzo wiedziałem co będzie dalej. Wtedy się jeszcze wahałem, czy wrócić na uczelnię, zwłaszcza że wkrótce splajtował „Dzień”, gazeta w której krótko pracowałem. Ale wtedy zaproponowano mi pracę w „Dzienniku Wschodnim” m.in. jako reporter kryminalny.

Kiedy Mariusz wrócił do kraju w 1992 r., postanowili razem kontynuować współpracę. Pierwszym poważnym sprawdzianem były Mistrzostwa Europy Juniorów w Leeds (Anglia).

- Nie wiedzieliśmy na co go stać po treningach w Stanach, wiele osób z Polskiego Związku Pływackiego liczyło na złoto, tymczasem był brąz, co niektórzy potraktowali jako porażkę.

Ale kolejne lata współpracy zaowocowały coraz lepszymi wynikami i kwalifikacją najpierw do kadry Polski seniorów, potem do kadry olimpijskiej. Powołanie do tej ostatniej Mariusz „wypływał” na mistrzostwach świata w Rzymie w 1994. Zarówno w starcie indywidualnym, jak i sztafecie.

Trener i jego podopieczny zdawali sobie sprawę, że czeka ich teraz ogrom pracy. Częste zgrupowania, liczne zawody – to wszystko  trzeba było pogodzić jeszcze z pracą w Dzienniku.

- Miałem to szczęście, że moi szefowie w redakcji: Leszek Gzella i Paweł Chromcewicz pomagali mi, żebym mógł to wszystko pogodzić.

Oprócz Mariusza w kadrze olimpijskiej znalazła się jego koleżanka klubowa Dagmara Komorowicz, podopieczna trenera Jacka Kasperka. – Nasza współpraca układała się naprawdę doskonale, wiedziałem, że na Jacka zawsze można było liczyć.

W 1995 r. nadszedł jeden z najważniejszych sprawdzianów – Mistrzostwa Europy w Wiedniu, będące jednocześnie kwalifikacją do igrzysk w Atlancie. Mariusz wypadł znakomicie, zajął czwarte miejsce na setkę grzbietem i zdobył minimum na Atlantę, potem wspólnie z kolegami zdobył brązowy medal w sztafecie.

Na rok przed igrzyskami byli ciągle w rozjazdach. Jedyny wówczas 50-metrowy, kryty basen w Polsce znajdował się w Oświęcimiu. Ale trudno było tam wytrzymać 180 dni obozowych, które przewidywał program „Atlanta 1996”. Jeździli więc na zgrupowania do Francji, Hiszpanii czy Izraela.

- W kadrze narodowej zetknąłem  się z niemieckim fizjologiem i specjalistycznymi badaniami pod kątem wydolnościowym. W Polsce takie badania były jeszcze w powijakach. Po testach Mariusza usłyszałem:

- Czarek, on może być mistrzem – powiedział mi, pokazując wydruki z wykresami. – Wyniki ma super.

Rozczarowanie Atlantą?

- Nie ukrywam, że liczyliśmy na więcej. Mariusz chyba „spalił się”. Na 100 grzbietem był dziewiąty. Dwa dni później płynął w sztafecie 4x100 m. Na swojej zmianie „wykręcił” taki czas, że gdyby to był wyścig indywidualny, byłby w finale. Sam występ na igrzyskach w Atlancie trzeba oceniać pozytywnie, bo w każdym starcie bił życiówki ustanawiając jednocześnie rekordy kraju. Wymarzonego finału jednak nie było. Przez długi czas analizowałem te jego 100 metrów. Zastanawiałem się, czy mógł być wyżej. Myślę, że tak. Był dobrze przygotowany.

Kilka miesięcy później, kiedy opadły emocje związane z igrzyskami odbyły się Mistrzostwa Europy w Rostocku. Mariusz wystartował w nich na luzie, bez żadnych obciążeń, oczekiwań. Zdobył bez problemu dwa złote medale – na 50 i 100 metrów.

W 1997 r. pojechali na Mistrzostwa Europy do Sewilli. Przez eliminację Mariusz przeszedł jak burza. Wielu działaczy, dziennikarzy widziało go już na najwyższym podium. Był czwarty, przez niefortunny start. Pech.

Dwa dni później była powtórka z Atlanty. W sztafecie popłynął na swojej zmianie uzyskując taki czas, że indywidualnie miałby w cuglach złoty medal.

Pożegnanie

Byli jeszcze razem na Mistrzostwach Świata w Perth (Australia). Potem ich drogi się rozeszły.

- Mnie urodził się syn i chciałem więcej czasu poświęcić rodzinie, a Mariusz postanowił, że dalszą karierę będzie kontynuować w Gdańsku, gdzie miał też dziewczynę. Po latach wrócił do Lublina, wciąż jest związany w pływaniem, robi dla pływania dobrą robotę.

Trener Samczuk przez kolejne miesiące pracował z innym znakomitym lubelskim pływakiem - Maćkiem Kajakiem. – Ogromny talent, wspaniałe czucie wody. Wielokrotny mistrz Polski na 100, 200 i 400 metrów kraulem – wspomina pan Cezary.

Kilka lat temu zrezygnował z pracy trenerskiej.

- Ale wciąż oglądam zawody pływackie, śledzę wyniki, rekordy. Pływanie sprzed 20 lat, a dzisiejsze to przepaść. Dużo się zmieniło – technika, nawroty, starty, do tego dochodzi lepszy sprzęt, odżywki, nowe metody treningowe.

Trener-redaktor

Przez wiele lat łączył pracę trenera z pracą w Dzienniku Wschodnim. Najpierw o szóstej rano był trening, a potem od 9 redakcja. Miał działkę kryminalną. - To była taka odskocznia na kilka godzin od treningu, bo przecież o 16 musiałem wrócić na basen.

Znów ponad dwie godziny pracy z zawodnikami i pędem na Zana, by zebrać newsy z popołudnia. Na początku bez komórek i internetu.

- Tak się złożyło, że  w kadrze pracowało trzech trenerów-dziennikarzy: Marek Młynarczyk z Trójki Łódź, związany z Ekspresem Ilustrowanym, Stefan Tuszyński z Wyborczej i ja.

Z pracą dziennikarską wiąże się pewna historia. Pod koniec 1995 roku lubelscy dziennikarze opisali  nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym śmiertelnego wypadku na budowie.

- Prokuratura wpadła w szał, skąd dziennikarze mieli materiały ze śledztwa. Zażądano od nas ujawnienia źródła informacji. Kiedy odmówiliśmy, ukarano nas grzywną z możliwością zamiany na odsiadkę – opowiada C. Samczuk. - Sprawa stała się głośna na całą Polskę, interweniował minister sprawiedliwości. Dziś z uśmiechem, wspominam tę historię, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Za pasem były igrzyska, a ja musiałem tłumaczyć się w prokuraturze.

Historia kołem się toczy

Ratownictwo pozostaje w człowieku na zawsze. Nawet wypoczywając nad wodą instynktownie zachowuje się czujność.

 – Często z przerażeniem obserwuję, jak ludzie igrają z życiem. Niedawno byłem nad morzem. Staliśmy z kolegą na brzegu. Były dość duże fale. Obok nas ojciec z dwójką małych chłopców. Wziął ich za ręce, wyszli kilka metrów w głąb morza i zaczęli skakać na falach. Nie wytrzymałem, zwróciłem mu uwagę. Odburknął, żebym się nie wtrącał. Nie minęło kilkanaście sekund, gdy fala porwała  jednego z chłopców. Na moment zniknął pod wodą. Naprawdę było o włos od tragedii.

I inny, może bardziej pozytywny przykład. Obok mnie nad jeziorem wypoczywa rodzina z dziećmi. Ojciec pije piwo. I co się dzieje? Kilkuletni syn zwraca mu uwagę, żeby tego nie robił, bo po alkoholu nie można wchodzić do wody.

Jestem za tym, by w szkołach więcej mówiło się o bezpieczeństwie nad wodą. Takie pogadanki i spotkania z ratownikami powinny być obowiązkowe przed każdymi wakacjami. 

Pan Cezary jest też orędownikiem powszechnej nauki pływania. Dlatego ostatnio postanowił wrócić do pływania - tego na najniższym poziomie. To nauka dla „pierwszaków” w ramach miejskiego projektu „umiem pływać”.

„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. (fot. Stypendium czerwone)
e-Wydanie
Czytaj więcej o:

Pozostałe informacje

Azoty przepłacały za gaz? Chodzi o co najmniej 932 miliony złotych

Azoty przepłacały za gaz? Chodzi o co najmniej 932 miliony złotych

Zarząd Grupy Azoty S.A. odkrył, że w latach 2022-2023 gaz kontraktowany dla chemicznego koncernu był droższy, niż wynikało z dziennych cen spot na europejskim rynku. Spółka miała przepłacić za surowiec co najmniej 932 mln zł. Czy jej ówczesne władze złamały prawo?

Piotr Schmidt oraz Wojciech Myrczek

Był Komeda i Stańko, teraz jest Młynarski i jazz

Nie można się bać nawiązywania do kultowych projektów czy artystów i ich twórczości – wywiad z Piotrem Schmidtem, trębaczem, kompozytorem, liderem i producentem muzycznym. Pod koniec minionego roku ukazała się płyta „Młynarski. Bynajmniej”. Za jej produkcję, jak i partie solowe trąbki odpowiada właśnie nasz rozmówca

ChKS Chełm musiał uznać wyższość broniącej Tauron Pucharu Polski drużyny Aluron CMC Warta Zawiercie

W ćwierćfinale Tauron Pucharu Polski ChKS Chełm musiał uznać wyższość faworyta, obrońcy trofeum i ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów Aluron CMC Warty Zawiercie

W spotkaniu ćwierćfinałowym Tauron Pucharu Polski ChKS Chełm przegrał z obrońcą trofeum Aluron CMC Wartą Zawiercie 0:3. Tym samym goście awansowali do Final 4

Rodzinne ferie jak z bajki: warsztaty zielarskie w Herbapolu
ZDJĘCIA
galeria

Rodzinne ferie jak z bajki: warsztaty zielarskie w Herbapolu

Co tak naprawdę kryje się w kubku z herbatą i czy można założyć ziołowy ogród na balkonie. W ramach programu "Rodzinne ferie jak z bajki" najmłodsi odwiedzili dziś Herbapol.

Już nie będą robić nielegalnych papierosów

Już nie będą robić nielegalnych papierosów

Owijarki, pakowarka i prawie 700 tys. sztuk nielegalnie wyprodukowanych papierosów. Zatrzymano 8 osób. 5 obywateli Armenii i 3 obywateli Ukrainy.

Motor Lublin Arena

Motor Lublin Arena. Taka nazwa przynajmniej do końca 2027

Stadion, na którym swoje mecze ekstraklasy rozgrywają piłkarze Motoru Lublin zyskuje sponsora tytularnego i zmienia nazwę.

Klasyczne kontrasty. Koncert symfoniczny w Filharmonii Lubelskiej
foto
21 lutego 2025, 19:00

Klasyczne kontrasty. Koncert symfoniczny w Filharmonii Lubelskiej

Piątkowy wieczór (21 lutego) w Filharmonii Lubelskiej rozpocznie się jednym z najbardziej relaksujących utworów muzycznych, jakie kiedykolwiek powstały – „Pawaną op. 50” Gabriela Faurégo. Na zakończenie wieczoru zabrzmi monumentalna II Symfonia D-dur op. 43 Jeana Sibeliusa. Jako gość wystąpi grecki flecista Stathis Karapanos.

Zderzenie wojskowej ciężarówki i osobówki. Sprawcą nietrzeźwy kierowca

Zderzenie wojskowej ciężarówki i osobówki. Sprawcą nietrzeźwy kierowca

We wtorek (18 lutego) doszło do zderzenia samochodu osobowego z samochodem ciężarowym na drodze krajowej numer 17 w miejscowości Wał. Dwie osoby zostały przewiezione do szpitala, a sprawcą zdarzenia okazał się nietrzeźwy kierowca.

Średnia cena samochodów w 2024 roku osiągnęła poziom 35 025 złotych, a tempo wzrostu cen na rynku wtórnym znacznie przy-śpieszyło, głównie za sprawą większej liczby prawie nowych samochodów w ofercie.

Te używane auta straciły najwięcej na wartości

Volkswagen Passat tańszy o ponad 7 tysięcy, a Audi A6 o ponad 10 tysięcy złotych. Jakie jeszcze modele znajdziemy na liście najpopularniejszych samochodów na wtórnym rynku, które straciły na wartości w 2024 roku?

Szymon Hołownia w Lublinie: trzeba powołać fundusz wsparcia lokatorów
WYBORY PREZYDENCKIE

Szymon Hołownia w Lublinie: trzeba powołać fundusz wsparcia lokatorów

W środę przed południem marszałek Sejmu Szymon Hołownia odwiedził Lublin. Kampanijne spotkanie z dziennikarzami stało pod znakiem komentowania polityki krajowej i negocjacji dotyczących przyszłości Ukrainy bez udziału Ukrainy. Dla mieszkańców Lublina nie to jednak z całego spotkania było najważniejszą informacją.

Służby pracują na terenie obiektu w Komornikach pod Poznaniem, gdzie w środę, 19 lutego, pracownicy znaleźli fragment rakiety Falcon 9

Szczątki amerykańskiej rakiety nad Polską. Jest potwierdzenie

W środę rano nad terytorium naszego kraju doszło do niekontrolowanego wejścia w atmosferę szczątków członu rakiety nośnej Falcon 9 – potwierdziła Polska Agencja Kosmiczna. Agencja zbada razem z firmą SpaceX, czy znaleziony w Komornikach zbiornik jest częścią tej rakiety.

Dozór i zakaz zbliżania. 71-latek odpowie za usiłowanie rozboju

Dozór i zakaz zbliżania. 71-latek odpowie za usiłowanie rozboju

Policjanci zatrzymali 71-latka w sprawie usiłowania rozboju. Mężczyźnie grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.

Trzech zawodników Orlen Oil Motoru Lublin wystąpi w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi

Trzech zawodników Orlen Oil Motoru Lublin wystąpi w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi

Trzech zawodników Orlen Oil Motoru Lublin wystąpi w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi im. Zenona Plecha 2025 w Łodzi

Po alkoholu uderzył w drzewo i trafił do szpitala

Po alkoholu uderzył w drzewo i trafił do szpitala

Stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na pobocze i uderzył w drzewo.

Ziobro i Romanowski bez immunitetów? Głosowania w czwartek – potwierdza Szymon Hołownia

Ziobro i Romanowski bez immunitetów? Głosowania w czwartek – potwierdza Szymon Hołownia

Zbigniew Ziobro ponownie może stracić immunitet. Podobny los może spotkać Marcina Romanowskiego. Nad losem polityków Zjednoczonej Prawicy w czwartek wieczorem będzie głosował Sejm. Zagrożona jest również posada jednej minister.

PKO BP EKSTRAKLASA
21. KOLEJKA

Wyniki:

Cracovia - Korona Kielce 1-1
GKS Katowice - Piast Gliwice 0-0
Górnik Zabrze - Radomiak Radom 3-2
Jagiellonia Białystok - Motor Lublin 3-0
Lech Poznań - Raków Częstochowa 0-1
Legia Warszawa - Puszcza Niepołomice 2-0
Stal Mielec - Pogoń Szczecin 1-2
Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 3-0
Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk

Tabela:

1. Lech 21 41 37-17
2. Jagiellonia 21 41 41-27
3. Raków 21 40 27-13
4. Legia 21 36 39-25
5. Pogoń 21 36 31-22
6. Cracovia 21 34 38-30
7. Górnik 21 34 30-26
8. Katowice 21 30 30-26
9. Piast 21 29 22-19
10. Motor 21 29 28-35
11. Widzew 21 26 26-33
12. Korona 21 23 18-29
13. Stal 21 22 22-28
14. Zagłębie 20 22 18-29
15. Radomiak 21 21 26-35
16. Puszcza 21 19 19-31
17. Lechia 20 18 20-34
18. Śląsk 21 14 19-32

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!