Coraz cięższa sytuacja GKS Bogdanka. "Zielono-czarni” grają nieźle, ale nie potrafią się przełamać. W niedzielę przegrali czwarty raz z rzędu
Po trzech ligowych kolejkach bez choćby "oczka” na koncie są czerwoną latarnią rozgrywek. Tak zły dorobek punktowy ma jeszcze tylko Polonia Bytom, ale budowany naprędce zespół ze Śląska rozegrał o jedno spotkanie mniej.
– Odważnie powiem, że brakuje nam szczęścia. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z naszej ciężkiej sytuacji. Po kolejnej porażce nastroje w zespole nie są najlepsze. To jednak jeszcze nie powód, żeby się załamywać. Potrzebujemy punktów jak ryba wody. Na razie różnice w tabeli są minimalne. Jedno zwycięstwo może wszystko zmienić – zauważa Rzepka.
Jego podopieczni rozegrali jesienią pięć spotkań. Za każdym razem tracili dwie bramki, ale tylko raz, w meczu Pucharu Polski ze Stomilem Olsztyn byli skuteczniejsi od rywala.
– Mamy sporo sytuacji, lecz niewiele z tego wynika. Kilkanaście metrów od bramki przeciwników moi piłkarzem tracą rezon i marnują nawet dobre okazje strzeleckie.
Musimy nad tym pracować, ale jeszcze większym problemem jest defensywa, której brakuje trochę spójności. Nie może być tak, że mecz w mecz tracimy dwie bramki – dodaje szkoleniowiec GKS.
Łęcznianie mimo porażek prezentują się bardzo przyzwoicie, tylko nieznacznie ustępują przeciwnikom. Ostatnio notorycznie mają jednak pecha. Z Okocimskim Brzesko stracili gola w doliczonym czasie gry, a w Gdyni, gdy kontrolowali sytuację na boisku i kibice gospodarzy zaczynali już gwizdać na swoich ulubieńców, sami strzelili sobie bramkę.
Do tego doszły też kontuzje Michała Renusza i Michała Zubera, a pod koniec ubiegłego tygodnia listę niezdolnych do gry wydłużył Tomas Pesir, który rozchorował się na grypę żołądkową. – Miał wysoką gorączkę, bardziej niż na trening i mecz nadawał się do szpitala. Po meczu z Okocimskim dowiedziałem się, że już wtedy grał z podwyższoną temperaturą – zapewnia Rzepka.
Duże znaczenie dla słabych wyników ma też na pewno fakt, że łęczyński zespół został latem kompletnie przebudowany. Odeszło kilku podstawowych zawodników, a ci, którzy ich zastąpili, nie zdołali jeszcze przekonać, że dysponują podobnymi umiejętnościami.
Potrzeba czasu, żeby drużyna się zgrała, ale od klubu, który w minionym sezonie był bliski awansu do ekstraklasy, trzeba wymagać czegoś więcej niż walka o utrzymanie.