Zawodnicy Padwy Zamość udowodnili w pierwszej rundzie, że potrafią walczyć z najmocniejszymi drużynami w swojej lidze
Po pierwszej fazie rywalizacji w II lidze piłkarzy ręcznych beniaminek z Zamościa zajmuje miejsce w środku stawki
Przed kibicami Padwy Zamość bardzo ciekawa runda rewanżowa. Zespół nie pokazał jeszcze wszystkich swoich możliwości i zapowiada walkę o zwycięstwo w każdym spotkaniu. Drużyna trenera Tomasza Czerwonki już trzeci raz w historii rywalizuje na poziomie II ligi. – Widać, że naszemu miastu potrzebny jest sport przez nieco większe „s” – mówi szkoleniowiec zamojskiego beniaminka. – Po 15 latach powróciliśmy na wyższy szczebel rozgrywkowy i kibice to doceniają.
Zainteresowanie piłką ręczną w Zamościu jest spore. Na mecze przychodzi 300-400 kibiców. – W spotkaniu z Glorią Katowice ta liczba sięgnęła nawet pół tysiąca. To bardzo dobra wiadomość – cieszy się trener Czerwonka. Beniaminek nie zawodzi swoich fanów. W 11 spotkaniach zgromadził dziewięć punktów, co daje mu ósme miejsce. – Nasz dorobek mógł być bardziej okazały – przyznaje szkoleniowiec. – Szkoda kilku meczów, których nie musieliśmy przegrać. Już w czwartej kolejce z Wisłą Sandomierz, gdzie straciliśmy komplet „oczek” po naszych głupich błędach. Podobnie było w starciu z Orłem Przeworsk. Po 20 minutach prowadziliśmy 12:5, po pierwszej połowie 16:14. Przeciwnik odskoczył nam zaraz po przerwie, a nasz pościg nie zakończył się sukcesem. Ulegliśmy różnicą jednej bramki.
W pierwszej części rozgrywek młodej i ambitnej drużynie Padwy brakowało doświadczenia i ogrania. Tak było w wyjazdowym meczu z Politechniką Kielce. – Do 45 minuty szliśmy bramka za bramkę. W pewnym momencie nie rzuciliśmy karnego i po kontrze przeciwnika przegrywaliśmy różnicą dwóch goli. Jak najszybciej chcieliśmy odrobić tę stratę i to się zemściło. Politechnika szybko nas kontrowała i w efekcie przegraliśmy siedmioma trafieniami. Jak na dłoni widoczny był brak doświadczenia – analizuje trener Czerwonka.
Zdecydowanym liderem młodego beniaminka jest środkowy rozgrywający Szymon Fugiel. Brak jego i kilku innych zawodników jest ważny dla postawy zespołu. – Tak było w meczu z MOSiR Bochnia. Nie mieliśmy siły rażenia, brakowało gracza, który zmieniłby tempo rozgrywania akcji – wspomina opiekun Padwy.
Zamościanie przeszli do historii obecnego sezonu za sprawą przedświątecznego wyczynu w Zawierciu. Skazywani na porażkę z niepokonanym liderem Viretem sensacyjnie urwali mu punkt remisując 25:25. – Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z silniejszymi od siebie jak równy z równym – cieszy się Tomasz Czerwonka. – Dotychczasowa postawa w lidze napawa optymizmem na przyszłość. Naszym celem jest spokojne utrzymanie. Liga z pewnością będzie ciekawa i będą się w niej zdarzać niespodzianki takie jak nasza w Zawierciu.