ROZMOWA z Bartłomiejem Niedzielą, pomocnikiem Górnika Łęczna
– Jeśli chodzi o ilość zdobytych punktów, to na pewno nie możemy być zadowoleni. Wywalczyliśmy tylko dwa, ale taka jest piłka. W obu meczach walczyliśmy o każdy metr boiska, żadnemu z nas nie brakowało zaangażowania, ale jak się nie strzela goli, to trudno marzyć o zwycięstwach. A nam zabrakło skuteczności.
• I Bełchatów odjechał wam na cztery „oczka”.
– W środę i niedzielę liczyliśmy na zdobycie kompletu punktów. Jednak pierwsza liga jest nieprzewidywalna. Te rozgrywki są bardzo specyficzne. Bo czy ktoś może zapewnić, że za dwa tygodnie to nie my będziemy dwa punkty przed Bełchatowem? Tutaj wszystko jest możliwe.
• W meczu a Arką dał pan dobrą zmianę i wydawało się przed wyjazdem do Chojnic, że drzwi do podstawowego składu zostały otwarte.
– Szczerze przyznam, że również liczyłem na miejsce w pierwszej jedenastce i wybiegnięcie od pierwszej minuty. Na treningach daję z siebie wszystko i podczas meczów, ostatnio w roli zmiennika, tak samo. Ale ja nie mam wpływu na wybory i decyzje trenera. Nie jestem z tego zadowolony, jednak cały czas będę czekał na swoją szansę.
• A może trzeba pogodzić się z rolą rezerwowego...
– Już tyłek boli mnie od siedzenia na ławce. Każdy chce grać i mam nadzieję, że trener w końcu zmieni swoją decyzję.
• Po prostu nie należy pan do ulubieńców Jurija Szatałowa.
– Tak bym nie powiedział, przeciwnie, nasz relacje są w porządku. Trener rzuca żarty w moim kierunku i na pewno nie powiem złego słowa. Poza tym moją rolą nie jest komentowanie, tylko trenowanie i granie.
• Przed Górnikiem teraz szalenie ważne spotkanie, z Olimpią Grudziądz.
– W tej lidze nie ma nieistotnych meczów. Po tabeli widać, że krystalizuje się grupa zespołów, które będą liczyły się w grze o czołowe lokaty, różnice są niewielkie – dwóch, może trzech punktów. My i Olimpia też jesteśmy w tym gronie. Dlatego najbliższa konfrontacja jest „za sześć punktów”. Poza tym nie wyobrażam sobie, abyśmy nie znowu nie zainkasowali trzech punktów na własnym stadionie.