(fot. MIĘDZYRZEC.INFO)
Pod okiem Roberta Różańskiego Orlęta Łuków powróciły do IV ligi. Wszystko wskazuje na to, że twórca sukcesu poprowadzi drużynę na wyższym szczeblu rozgrywek
Przygoda w bialskiej „okręgówce” trwała dwa lata. Kibice w Łukowie pamiętają sezon 2015/2016 w którym Orlęta pożegnały się z IV ligą. Nie udało się powrócić w pierwszym roku po degradacji, kiedy trenera Andrzeja Suchodolskiego zastąpił ówczesny szkoleniowiec Sokoła Adamów Andrzej Zarzycki. Przed rozpoczęciem rozgrywek 2017/2018 działacze klubu z Łukowa zdecydowali się na zatrudnienie doskonale znanego w regionie Roberta Różańskiego. Taka decyzja, choć nikt o tym głośno nie mówił, pociągała za sobą konkretny cel dla zespołu – walka o awans. – Kiedy obejmowałem drużynę nikt takiego celu przede mną nie postawił – twierdzi szkoleniowiec. – Mieliśmy tylko wygrywać z każdym kolejnym przeciwnikiem.
Pod okiem nowego trenera Orlęta rozpoczęły od wyjazdowego 3:1 na inaugurację rozgrywek z Niwą Łomazy. W następnej kolejce przyszła pierwsza strata punktów po remisie na swoim terenie z Huraganem Międzyrzec Podlaski (2:2). Później, przez 11 kolejnych kolejek łukowianie ogrywali każdego rywala. Tym samym na koniec pierwszej rundy Orlęta plasowały się na pierwszym miejscu w tabeli. Po piętach deptał im zespół z Międzyrzeca Podlaskiego. – Na półmetku rywalizacji zajęliśmy pierwszą lokatę. Naturalną koleją rzeczy była sprawa walki o awans do IV ligi i podjęliśmy się tego zadania – mówi opiekun Orląt.
W rundzie rewanżowej łukowianie pokonali najgroźniejszego konkurenta do awansu Huragan 2:0, i to na jego boisku. Po drodze do końcowego triumfu podopieczni Roberta Różańskiego, dość zaskakująco, stracili dwa punkty po wyjazdowym remisie 0:0 z beniaminkiem Unią Krzywda, zaś w ostatniej kolejce sezonu przegrali, po raz pierwszy i jedyny, na boisku Tytana Wisznice (3:4). – Mieliśmy ambitny plan uniknięcia porażki w rozgrywkach. Niestety, nie udało się nam zrealizować tego celu – mówi opiekun Orląt. Szkoleniowiec dodaje: – w tym meczu wyglądało to tak, jakby zespół był już na wakacjach. Niewykluczone, że na naszą postawę miał wpływ fakt, że już na dwie kolejki przed końcem sezonu wywalczyliśmy awans do IV ligi. Naturalną sprawą jest fakt, że do zespołu wkradło się rozluźnienie.
Na koncie Orląt znalazły się 22 wygrane, trzy remisy i jedna porażka. Dało to 69 punktów, o cztery więcej niż zgromadził drugi w klasyfikacji Huragan Międzyrzec Podlaski. – Pod względem punktowym mogliśmy zaprezentować się jeszcze lepiej… mogliśmy wygrać wszystkie mecze – żartuje trener Różański. Co było kluczem do końcowego triumfu? – Przede wszystkim górę wzięła jakość zespołu, który prowadziłem – analizuje szkoleniowiec. – Na każdej pozycji miałem doświadczonych zawodników. Ważna była współpraca w drużynie i wzajemne zrozumienie. Pierwsze zwycięstwa skonsolidowały zespół i utwierdziły nas w przekonaniu, że nasza praca przynosi efekty.
Sportowy sukces trenera Różańskiego z Orlętami został doceniony w środowisku. Podczas IX Letniej Gali Piłkarskiej Bialskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Międzyrzecu Podlaskim szkoleniowiec wybrany został najlepszym trenerem drużyny seniorów. Popularny „Robson” pokonał konkurentów trenerów z ligi okręgowej: Piotra Kurowskiego z Lutnii Piszczac i Daniela Wajszczuka z Huraganu Międzyrzec Podlaski, a nawet szkoleniowców z wyższych lig: Damiana Panka z Orląt Radzyń Podlaski (III liga), czy Michała Kwietnia z AZS PSW Biała Podlaska (ekstraliga kobiet).
Wszystko wskazuje na to, że twórca wiosennego sukcesu poprowadzi drużynę w IV lidze. – Konieczne będą wzmocnienia, tym bardziej, że kilku zawodników zadeklarowało chęć odejścia z zespołu. To Mateusz Wysokiński, Piotr Fortuna i Piotr Wałachowski. Nie wiadomo też, co będzie z Sebastianem Matuszewskim, któremu sprawy zawodowe nie pozwalają na uczestnictwo w treningach – tłumaczy opiekun Orląt. Na wyniki matur czekają Sebastian Sowisz i Piotr Wojtaszak. Piłkarze uzależniają swoją przyszłość od wyników egzaminu dojrzałości.