Mecz zdecydowanie tłumów nie porwał, ale najważniejsze dla koszykarek Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin jest zwycięstwo. Akademiczki pokonały fatalnie spisujący się Widzew Łódź 64:38
Niech liczba zdobytych punktów przez łodzianki będzie jakimś tropem, co do tego, w jakiej dyspozycji przyjechały one do Lublina. Podróż na wschód kraju może być męcząca, ale nie aż tak, żeby zapomnieć, jak się gra w koszykówkę. Gospodynie nie miały najmniejszych problemów z wygraniem tego pojedynku i to nawet pod nieobecność kontuzjowanej Dajany Butuliji.
Podopieczne Wojciecha Szawarskiego powróciły na parkiety Energa Basket Ligi Kobiet po dwutygodniowej przerwie. To odbiło się na ich grze, bo pojawiało się trochę niedokładności, zdarzały się też błędy w komunikacji. Mecz rozpoczął się jednak od mocnego uderzenia – Nikki Greene zdobyła pierwsze punkty, a potem przyblokowała liderkę gości Dominique Wilson. Środkowa daje dużo zespołowi w ataku i w obronie. Wtórowała jej Kateryna Rymarenko, na którą można było liczyć, mimo dosyć mizernej skuteczności w rzutach z gry – zaledwie 27.3%. Te braki nadrabiała z linii „osobistych”, z której trafiła 5 razy na 6 prób.
Po pierwszej kwarcie było 13:8 dla „Pszczółek”, a po drugiej 34:22. Ta przewaga nie była nawet przez chwilę zagrożona. Łodzianki wyglądały na drużynę, która w sobotę spotkała się po raz pierwszy w hali – brakowało im zrozumienia i zgrania. Gdyby nie błędy w defensywie lublinianek, to dysproporcja między tymi ekipami byłaby jeszcze większa.
Szkoleniowiec Widzewa Elmedin Omanić miał słuszne pretensje do swoich zawodniczek, które w ostatniej kolejce rozbiły przecież Ślęzę Wrocław. Nawet nowa w szeregach klubu z Łodzi Wilson nie potrafiła sobie poradzić na rozegraniu. Oba zespoły miały jednak porównywalną liczbę strat – „Pszczółki” 21, a Widzew 22.
Przed ostatnią odsłoną miejscowe prowadziły już 52:31, więc trener Szawarski wprowadził do gry rezerwy. Te nie utrzymywały takiego poziomu gry jak koleżanki, ale miały duży zapas punktowy. Wynik nie był zagrożony, bo goście robili wszystko, żeby jak najszybciej udać się do szatni. Ostatecznie lubelski zespół wygrał 64:38. Ten triumf jest o tyle cenny, że Widzew jest bezpośrednim rywalem „Pszczółek” w walce o play-offy.
===
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – Widzew Łódź 64:38 (13:8, 21:14, 18:9, 12:7)
Pszczółka: Kiesel 10, Mistygacz 6, Rymarenko 12, Adamowicz 12, Greene 12 – Cebulska 4, Szajtauer 6, Poleszak 2, Vrancić
Widzew: Dowe 7, Perisa 13, Gertchen 4, Wilson 8, Pawlak 4 – Vucković 2, Paździerska, Gzinka
===
Brianna Kiesel (Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin):
Uważam, że zagrałyśmy dobre spotkanie. Szło nam nieźle w obronie, w ataku byłyśmy trochę niepewne, ale zagrałyśmy jako zespół. Więcej rzeczy zrobiłyśmy dobrze niż źle. Musimy wyciągnąć wnioski z tego meczu i przygotować się do kolejnego spotkania za tydzień. Powinnyśmy na pewno popracować nad rzutami wolnymi. To było zaraźliwe – kiedy jedna osoba spudłowała, to zaraz następna robiła to samo.
Aleksandra Pawlak (Widzew Łódź):
Zagrałyśmy najgorsze zawody, jakie mogłyśmy zagrać. Totalnie w ataku przegrałyśmy ten mecz. Nie wiem, jaka była skuteczność, ale myślę, że nie przekroczyła 20% (26.9% w rzutach z gry – dop. red.), więc nie da się wygrać w taki sposób meczu. Przyjechałyśmy tutaj po zwycięstwo, tym bardziej, że wygrana w meczu ze Ślęzą nas uskrzydliła. Walczymy w tabeli o play-offy, więc było to bardzo ważne spotkanie.